Jak podaje „Der Spiegel” w próbce moczu, którą obrońca
Realu Madryt oddał przy okazji finału Ligi Mistrzów w 2017 roku z Juventusem
(4:1), wykryto śladowe ilości deksametazonu, który ma
działanie przeciwzapalne, a także m.in. prowadzi do zwiększenia
sprawności i koncentracji. Substancja ta znajduje się na liście
środków zakazanych przez Światową Agencję Antydopingową.
Sprawa nigdy nie została upubliczniona. UEFA nie podjęła
żadnych działań dyscyplinarnych przeciwko Ramosowi, Realowi czy
też klubowemu lekarzowi. Sam piłkarz miał powiedzieć jednemu z
pracowników europejskiej centrali piłkarskiej, że ma nadzieję, iż
wszystko jest wyjaśnione w raporcie medycznym.
Jak czytamy,
WADA w niektórych przypadkach zezwala stosowania deksametazonu.
Trzeba to jednak zgłosić. W przypadku braku przekazania
odpowiednich informacji jego wykrycie jest jednoznaczne ze
stosowaniem dopingu. Jeśli chodzi o Ramosa, nie było żadnej wzmianki na temat zastosowania tego środku.
Winę za całe zajście wziął na
siebie lekarz Realu, który dał do zrozumienia, że piłkarz niczego nie zrobił i to on pomylił nazwy środków w przygotowanym raporcie.
Jak podkreślił, nigdy nie zamierzał jednak naruszyć przepisów
antydopingowych. UEFA to wystarczyło.
„Der Spiegel”
podał również, że Ramos złamał procedury w trakcie
kontroli antydopingowej przy okazji spotkania LaLiga z Málagą,
które miało miejsce w kwietniu tego roku. Hiszpan wziął prysznic tuż przed oddaniem próbki, mimo że przepisy tego zabraniają.
Afera dopingowa z Ramosem. Sprawę zamieciono pod dywan
fot. Transfery.info
Jakiś czas temu „Football Leaks” zapowiedziało przekazanie informacji na temat problemów z kontrolami antydopingowymi u jednej z gwiazd europejskiej piłki. Wiadomo już, że chodzi o Sergio Ramosa.