ANALIZA TAKTYCZNA: Gra lepsza niż wynik. Nieoczywiste wnioski z meczu z Niemcami

2015-09-06 21:54:13; Aktualizacja: 9 lat temu
ANALIZA TAKTYCZNA: Gra lepsza niż wynik. Nieoczywiste wnioski z meczu z Niemcami Fot. Transfery.info
Mateusz Jaworski
Mateusz Jaworski Źródło: Transfery.info

Reprezentacja Polski uległa reprezentacji Niemiec 3:1. Dla gospodarzy bramki zdobyli Thomas Müller oraz Mario Götze (dwie), honorowe trafienie dla gości zanotował natomiast Robert Lewandowski


SKŁADY I USTAWIENIA

Pomimo zapowiadanej możliwości zmiany ustawienia w stosunku do poprzednich spotkań, Adam Nawałka ostatecznie zdecydował się na zbliżone do dotychczas stosowanego ustawienia 1-4-4-1-1 – z Milikiem ustawionym na prawym skrzydle zarówno w fazie ataku, jak i w fazie obrony, oraz Mączyńskim operującym tuż za plecami Lewandowskiego. Odnotować należy również wystawienie przez Nawałkę Rybusa na pozycji lewego obrońcy.

Szkoleniowiec reprezentacji Niemiec, Joachim Löw wybrał bardzo ofensywne 1-4-2-4 (1-4-2-3-1). Mistrzowie świata grali w sobotę bez typowej „9”, z Götze jako piłkarzem nominalnie najbardziej wysuniętym, przy czym i on, i pozostali gracze formacji ofensywnej – Müller, Özil oraz Bellarabi byli w fazie ataku niezwykle mobilni, operując na całej szerokości boiska oraz tak w pierwszej, jak i w drugiej linii. Ta wymienność pozycji oraz zorientowanie stricte na atak, będące naturalną konsekwencja bardzo ofensywnej taktyki Löwa, zwłaszcza przed przerwą sprawiała Polakom sporo problemów.

Średnia pozycja z piłką zawodników wyjściowych składów obu drużyn. W przypadku Niemiec, zwraca uwagę wysoka pozycja obu bocznych obrońców oraz sposób poruszania się trójki Götze-Özil-Bellarabi – blisko siebie, nie centralnie, a nieco bliżej lewej flanki. Z kolei co tyczy się Polaków, odnotowania wymaga przede wszystkim dosyć wąska pozycja Grosickiego oraz – zwłaszcza – Milika.  Źródło: WhoScored.

OBRAZ I PRZEBIEG MECZU 

Przed przerwą, kluczową strefą dla poczynań ofensywnych obu zespołów były ich lewe skrzydła. Zacznijmy od Niemców.

W przekroju całego spotkania, gospodarze najczęściej atakowali właśnie lewą flanką (38% ataków per WhoScored). Operowali tam nominalnie Hector oraz Bellarabi, często schodzili również Özil oraz Götze. 

Heatmap Hectora, Bellarabiego, Özila i Götze. Źródło: WhoScored.

W ataku pozycyjnym Niemcy często korzystali z następującego schematu – jeden z atakujących podchodził bardzo blisko Piszczka, niekiedy wchodząc pomiędzy niego a Szukałę. Jednocześnie bardzo szeroko i zarazem wysoko ustawiał się Hector, z kolei Götze szukał miejsca w pierwszej linii. Gospodarze mieli zatem w fazie ataku po lewej stronie aż dwóch zawodników. Naturalną reakcją powinno być wsparcie przez zawodników drugiej linii – albo przez Milika, albo przez jednego z defensywnych pomocników. Drugi wariant raczej nie wchodził w grę, ponieważ duet Jodłowiec-Krychowiak, przy zaskakująco wysoko operującym Mączyńskim, i tak miał dość pracy przy zabezpieczeniu przedpola defensywy. Milik jednak notorycznie nie utrzymywał pozycji w defensywie. Co gorsze, gdy Niemcy wprowadzali piłkę do strefy obronnej Polaków, Hector chętnie ścinał ze skrzydła. Piszczek był więc pozostawiony sam sobie w sytuacji 1na2 z Hectorem i Bellarabim, pozbawiony odpowiedniej asekuracji ze strony Milika. Milik nierzadko nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, w którym miejscu znajduje się Hector, nie kontrolował ruchu swojego przeciwnika. Ten zaś miał nie tylko mnóstwo miejsca na skrzydle, gdy akcja była rozgrywana bliżej linii środkowej, ale – co istotne – również dość miejsca i czasu po tym, jak futbolówka już doń trafiała. Milik również zbyt często w fazie obrony opuszczał swoją strefę i doskakiwał do pomocników rywali, którzy starali się wprowadzić piłkę ze strefy środkowej do strefy ataku. Tu jednak są pewne okoliczności łagodzące – wydaje się bowiem, że ustawienie Polaków w fazie obrony wymagało korekty przez cofnięcie Mączyńskiego i wsparcie drugiej linii. W sytuacji, gdy Milik musiał pilnować szeroko ustawionego Hectora (w praktyce zajmując pozycję prawego obrońcy), w strefie przed nim oraz przed Piszczkiem pojawiała się luka, której nie byli w stanie załatać ani Jodłowiec, ani Krychowiak, odpowiadający wszakże za sektor przed środkowymi obrońcami. Dlatego można się zastanawiać, czy właściwym rozwiązaniem nie byłoby właśnie cofnięcie Mączyńskiego i przejście na 1-5-4-1 w fazie obrony. Tyle tylko, że pociągnęłoby to za sobą konieczność modyfikacji innego aspektu taktyki Nawałki na ten mecz, o czym dalej.

Götze jest 1na1 z Rybusem na prawym skrzydle. Piszczek kryje Bellarabiego, natomiast Hector ścina ze skrzydła. Milik w początkowej fazie akcji nie kontroluje położenia rywala, co skutkuje tym, że ten ucieka mu i gdy wbiega w pole karne, ma ok. 5 metrów przewagi. Milik nawet próbuje pozorować krycia – Hector pozostaje kompletnie bez opieki zamykając akcję na dalszym słupku.

Inna sprawą jest to, że na przedpolu defensywy środkowi pomocnicy nie dość mocno naciskali swoich rywali, zostawiając im zbyt dużo miejsca. 



Bramka Müllera na 1:0. Milik jest w niezłej pozycji wyjściowej (trzyma właściwą odległość względem Hectora i Piszczka oraz piłki). Krychowiak nie doskakuje do Özila, który kieruje piłkę do Hectora. W tym momencie Niemcy czynią użytek ze zmuszenia Milika (pamiętajmy o tym - napastnika) do gry jako de facto prawy obrońca – Polak nie stara się zamknąć drogi do środka, spychając rywala do linii bocznej/końcowej, a idzie „na raz” otwierając możliwość ścięcia. Ten błąd pociągnął za sobą kolejny – Piszczek próbuje ratować sytuację wyjściem do Hectora, dzięki czemu ten z łatwością mija będąc już w biegu go po zagraniu na jeden kontakt z Özilem. Formacja obronna nie trzyma linii i nie udaje się złapać rywali na spalonym. 1:0.


Tym razem po lewej stronie jest aż trzech Niemców, dwóch bez krycia. Bez krycia jest też w środku Özil. Milik – znów – za daleko od graczy w swojej strefie (w tym przypadku Bellarabiego).

Bramka Niemców na 2:0 to podsumowanie problemów Polaków przed przerwą. Gospodarze z łatwością znajdowali miejsce za plecami defensywnych pomocników gości. Z tego względu Milik, zamiast skupić się na ustawionym szeroko Hectorze, schodził do środka, by pomóc Krychowiakowi i Jodłowcowi. 



Kroos do Bellarabiego, Bellarabi z powrotem do Kroosa i Niemcy czyszczą lewe skrzydło. Milik zszedł bliżej środka, by pomóc Krychowiakowi i Jodłowcowi z zawodnikami operującymi pomiędzy liniami obrony i pomocy. Zauważmy również, że to Glik, przy braku krycia przez defensywnych pomocników, musiał wyjść do Bellarabiego. Piszczek zostaje 1na2 z Hectorem i Götze. Szybkie rozegranie i zawodnik Bayernu ma mnóstwo miejsca i czasu na 16 metrze; łatwo zwodzi wracającego, spóźnionego Krychowiaka, i precyzyjnie uderza w prawy dolny róg bramki Fabiańskiego. 2:0. 

Dominację Niemców w tym fragmencie można zatem podsumować następująco. Po pierwsze, brak odpowiedniego zabezpieczenia przedpola defensywy przez środkowych pomocników, przez co rywale mieli zbyt dużo miejsca wprowadzając piłkę do strefy ataku. Dotyczyło to nie tylko pasa środkowego, ale również sektorów po prawej stronie, gdy do Hectora i Bellarabiego dołączali Özil oraz Götze. Wymowne w tym kontekście było ujęcie, na którym realizator uchwycił wyraźnie poirytowanego Szukałę, który – gestykulując – pokazywał defensywnym pomocnikom, by ci odpowiednio przesunęli się do prawej strony. Po drugie, odkryta prawa strona reprezentacji Polski, na której Piszczek nie otrzymywał dostatecznej pomocy ze strony Milika.

Przechodząc do Polaków, ataki lewym skrzydłem stanowiły 36% wszystkich (zatem prawie tak samo, jak u Niemców), z tym że podopieczni Nawałki częściej korzystali jednak z prawej flanki (41%, per WhoScored). To lewa jednak okazała się kluczowa do poczynań gości w fazie ataku.


 

Grosicki pierwsze kilka minut spędził na prawym skrzydle, szybko jednak zmienił się pozycjami z Milikiem i do przerwy operował właśnie po lewej stronie. Naprzeciwko siebie miał debiutującego Cana, który równie chętnie jak Hector zajmował wysoką pozycję w fazie ataku. Polacy wykorzystywali to w szczególności w kontrataku. W ataku pozycyjnym na naszą korzyść przemawiało natomiast to, że Müller praktycznie nie uczestniczył w grze obronnej, przez co luki uzupełniał tam Schweinsteiger, zdecydowanie ustępujący szybkością i zwrotnością Grosickiemu (podobnie jak Can). To właśnie on zanotował w ekipie gości najwięcej udanych dryblingów (2, per WhoScored), naprawdę nieźle radząc sobie z Canem – czy to w grze 1na1, czy znajdując wolne przestrzenie za jego plecami, czy wreszcie wykorzystując wymianę podań na z pierwszej piłki. Nieźle wyglądała również współpraca Grosickiego z Rybusem, także w defensywie, dzięki czemu Niemcom znaczenie trudniej było wyprowadzać ataki prawym skrzydłem (Rybus zanotował aż 5 udanych odbiorów, najwięcej w drużynie, do tego 2 przejęcia i 3 wybicia, per WhoScored). To właśnie po akcji lewą flanką Polacy zdobyli bramkę kontaktową - Milik posłał krosowe podanie w strefę opuszczoną przez Cana, piłkę doskonale skleił Grosiki, by następnie idealnie dograć na głowę Lewandowskiego. 2:1.

Jak już sygnalizowano, problemy w strefie środkowej były częściowo spowodowane ustawieniem Mączyńskiego tuż za Lewandowskim, również w fazie obrony. Nawałka zaordynował bowiem swoim podopiecznym grę wysokim pressingiem, do czego obecność drugiego – obok Lewandowskiego – zawodnika w pierwszej linii była kluczowa. Pomocnik Wisły miał za zadanie przede wszystkim przeszkadzać rywalom w wyprowadzaniu ataku pozycyjnego i budowaniu akcji od linii obrony, robiąc to już na ich połowie. Zarazem – jak się wydaje – utrzymując wysoką pozycję w fazie obrony (jeżeli Mączyński wracał na własną połowę, to jednak nie angażował się zbyt mocno w pomoc Jodłowcowi i Krychowiakowi, pozostając bliżej linii środkowej) stanowiłby wsparcie dla Lewandowskiego po odbiorze i szybkim przeniesieniu gry do przodu. O ile w stosunku do zadań obronnych do Mączyńskiego raczej nie można mieć zastrzeżeń (oczywiście w odniesieniu do tego, co miał nakreślone przez Nawałkę, inna sprawą jest bowiem słuszność tych założeń), to w fazie ataku był on niemal kompletnie bezproduktywny.

W początkowej fazie ataku pozycyjnego Polacy bronili z reguły w ustawieniu 1-4-4-2 przechodzącym czasami w 1-4-3-3, stosując przy tym nawet bardzo wysoki pressing. Nawet jednak przy niższym pressingu, cel pozostawał ten sam – utrudnienie rozegrania duetowi Hummels-Boateng i odebranie piłki możliwie najbliżej bramki rywali.

Do przerwy pressing Polaków funkcjonował naprawdę nieźle – już w 5. minucie Lewandowski zmusił Neuera do pierwszego z wielu niecelnych tego wieczora wybić, co przyniosło przejęcie Mączyńskiego na wysokości 20. metra. Takich przypadków było więcej – gdy dzięki pressingowi udało się zanotować odbiór jeszcze na połowie rwali – jednak nie potrafili przełożyć tego na sytuacje bramkowe. To udało się dopiero w doliczonym czasie gry, gdy fantastyczną interwencją popisał się Neuer, broniąc prowadzenia gospodarzy na sekundy przed przerwą.

Mączyński odcina Boatenga, Lewandowski Hummelsa, Krychowiak Kroosa. Ten ostatni nie zdecydował się na wejście pomiędzy środkowych obrońców, przez co rola wyprowadzającego atak przypadła Neuerowi. Ze względu na brak dostępnych opcji, golkiper gospodarzy decyduje się na dłuższe zagranie. Niecelne. Po główce Milika Lewandowski znajduje się w znakomitej sytuacji, ale jego uderzenie z woleja broni Neuer. Przerwa. 2:1.

Co ciekawe, do przerwy Niemcy w początkowej fazie ataku pozycyjnego rzadziej, niż można było się tego spodziewać, korzystali z wariantu zejścia do linii obrony jednego z defensywnych pomocników, i to pomimo wysokiego pressingu nawet trzech Polaków. Dlatego też często pomiędzy środkowymi obrońcami znajdował się Neuer, który przy odcinanych Boatengu i Hummelsie miał jedną opcję podania mniej niż Kroos czy Schweinsteiger w analogicznej sytuacji, co przełożyło się na aż 13 długich podań (więcej zanotowali tylko Boateng i Kroos, per WhoScored). Pressing Polaków na jego kolegów oraz na samego Neuera sprawił, że zawiązywanie ataków pozycyjnych przez bramkarza nie szło Niemcom tak, jak mógł tego oczekiwać Löw – bramkarz Bayernu zanotował najniższy odsetek celnych podań (73%, per WhoScored); z 13 prób dłuższych zagrań, tylko 3 były udane, co również było najgorszym wynikiem w ekipie Niemiec (per WhoScored).

Polacy również nie radzili sobie z pressingiem rywali. Już podczas transmisji Tomasz Hajto zwracał uwagę, że Szukała ustawia się zbyt wąsko, przez co jego przydatność w rozegraniu była mocno ograniczona. Co istotne, do momentu zdobycia bramki Polacy w ogóle nie korzystali z wariantu zejścia jednego z defensywnych pomocników pomiędzy środkowych obrońców, kiedy to wziął to na siebie Krychowiak. Wcześniej Glik i Szukała niejednokrotnie musieli radzić sobie sami z dwoma atakującymi ich zawodnikami, co przekładało się na problemy Polaków z płynnym wyprowadzeniem piłki ze strefy obrony do strefy środkowej.

W przerwie obaj trenerzy dokonali korekt, które sprawiły, że obraz meczu uległ zmianie. Ale po kolei.

Więcej do zrobienia miał oczywiście Nawałka. Polski szkoleniowiec przede wszystkim dokonał reorganizacji gry swojej drużyny w fazie obrony. Pomocnicy grali już zdecydowanie bliżej obrońców, dzięki czemu Niemcy już tak łatwo nie znajdowali wolnych przestrzeni między tymi formacjami. Lepiej zabezpieczone było też przedpole defensywy – niższą pozycję, bliżej Glika i Szukały, utrzymywał Krychowiak. W fazie obrony Polacy przeszli na ustawienie 1-4-1-4(3-1)-1. Co nie uległo zmianie, to pressing – nadal na połowie rywali, nadal momentami bardzo wysoki, jednak już nie tak intensywny jak przed przerwą. Po kwadransie Nawałka „uwolnił” Milika od prawej flanki, wprowadzając Błaszczykowskiego za Mączyńskiego. Do tego jednak momentu – nadal – zwłaszcza na prawym skrzydle pojawiał się problem z odpowiednim wsparciem dla Olkowskiego ze strony najpierw od Grosickiego, a następnie Milika.

Po przerwie Polacy byli już znacznie lepiej zorganizowani w defensywie – bliżej siebie grały tak formacje, jak i zawodnicy w poszczególnych formacjach, dzięki czemu blok obronny był znacznie bardziej szczelny i kompaktowy. Niemcy wprawdzie nadal dochodzili do sytuacji strzeleckich, jednak mieli znacznie mniej czasu i miejsca, co skutkowało wieloma zablokowanymi uderzeniami i udanymi odbiorami lub wybiciami w fazie tuż przed oddaniem strzału lub kluczowym podaniem. 

Korekt dokonał również Löw. Szkoleniowiec gospodarzy z pewnością dostrzegł, że jego podopieczni nie najlepiej radzą sobie z pressingiem Polaków – stąd w drugiej połowie przy wyprowadzaniu ataku pozycyjnego Boatenga i Hummelsa niemal za każdym razem wspierał wchodzący pomiędzy nich lub zajmujący miejsce boku trzyosobowej ad hoc formacji obronnej Kroos lub Schweinsteiger; do minimum ograniczone zostało rozwiązanie sprzed przerwy, gdy przy szeroko ustawionych stoperach w rolę głęboko ustawionego rozgrywającego wcielał się Neuer. Co jednak bardziej istotne, Gündogan zastąpił Bellarabiego, zajmując miejsce w środku; Özil został przesunięty nominalnie na lewe skrzydło. Wymienność pozycji atakujących reprezentacji Niemiec po przerwie była jeszcze większa, niż przedeń.

W drugiej połowie obie drużyny znacznie lepiej radziły sobie w fazie obrony – Polacy, jak była o tym mowa, byli w destrukcji lepiej ustawieni i zorganizowani, Niemcy natomiast – dzięki powyższej korekcie Löwa – nie notowali już tylu strat przy zawiązywaniu ataku pozycyjnego, a także szybciej i skuteczniej przerywali próby kontrataków Polaków. Efekt? Po przerwie mecz nie toczył się już w takim tempie i nie był tak otwarty jak przedeń, na czym niewątpliwie ucierpiało widowisko. Była to cena bardziej odpowiedzialnego podejścia obu trenerów do gry w defensywie. Wydaje się bowiem, że pierwsze 45 minut tak Nawałce, jak i Löwowi w pewien sposób wymknęło się spod kontroli – blok obronny Polaków nie był bowiem dość szczelny, Niemcy zaś zbyt łatwo tracili piłkę pod pressingiem Polaków i byli zbyt otwarci na kontrataki. I choć oba zespoły poprawiły się w tym elemencie, Niemcy – jako zespół dysponujący znacznie większą siłą ofensywną – nadal stwarzali sobie sytuacje bramkowe, Polacy zaś, po uszczelnieniu szyków przez rywali, nie mieli już takiej łatwości z wypracowywaniem okazji; zaś tych nielicznych, Mączyński i Grosicki nie wykorzystali.

Centralną postacią w ekipie gospodarzy był po wejściu na boisko Gündogan. Jego obecność na placu gry dała większą swobodę Özilowi, który w drugiej połowie był jeszcze bardziej mobilny, stwarzając zagrożenie nie tylko ze skrzydeł, ale również grając równocześnie razem z Gündoganem w środku.

Heatmap Gündogana. Pomocnik Borussii Dortmund był nieoceniony dla niemieckiej ofensywy – 3 kluczowe podania w ledwie niespełna 40 minut, a do tego 5 udanych dryblingów (najwięcej w drużynie) i ani jednej straty (per WhoScored).

Losy meczu rozstrzygnęło drugie trafienie Götze. Geneza tej bramki była częściowo podobna do otwierającego trafienia Müllera, gdy Milik zamiast zamknąć Hectorowi możliwość zejścia do środka i zepchnąć do linii bocznej/końcowej, pójściem „na raz” stworzył rywalowi tę możliwość. Jakiś czas temu w programie Monday Night Football zwracał na to uwagę Gary Neville – że boczni obrońcy zbyt często swoim ustawieniem umożliwiają rywalom zejście do środka, zamiast – zamykając ten kierunek – odpowiednim ustawieniem względem przeciwnika „kierować” nim do linii bocznej lub do linii końcowej. Przy bramce na 3:1 Szukała wręcz „zaprosił” Götze do środka. Później i on, i Olkowski nie wykazali się dostateczną czujnością pozwalając rywalowi jako pierwszemu dopaść do odbitej przez Fabiańskiego piłki. Brak asekuracji bramkarza ze strony obrońców i 3:1. Po meczu.




MATEUSZ JAWORSKI

Więcej na ten temat: Polska Niemcy Analiza taktyczna