110 spotkań dla Lecha Poznań, o to ma pretensje. „Jak można tak zrobić? Upokarzające”

2025-12-30 08:05:05; Aktualizacja: 1 godzina temu
110 spotkań dla Lecha Poznań, o to ma pretensje. „Jak można tak zrobić? Upokarzające” Fot. Michał Kość/PressFocus
Patryk Krenz
Patryk Krenz Źródło: Tomasz Ćwiąkała [YouTube]

Nie do końca dobrze przygodę w Lechu Poznań wspomina Maciej Makuszewski. W rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą przyznał, że ma żal do Dariusza Żurawia i Tomasza Rząsy, którzy nie pomogli mu w przenosinach do Jagiellonii Białystok. „Biznes klubu ważniejszy od zawodnika” - narzekał.

Maciej Makuszewski był przez lata wyróżniającym się graczem w Ekstraklasie. Dzięki dobrym występom na rodzimym podwórku zapracował nawet na powołania do reprezentacji Polski. Ostatecznie zagrał w niej pięciokrotnie. 

Podczas bogatej kariery miał okazję grać dla takich zespołów, jak Lechia Gdańsk, Jagiellonia Białystok czy Lech Poznań. To właśnie z tą ostatnią drużyną ma kilka niemiłych wspomnień.

Makuszewski w pewnym momencie przestał łapać się do składu „Kolejorza”. Uznał więc, że to bardzo dobry moment na rozstanie. Miał już uzgodniony kontrakt z Jagiellonią Białystok, lecz musiał jeszcze dogadać się w Poznaniu w sprawie rozwiązania umowy. Tutaj właśnie pojawił się problem.

36-latek przyznał, że na drodze do transferu stanął ówczesny trener Dariusz Żuraw. 

- Do niego mam największy żal. [...] Miałem ofertę z Jagiellonii. Nie odszedłem, on mnie zatrzymał. „Nigdzie nie odchodź. Jesteś do odbudowania. Będziesz grał. Nigdzie się nie wybieraj”. [...] Tak się skończyło, że we wrześniu nadal chciałem odejść. Zgłosiły się tylko Wisła Płock i Piast Gliwice. Z Jagiellonii miałem trzyletnią umowę na stole. Idealnie. [...] Pół roku na marne. Byłem zły na to, że biznes klubu ważniejszy od zawodnika. Bo gdyby młody nie zagrał dobrze raz, drugi, trzeci, to damy „Makiego” - tłumaczył.

Emerytowany już zawodnik poświęcił także chwilę Tomaszowi Rząsie, dyrektorowi sportowemu Lecha. 

- Później nie spodobała mi się jeszcze sytuacja. Mam za to żal, że tak mnie w Lechu potraktowali. Byłem pierwszym reprezentantem. Chciałem rozwiązać umowę. Nic nie chciałem. Ja bym nawet od siebie te pieniądze zapłacił. Potem przez trzy miesiące podchodzi do mnie dyrektor sportowy i mówi: „Jak tam Maki, masz jakiś klub?”. Jak może dyrektor coś takiego mówić do reprezentanta? Jak będę dyrektorem, nigdy nie będę tak mówił do zawodnika. Upokarzające trochę. I ty musisz iść na trening z chłopakami, a oni wiedzą, że jesteś odpalony. To było słabe - ocenił.