5 wniosków po El Clásico
2020-10-26 14:58:10; Aktualizacja: 4 lata temuNa Camp Nou w sobotnie popołudnie Real Madryt przyjechał niemalże jak po swoje, wygrywając 3-1. Czego dowiedzieliśmy się z tego meczu i na jakie pytania dostaliśmy odpowiedzi?
1) Zidane z udaną misją ratunkową
Posada francuskiego trenera Realu Madryt przed klasykiem wisiała na włosku. Po porażkach z Cádizem i Szachtarem zaczęto spekulować, czy aby na pewno Zidane ma jeszcze pomysł na drużynę. Jednakże w sobotnim meczu przeciwko Barcelonie widać było jego rękę. Drużyna „Królewskich” miała koncepcje na akcje ofensywne, a także prezentowała bardzo solidną grę w obronie. Praca trenera zaowocowała końcowym sukcesem, a Francuz jako trener wciąż pozostaje niepokonany na Camp Nou (dwie wygrane i trzy remisy).
2) Zidane okazuje się mądrzejszy. PonowniePopularne
Ileż to razy decyzje Zidane’a były kwestionowane. Postawienie na tego czy innego zawodnika niekiedy wywoływało zdziwienie i oburzenie kibiców. Jednak w sobotę Francuz znów wszystkich przechytrzył. Postawienie na Marco Asensio nie było oczywistym rozwiązaniem. Dużo mówiło się o możliwym ustawieniu z czterema pomocnikami, w którym od początku zagrałby Luka Modrić. Jednak hiszpański skrzydłowy bardzo dobrze wywiązywał się ze swoich zadań. Był aktywny w ofensywie, a kiedy Real bronił się przed atakami Barcelony, wracał się do formacji defensywnej, stając się tak naprawdę piątym obrońcą.
Kiedy kontuzji doznał Nacho, na boisku zameldował się Lucas Vazquez. W tym momencie pewnie nie jeden fan „Królewskich” złapał się za głowę i modlił się, aby tylko akcje Barcelony nie szły lewym skrzydłem. Jak się jednak okazało, forma Lucasa okazała się największą niespodzianką spotkania.
Hiszpan nie popełniał błędów w wyprowadzaniu piłki, nie mówiąc już o masie wygranych pojedynków obronnych, gdzie naprzeciwko stawał nawet Leo Messi, ale i on nie mógł przedrzeć się przez świetnie dysponowanego rezerwowego prawego obrońcę. Zidane znów postawił na nieoczywiste rozwiązania i po raz kolejny zagrał na nosie tym, którzy w niego wątpili.
3) Galaktyczny Ramos
Występ Hiszpana w El Clásico stał pod znakiem zapytania ze względu na jego uraz odniesiony w meczu z Szachtarem. Socios „Los Blancos” zaczynali już nerwowo obgryzać paznokcie, mając w pamięci jak ich drużyna wygląda bez swojego lidera, chociażby na przykładzie rewanżowego meczu Ligi Mistrzów w zeszłym sezonie z Manchesterm City. Jednakże ku uciesze kibiców Realu Madryt, 34-letni kapitan wykurował się spotkanie z Barçą. Zdobył gola z rzutu karnego, ale przede wszystkim dyrygował swoimi kolegami z zespołu, jak przystało na lidera. Jest to piłkarz absolutnie nie do zastąpienia. Zasłużenie dostał nagrodę dla piłkarza meczu.
4) Idzie młodość – Ansu Fati wpisuje się do historii
O rekordach Ansu Fatiego słyszymy praktycznie od początku jego występów w koszulce Barcelony. Jest on najmłodszym strzelcem w historii Ligi Mistrzów, FC Barcelony, reprezentacji Hiszpanii, a także od soboty, drugim najmłodszym strzelcem w historii El Clásico.
Fati jest coraz lepszy - w pięciu meczach w tym sezonie LaLigi zdobył cztery gole i zaliczył jedną asystę. Wybrany został także zawodnikiem września w lidze hiszpańskiej. A to wszystko osiągnął jeszcze przed ukończeniem osiemnastego roku życia. Przyszłość Barcelony jest zatem w dobrych rękach, a właściwie nogach.
5) Kolejny klasyk „bez” Messiego
Po odejściu Cristiano Ronaldo wartość El Clásico na pewno spadła. Skończyła się odwieczna rywalizacja Portugalczyka z Messim, która napędzała kibiców futbolu, jak żadna inna. Od przenosin Cristiano do Juventusu minęły już dwa lata, a od tego zdarzenia rozegrane zostało sześć klasyków. Od tamtej pory Leo Messi ma tyle samo goli… co Cristiano Ronaldo.
Messi od sześciu meczów z Realem Madryt nie strzelił gola. Ba, nie zaliczył nawet asysty. W minioną sobotę Argentyńczyk co prawda świetnie podał do Jordiego Albę, który zaliczył zaraz potem asystę przy golu Ansu Fatiego na 1:1, ale wkład Messiego w mecz nie był zbyt okazały. Wspomniany wcześniej Lucas Vazquez, Casemiro czy Federico Valverde na tyle wyłączyli Messiego z gry, że był on praktycznie niewidoczny. Prawdopodobnie dla „Atomowej Pchły” był to ostatni klasyk na Camp Nou, jeśli nie nastąpi zwrot akcji w sprawie jego odejścia po wygaśnięciu umowy latem 2021 roku.
MATEUSZ KOŚCIELNY