Adriano: Po tym dniu moja miłość do piłki nożnej już nigdy nie była taka sama

Adriano: Po tym dniu moja miłość do piłki nożnej już nigdy nie była taka sama fot. FotoPyK
Mateusz Michałek
Mateusz Michałek
Źródło: The Players’ Tribune

Adriano w tekście opublikowanym na The Players’ Tribune wrócił wspomnieniami do 2004 roku i śmierci swojego ojca.

Brazylijski napastnik zawitał do Europy w 2001 roku, przenosząc się z Flamengo do Interu. Mediolańczycy wypożyczyli go do Fiorentiny, a potem grał on jeszcze w Parmie, by w 2004 powrócić do „Nerazzurrich”. Kilka miesięcy później atakujący sięgnął z reprezentacją po triumf w Copa América, samemu zdobywając koronę króla strzelców turnieju (siedem bramek).

We Włoszech Adriano zanotował kilka dobrych sezonów, strzelając łącznie 77 goli w Serie A. Po dysponującym atomowym uderzeniem z lewej nogi „Imperatorze” spodziewano się jednak o wiele więcej. Z czasem pojawiał się on na murawie coraz rzadziej i rzadziej.

Adriano stracił ojca tuż po finale Copa América z Argentyną. Jak sam przyznaje, w ciągu niewiele ponad tygodnia przeszedł on od najszczęśliwszego do najgorszego dnia w swoim życiu.

„Po powrocie do Europy dostałem telefon z domu. Powiedziano mi, że tata zmarł. Miał zawał serca. Naprawdę nie chcę o tym rozmawiać, ale po tym dniu moja miłość do piłki nożnej już nigdy nie była taka sama. Tata kochał piłkę, dlatego pokochałem ją ja. To było takie proste. To było moje przeznaczenie. Występując na boisku, grałem dla swojej rodziny. Strzelając gole, robiłem to dla niej. Kiedy zmarł mój ojciec, piłka nigdy nie była już taka sama.

Byłem we Włoszech, z dala od rodziny, i po prostu nie mogłem sobie z tym poradzić. To takie przygnębiające, stary. Zacząłem dużo pić. Tak naprawdę nie chciałem trenować. To wszystko nie miało nic wspólnego z Interem. Chciałem tylko wrócić do domu.

Szczerze mówiąc, mimo że strzeliłem potem jeszcze wiele bramek w Serie A i fani szczerze mnie kochali, moja radość zniknęła. To był mój tata, wiesz? Nie mogłem tak po prostu nacisnąć guzika i znów poczuć się sobą.

Nie wszystkie urazy są fizyczne, rozumiesz? Gdy uszkodziłem Achillesa w 2011 roku, wiedziałem, że to dla mnie koniec pod względem motorycznym. Można poddać się operacji, przejść rehabilitację i spróbować kontynuować granie, ale nigdy nie będziesz taki sam. Zniknęła moja eksplozywność. Brakowało mi równowagi. Cholera, nadal kuleję i mam dziurę w kostce. Tak samo było, gdy zmarł mój ojciec, tyle że blizna była wewnątrz mnie.

„Człowieku, co się stało z Adriano?”

To proste, bracie.

Mam dziurę w kostce i jedną w duszy.

W 2008 w Interze nadszedł czas Mourinho i wszystkiego było za dużo. Prasa śledziła mnie dosłownie wszędzie. „Panie, zabierz mnie stąd” - mówiłem. Po prostu nie mogłem sobie z tym poradzić. Dostałem powołanie do reprezentacji, a zanim wyjechałem, Mourinho zapytał: „Nie wrócisz, prawda?”. „Wiesz o tym” - odpowiedziałem. Bilet w jedną stronę, bracie.

Prasa czasami nie rozumie, że jesteśmy tylko ludźmi. Bycie „Imperatorem” wiązało się z ogromną presją. Przybyłem znikąd. Byłem dzieckiem, które po prosto chciało grać w piłkę, a potem napić się drinka ze swoimi ludźmi. Wiem, że w dzisiejszych czasach nie słyszy się tego od wielu piłkarzy, ponieważ wszystko jest takie poważne i wiąże się z wielkimi pieniędzmi, ale jestem szczery. Nigdy nie przestałem być tym dzieciakiem z faweli.

Media informowały potem, że zniknąłem. Mówili, że wróciłem do faweli, ćpię i przedstawiali różne szalone historie. Publikowali moje zdjęcia, dodając, że otaczają mnie gangsterzy i moja historia w ogóle jest tragedią. Mogę się tylko śmiać. Oni nie wiedzą, co robią, mówiąc takie rzeczy.

Po prostu wróciłem do moich ludzi, moich przyjaciół, mojej społeczności. Nie chciałem mieszkać w zamku na wzgórzu z dala od wszystkich. Wróciłem do osób, które znały mnie jeszcze, gdy byłem ADI-RANO i jadłem popcorn w autobusie.

Wszystko ma oczywiście swoją cenę. Byłem bez formy - fizycznej i psychicznej. Wiedziałem, że potrzebuję pomocy, więc ostatecznie pojechałem do São Paulo, by uzyskać pomoc od REFFIS. Zacząłem spotykać się z psychologiem, który pomagał mi radzić sobie z depresją i mogłem się odbudować.

Tutaj muszę okazać swoją wdzięczność panu Morattiemu. Pozwolił mi mieć swoją przestrzeń. Doskonale wiedział, co przechodzę. Kilka razy podróżowałem z Włoch do Brazylii i z powrotem. Nie mogłem go jednak okłamywać.

Pewnego dnia Moratti zadzwonił do mnie, pytając, jak się czuję.

„Nie mogę tak dłużej. Muszę zostać w Brazylii” - odparłem.

Zaakceptował to. Pozwolił mi odejść. Bardzo go za to szanuję.

„Adriano porzucił miliony, by wrócić do domu”.

Tak, może i zrezygnowałem z milionów. Ale jaką cenę zapłacilibyście za swoją duszę?

Śmierć ojca mnie załamała. Chciałem znów poczuć się sobą. Nie brałem jednak żadnych narkotyków. Czy piłem? Oczywiście. Cholera, tak. Zdrowie, bracie. Słuchaj, jeśli zbadasz moje siki, z ręką na sercu mówię ci, że nie znajdziesz żadnych narkotyków w moim organizmie. Ale na pewno znajdzie się tam trochę alkoholu. Ten kubek na siki prawdopodobnie zmętnieje jak caipirinha”.

Cały tekst TUTAJ

Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] Robert Lewandowski za 500 tysięcy euro?! Znany klub przegapił życiową okazję Robert Lewandowski za 500 tysięcy euro?! Znany klub przegapił życiową okazję „Erik Expósito był jedną nogą w nowym klubie” „Erik Expósito był jedną nogą w nowym klubie” Waldemar Sobota ponownie w reprezentacji Polski? Była gwiazda Śląska Wrocław radzi sobie w nowej dyscyplinie Waldemar Sobota ponownie w reprezentacji Polski? Była gwiazda Śląska Wrocław radzi sobie w nowej dyscyplinie Napastnik odejdzie z Legii Warszawa?! Napastnik odejdzie z Legii Warszawa?! Transfery - Relacja na żywo [29/03/2024] Transfery - Relacja na żywo [29/03/2024] Xabi Alonso zaskoczy wszystkich?! Sensacyjna decyzja wisi w powietrzu Xabi Alonso zaskoczy wszystkich?! Sensacyjna decyzja wisi w powietrzu „Kot bijący się echem w zupełnej d*pie”. Artur Boruc odpowiada TVP Sport „Kot bijący się echem w zupełnej d*pie”. Artur Boruc odpowiada TVP Sport

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy