Przedstawiciele „Kolejorza” zainwestowali rekordowe 1,8 miliona euro w sprowadzenie skrzydłowego w trakcie letniego okna transferowego z RSC Charleroi.
Już wtedy mieli oni świadomość, że nie przyjdzie mu zbyt szybko zadebiutować w nowych barwach z powodu przechodzenia rekonwalescencji po przebytym urazie.
Absencja reprezentanta Iranu znacząco się jednak przedłużyła i po raz pierwszy w koszulce Lecha Poznań pokazał się dopiero w listopadzie. Od tego czasu wystąpił w pięciu meczach, w których nie zanotował ani trafienia, ani asysty.
Ten mizerny dorobek nie okazał się przeszkodą dla selekcjonera Amira Ghalenoeia, który umieścił 27-letniego zawodnika w kadrze drużyny narodowej na Puchar Azji.
Ta informacja nie była naturalnie korzystna dla ekipy z województwa wielkopolskiego, ponieważ Ali Gholizadeh opuścił drugi z rzędu okres przygotowawczy.
Sztab szkoleniowy liczył po cichu na sensacyjne rozstrzygnięcia na trwającym turnieju, co przyśpieszyłoby powrót skrzydłowego. Iran okazał się jednak bezkonkurencyjny w fazie grupowej, gdzie ich piłkarz otrzymał szansę pokazania się w ostatnim pojedynku przeciwko Zjednoczonym Emiratom Arabskim (2:1).
Pojawił się on także na ostatni kwadrans regulaminowego czasu gry w pojedynku 1/8 finału z Syrią. Wówczas na tablicy wyników widniał niespodziewanie wynik remisowy. Utrzymał się on do 90 minuty, co oznaczało konieczność rozegrania dogrywki. W niej rezultat pozostał bez zmian i w efekcie o końcowym rozstrzygnięciu decydowały rzuty karne.
Te minimalnie lepiej wykonywali Irańczycy. Dzięki temu pozostają w grze o wygranie Pucharu Azji. W następnej fazie przyjdzie im powalczyć o awans do półfinału z Japonią.
Wspomnianemu Gholizadehowi nie było dane egzekwować jedenastki, ponieważ tuż przed końcem dogrywki został zdjęty z boiska, by ustąpić miejsca Mehdiemu Torabiowi, który podszedł do czwartej serii rzutów karnych i umieścił futbolówkę w siatce Syrii.