Włoch wiele czasu poświęcił Realowi, ostatniemu zespołowi, który prowadził. Doświadczony szkoleniowiec przyznał, że czuł się nieszczęśliwy odchodząc z Madrytu i choć nie zgadzał się z decyzją działaczy, to ją uszanował. Nie ukrywał, że bardzo przywiązał się do zawodników "Królewskich" i uwielbiał prowadzić drużynę ze stolicy.
Ancelotti cofnął się także jeszcze bardziej wstecz, niejako podsumowując swoją dotychczasową przygodę z ławką trenerską. Wskazał między innymi, który przegrany mecz był dla niego najgorszy.
- Madryt był najtrudniejszym miejscem pracy. Takiego ciśnienia nie czułem nawet w Mediolanie. Czy porażka z Liverpoolem w 2005 roku to moje najgorsze doświadczenie? Nie, klęska z Atletico (0-4) bardziej mnie boli - powiedział Ancelotti.
- Jeżeli nie wygrywasz nic z Realem, zostajesz zwolniony. Gdybym nie wygrał Ligi Mistrzów, moja przygoda skończyłaby się już po pierwszym sezonie. Wiedziałem do jakiego miejsca przychodzę i mogłem odmówić, ale trenować zespół z Santiago Bernabeu to największe wyzwanie na świecie - dodał.
- Może niewielu już pamięta, ale to był sezon, gdy mieliśmy serię 22 zwycięstwa z rzędu. Wszystko to stało się jednak nieważne 7 lutego, gdy nadeszły te nieszczęsne derby Madrytu - zakończył.