André Onana: Odchodzę z Ajaksu, FC Barcelona to mój dom i pierwsza opcja

2021-12-14 19:04:30; Aktualizacja: 2 lata temu
André Onana: Odchodzę z Ajaksu, FC Barcelona to mój dom i pierwsza opcja Fot. Cosmin Iftode / Shutterstock.com
Kamil Freliga
Kamil Freliga Źródło: Sport

Kameruński bramkarz André Onana po sześciu latach opuści Ajax Amsterdam. W wywiadzie z katalońskim „Sportem” opowiedział o swoim zawieszeniu za doping i przyszłości.

Golkiper wychowany w Akademii Samuela Eto'o trafił do Barcelony w 2010 roku, ale jak niemal wszyscy koledzy swojego rocznika nie dostał szans w pierwszej drużynie i po pięciu latach odszedł do Ajaksu Amsterdam, szybko stając się jedną z twarzy holenderskiego klubu. Pozycje bramkarza numer „1” Onanie zabrało dopiero dziesięciomiesięczne zawieszenie, które w listopadzie dobiegło końca.

– To był bez wątpienia najtrudniejszy czas w mojej karierze, ale co cię nie zabije, to cię wzmocni. Sytuacja była skomplikowana ze względu na otaczających mnie ludzi, którym trudno było wytłumaczyć, co się stało. Nigdy nie piłem i nie paliłem, a nagle zostałem oskarżony o uzależnienie od narkotyków – mówił 25-latek.

– Naprawdę było tak. Graliśmy we Włoszech z Atalantą, a dzień później obudziłem się z bólem głowy. Poszedłem wziąć pigułkę, ale moja żona była wtedy świeżo po urodzeniu dziecka, miała problemy z odchodzeniem wód i zażywała tabletki, które pomagały je zatrzymać. Wyglądają bardzo podobnie do tych przeciwbólowych, były też w tym samym miejscu. Tego dnia przed treningiem była kontrola antydopingowa, a po niej powiedzieli mi, że mam pozytywny wynik testu. Nie wierzyłem. Śmiejąc się, pytałem, czy mam teraz twarz w ciąży. Było ciężko, nawet UEFA uznała, że to niezamierzony błąd. Że ta pigułka nie wpływa na grę. Że doping nie pomaga bramkarzom - podkreślił.

Za pomyłkę Onana został początkowo zawieszony nawet na dwa lata, ale jak sam przyznaje, nawet ci, którzy ją przyznali, wiedzieli, że to śmieszne. Kameruńczyk jest według siebie jedynym poszkodowanym całej sytuacji. Nigdy nie zamierzał jednak zakończyć karierę, a przymusową, ostatecznie skróconą przerwę potraktował jako kolejne wyzwanie.

Do gry wrócił w barwach reprezentacji, w meczu Kamerun - Malawi, potem występując też przeciwko Wybrzeżu Kości Słoniowej, a w barwach Ajaksu - z Beşiktaşem w Lidze Mistrzów.

– To niesamowite, Kamerun wspierał mnie od pierwszej minuty za wszystko, co zrobiłem dla tego kraju. Puchar Narodów Afryki będzie niesamowity, zagramy przed własnymi fanami, to coś historycznego. Doprowadzę mój kraj na sam szczyt, mamy kulturę wygrywania. 

Onana, który w drużynie narodowej występuje z opaską kapitańską na ramieniu, w następnym sezonie nie będzie już bronił dostępu do bramki Ajaksu, z którym zdecydował się nie przedłużać kontraktu. Mówi się, że bramkarz ma być już dogadany z Interem Mediolan. Sam jednak zaprzecza tym plotkom, pozytywnie wypowiadając się także o klubie, w którym zaczęła się jego europejska kariera. Wcześniej podsumował jednak swój pobyt w Amsterdamie.

– Kiedy otwiera się jakieś drzwi, to kiedyś trzeba je też zamknąć. Stworzyłem tutaj historię, ale pora na podążenie nową ścieżką. Wspaniały był ten rok, kiedy ograliśmy Real Madryt i Juventus, ale ja na zawsze zapamiętam finał Ligi Europy z Manchesterem United. Miałem 19 lat a przyszło mi rywalizować z piłkarzami, którymi dopiero co sterowałem na PlayStation. Przegraliśmy, ale wiele się nauczyłem i od tamtej pory nikogo się już nie boję. Do teraz.

– Mamy na oku kilka drużyn, do których mogę trafić, ale nie podjąłem jeszcze decyzji. Na razie czekam. Chcę zobaczyć, który projekt okaże się dla mnie najlepszy. W piłce może się wydarzyć wszystko. Ważny jest dla mnie aspekt sportowy, chcę grać co tydzień. Barcelona to nadal jeden z najlepszych klubów na świecie. Mówi się też o Interze i Arsenalu. Ale niczego nie zdecydowałem. 

Kolejne pytania dotyczyły już tylko „Dumy Katalonii”. Onana zdradził, że cały czas jest w kontakcie z klubem, pozostaje z nim w dobrych relacjach. Spytany wprost, czy będzie to jego pierwszy wybór, odpowiedział:

– Oczywiście, to jest i zawsze będzie mój dom, tam się wychowałem.

Dopytany na koniec o to, czy wyobraża sobie grę na Camp Nou, był już w swoich zapowiedziach bardziej ostrożny.

– Tak, z całą pewnością, chcę tam kiedyś zagrać, ale w futbolu niczego nie można być pewnym. Dziś jestem tutaj, ale nikt nie wie, gdzie będę jutro. Tylko Bóg wie, co się wydarzy – zakończył bramkarz rodem z Kamerunu.