Antonio Rüdiger żegna się z Chelsea. Wyjątkowy list

Antonio Rüdiger od przyszłego sezonu będzie występował w Realu Madryt. Niemiecki stoper z tego powodu opublikował tekst pożegnalny dla fanów Chelsea. Opowiada w nim o finale Ligi Mistrzów, dziwnym zwyczaju N'Golo Kanté i wstrząsającej wycieczce do Sierra Leone.

Platforma The Players' Tribune jest źródłem wielu ciekawych anegdot i historii, którymi dzielą się na niej sami sportowcy. Antonio Rüdiger w związku z zakończeniem swojej przygody w Chelsea pożegnał się za jej pomocą ze społecznością zgromadzoną wokół londyńskiego klubu, a także opisał swoje emocje związane z wygraniem Ligi Mistrzów. Zanim jednak do tego przeszedł poświęcił kilka linijek tekstu swojemu koledze - N'golo Kante.

Francuski pomocnik uchodzi za postać niezwykle skromną i lekko zagubioną w tym całym, nasyconym blichtrem życiu piłkarza. Dzięki temu, Kanté jest osobą niezwykle lubianą przez kibiców i innych zawodników. Rüdiger także jest oczarowany filigranowym Francuzem, co udowodnił opublikowanym tekstem.

„Nie ważne co powiedziałem temu facetowi, ten po prostu patrzył na mnie i kiwał głową, jakby myślał, że wszystko, co powiedziałem, jest naprawdę interesujące. I robił to… Naprawdę nie wiem, jak to wytłumaczyć na papierze. Musisz to usłyszeć. Za każdym razem, gdy do niego mówiłem wydobywał z ust dźwięk, coś jakby *klik,klik,klik*. Człowieku, dosłownie myślałem, że coś z nim jest nie tak. Pewnego dnia w końcu zapytałem go: N'Golo, dlaczego tak mówisz? Co się z tobą dzieje, bracie?” - napisał Niemiec.

„Widzisz, na osiedlu, gdzie dorastał w Paryżu, zawsze wydają ten dźwięk. To jak slang na „tak”. Nie wiem, jak to się zaczęło, ale tak właśnie tam robią. Pomyślałem, że to takie zabawne, bo pochodzę z podobnej dzielnicy w Niemczech, ale nigdy w życiu czegoś takiego nie słyszałem. Wszystko w N'Golo jest autentyczne. Nawet Mini Cooper — ludzie się z niego śmieją, ale kryje się za nim prawdziwa historia. Marzył, aby dostać się do Premier League, a Mini był pierwszym samochodem, który kupił po przyjeździe do Anglii. Więc dla niego to nie tylko samochód. Ma głębokie znaczenie”.

W dalszej części niemiecki obrońca skupił się na finale Ligi Mistrzów z Manchesterem City.

„Sam mecz był piękny, bo wygraliśmy z niesamowitą drużyną City, broniąc się jako zespół i uderzając ich kontrami. Walczyliśmy o życie i ostatecznie zostaliśmy mistrzami. Po ostatnim gwizdku biegałem jak szalony, a Tuchel akurat szedł w moją stronę i mocno go przytuliłem. To była dla mnie wyjątkowa chwila i zawsze będę mu wdzięczny, bo dał mi szansę, o której nie zapomnę do samej śmierci” - czytamy w tekście.

Rodzina przyszłego zawodnika Realu Madryt pochodzi ze Sierra Leone, z którego uciekła po rozpoczęciu wojny domowej. Rüdiger do afrykańskiego kraju wrócił po wielu latach. Wizyta ta, jak się okazało zmieniła mocno wpłynęła na niego.

„Tam skąd pochodzę, presja nie dotyczy piłki nożnej. Presja polega na tym, że nie wiesz, co zjesz jutro. Za każdym razem, gdy czuję najmniejszą presję, kiedy sznuruję buty przed meczem piłkarskim, myślę o konkretnym wspomnieniu i od razu jestem spokojny. Kiedy po raz pierwszy wróciłem do Sierra Leone z rodzicami po wojnie domowej, jechaliśmy taksówką z lotniska i utknęliśmy w korku. Siedzieliśmy tam bez ruchu, a ja patrzyłem przez okno na całą biedę i głód”.