Drużyna z Bałkanów zdążyła w trwającej przerwie na mecze międzynarodowe napsuć krwi Francuzom (1:1), z którymi zremisowała pojedynek w ramach eliminacji Mistrzostw Świata.
Ekipa prowadzona przez Iwajło Petewa mogła tym samym w dobrym humorze rozpocząć przygotowania do kolejnego kwalifikacyjnego starcia z Kazachstanem, które miało zostać rozegrane po blisko tygodniowej przerwie z uwagi na rywalizowanie o awans na mundial w pięciozespołowej grupie.
Przedstawiciele Związku Piłki Nożnej Bośni i Hercegowiny postanowili jednak wypełnić lukę powstałą w kalendarzu FIFA i zorganizowali swojej drużynie towarzyskie spotkanie z... olimpijskim zespołem Kuwejtu (1:0).
Dziennikarz Saša Ibrulj odniósł się w krytyczny sposób do pomysłu rozgrywania takiego meczu, który cieszył się jedynie śladowym zainteresowaniem kibiców obecnych na trybunach i zaznaczył, że sam poziom azjatyckiego rywala podopiecznych byłego trenera Jagiellonii Białystok wskazywał na to, że korzystniejszym rozwiązaniem dla ekipy z Bałkanów byłoby postawienie na wewnętrzny sparing lub starcie z reprezentacją złożoną z zawodników z rodzimych rozgrywek.
Podobne zdanie na zaistniałą sytuację wyraził Asmir Begović. Były już członek bośniackiej kadry odniósł się do jednego z wpisów zamieszczonych przez Ibrulja na Twitterze i posunął się nawet do wysunięcia daleko idących oskarżeń wobec działaczy i selekcjonera.
„Taka prawda. Prowadzą nas przestępcy. Vico, Miske, Petew i banda agentów. Zamiast być drużyną piłkarską jednoczącą kraj, staliśmy się przedmiotem na eBayu, który wypełnia kieszenie przestępców” - napisał 34-latek, który jest obecnie związany z Evertonem.