Banaczek lepszy w pojedynku dwóch strażaków. Lechia już w pierwszej ósemce Ekstraklasy!

2015-12-12 19:30:23; Aktualizacja: 8 lat temu
Banaczek lepszy w pojedynku dwóch strażaków. Lechia już w pierwszej ósemce Ekstraklasy! Fot. Transfery.info
Źródło: Transfery.info

Wybuchy, bomby, biały dym i piękne akcje. Lechiści zdeklasowali swoich przyjaciół z Krakowa i po widowiskowej grze odprawili ich do domu z bagażem dwóch goli i miejscem w grupie spadkowej.

Mecze przyjaźni – często widowiska, na które nie warto poświęcać nawet chwili uwagi. Na trybunach panuje sielska atmosfera do tego stopnia, że od wzajemnych komplementów aż boli głowa. Piłkarze podobnie jak kibice w iście romantycznym nastroju nie chcą wyrządzić sobie krzywdy. Powyższego obrazka obawialiśmy się również dziś, wszak aż cztery z ostatnich sześciu meczów obydwu drużyn zakończyło się podziałem punktów.

Nieopierzeni

Sobotniego pojedynku z pewnością nie mogliśmy nazwać meczem przyjaźni w kontekście dwójki trenerów. Zarówno Dawid Banaczek jak i Marcin Broniszewski zastąpili swoich byłych szefów na fotelu szkoleniowca pierwszej drużyny, a każdy z nich chciał zwycięstwem spłacić zaufanie prezesów. Niezwykle trudną sytuację miał opiekun „Białej Gwiazdy”. Wiślacy notują rozczarowującą serię trzech przegranych meczów, a dzisiejsze spotkanie wcale nie pomogło byłemu asystentowi Franciszka Smudy i Kazimierza Moskala. Chociaż obaj trenerzy mają podobne doświadczenie na tym stanowisku w Ekstraklasie, to Broniszewski może zazdrościć Banaczkowi jednego: składu. O aktualnym opiekunie Wisły ciepło wypowiadają się wszyscy jego poprzedni zwierzchnicy, ale same opinie mu nie pomogą. W przypadku wiślaków ciągle aktualne jest przysłowie: „tak krawiec kraje, jak mu materii staje” i trzeba mieć w czym rzeźbić. Dzisiejszy pojedynek pokazał ile Broniszewskiemu brakuje, aby zostać trenerskim Leonardo da Vinci.

Peszko z Milą dają sygnał

- Staram się cały czas prowadzić rozmowy z zawodnikami na różne tematy i sądząc po ostatnich treningach ma to wymierne efekty i nasza gra zmierza w dobrym kierunku - mówił przed sobotnim spotkaniem trener Lechii Dawid Banaczek. Oglądając już ostatni pojedynek biało-zielonych dało się odnieść wrażenie, że coś drgnęło w tej drużynie. Zalążki ciekawych akcji, solidna defensywa i to czego nie może brakować klasowemu zespołowi – szczęście.

Dzisiejszym zwycięstwem gdańszczanie pokazali, że ich nowy trener nie jest tylko gadułą, a rozsądnie myślącym facetem, który jak najszybciej chce poskładać personalnie najsilniejszą ekipę w stawce. Efekty wspomnianej terapii widać było na boisku. Lechiści od pierwszego gwizdka sędziego wyszli na murawę Gdańskiego stadionu z zamiarem zwycięstwa. Momentami dziwiliśmy się, że zespół, który do niedawna okupował dolne rejony tabeli, na co złożyła się seria pięciu przegranych meczów, potrafi w swobodny sposób wymienić pięć-sześć podań na połowie przeciwnika i stworzyć zagrożenie pod bramką Cierzniaka. 

Prym w grze gospodarzy wiódł duet Peszko-Mila. Najbardziej krytykowani reprezentanci Polski głęboko do serca wzięli sobie powagę dzisiejszej sytuacji. W tym samym czasie, kiedy Adam Nawałka obserwował losowanie naszych grupowych rywali w finałach Mistrzostw Europy we Francji, gdański duet na boisku robił wszystko, aby selekcjoner od razu po powrocie do hotelu musiał obejrzeć powtórkę tego meczu. „Peszkin” ambicją i zaangażowaniem mógł obdzielić wszystkich piłkarzy „Białej Gwiazdy”, bo były skrzydłowy był praktycznie zawsze tam, gdzie piłka. Sebastian Mila w końcu zagrał w Lechii na miarę oczekiwań kibiców. Były kapitan Śląska Wrocław odstaje od przeciwników pod względem szybkościowym, ale nadrabia sprytem, ustawieniem, prostopadłym podaniem i celnym dośrodkowaniem.

Wiślacy w fatalnych nastrojach wyjeżdżają z Gdańska. Czwarty przegrany mecz z rzędu, ósmy w tym sezonie, w którym „Biała Gwiazda” nie zdobyła gola, ale ciężko je strzela skoro nie potrafi się wymienić co najmniej trzech celnych podań i oddaje się jeden celny strzał na bramkę przeciwnika. Marcin Broniszewski musi szybko znaleźć sposób na wyjście z kryzysu, bo w następnej kolejce jego piłkarze zmierzą się z Pogonią i w przypadku porażki świąteczną przerwę spędzą w grupie spadkowej. Odmienne nastroje panują w obozie Lechii. Drugie zwycięstwo z rzędu, w dodatku bez straty gola, dało jej awans do czołowej ósemki ze stratą czterech punktów do piątego Ruchu. Skoro zaczyna im tak dobrze iść, to czy warto rozglądać się za nowym trenerem?