Bartłomiej Drągowski od zera do bohatera. Szalony hitowy mecz Panathinaikosu
2024-02-21 21:52:48; Aktualizacja: 9 miesięcy temuPanathinaikos zameldował się w finale Pucharu Grecji po wygraniu konkursu jedenastek z PAOK-iem. Kluczową rolę w odniesieniu zwycięstwa przez zespół z Aten odegrał Bartłomiej Drągowski.
Reprezentant Polski nie rozpoczął najlepiej swojej przygody z „Zielonymi Koniczynkami” i momentalnie znalazł się w ogniu krytyki fanów greckiego zespołu, którzy domagali się zesłania go do rezerw po dwóch poniesionych porażkach.
Trener Fatih Terim nie uległ jednak presji i w dalszym ciągu stawiał na Bartłomieja Drągowskiego. Przełożyło się to na zachowanie trzech czystych kont w kolejnych czterech występach.
Dlatego nikogo nie dziwił już fakt, że nasz rodak wybiegł w podstawowej jedenastce na rewanżowe spotkanie z PAOK-iem w półfinale Pucharu Grecji.Popularne
W pierwszym spotkaniu Panathinaikos odniósł korzystny dla siebie rezultat na wyjeździe w postaci zanotowania skromnego zwycięstwa. W związku z tym kibice liczyli na to, że na własnym terenie uda się obronić tę przewagę.
Niestety ekipa z Salonik wyrównała stan rywalizacji w drugiej połowie i na domiar złego objęła prowadzenie w dogrywce po trafieniu Tomasza Kędziory i gdy wydawało się, że to trafienie zapewni awans ich rywalom to gola na wagę konkursu jedenastek strzelił w doliczonym czasie Dimitrios Limnios.
Rzuty karne nie rozpoczęły się najlepiej dla gospodarzy, ponieważ już w pierwszej serii pomylił się Andraž Šporar. Z kolei goście raz za razem znajdywali sposób na pokonanie Drągowskiego aż do decydującej kolejki, w której nasz bramkarz zatrzymał uderzenie Kiriła Despodowa.
Mimo to PAOK jeszcze dwukrotnie znajdował się w uprzywilejowanej pozycji do zamknięcia rywalizacji po pudłach graczy Panathinaikosu, ale 26-letni bramkarz utrzymał nerwy na wodzy i jeszcze dwukrotnie przywrócić swój zespół do życia, co w końcu pozwoliło mu przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść po tym, jak Mbwana Samatta nie trafił w dziewiątej serii w światło bramki.
Tym samym reprezentant Polski przeszedł drogę z piekła do nieba i stał się teraz bohaterem fanów ateńskiej drużyny, która musi jeszcze poczekać na finałowego przeciwnika - zostanie nim lepszy z pary Aris Saloniki - Panetolikos. Pierwsze spotkanie obu ekip padło łupem tej pierwszej (1:0).