Bijatyka na meczu żony przyczyną wpadek Daniela Stefańskiego? Na spotkaniu Ekstraklasy pojawił się „na styk”

2024-04-04 11:58:28; Aktualizacja: 7 miesięcy temu
Bijatyka na meczu żony przyczyną wpadek Daniela Stefańskiego? Na spotkaniu Ekstraklasy pojawił się „na styk” Fot. FotoPyK
Norbert Bożejewicz
Norbert Bożejewicz Źródło: TVP Sport | Kanał Sportowy

Sędzia Daniel Stefański nie ma ostatnio najlepszej prasy. W ostatniej serii gier popełnił parę rażących błędów w meczach Ekstraklasy. Wpływ na to mogły mieć wydarzenia ze spotkania z udziałem jego żony Karoliny Bojar-Stefańskiej.

Arbiter z Bydgoszczy nie cieszy się dużą sympatią kibiców piłkarskich. Trudno z resztą znaleźć sędziego, który byłby lubiany przez większość fanów poszczególnych drużyn. A ci w mniej lub bardziej zdecydowany sposób obrażają rozjemców spotkań z udziałem swoich zespołów w zależności od liczby kontrowersyjnych decyzji.

Nie tak dawno Daniel Stefański był uczestnikiem wzbudzającego duże emocje spotkania Wisły Kraków z Widzewem Łódź, w którym uznano bardzo wątpliwie trafienie Ángela Rodado, pozwalające gospodarzom pozostać w grze o awans do półfinału Pucharu Polski. Następnie ten cel udało się osiągnąć i później pokonać Piasta Gliwice na drodze do udania się na Stadion Narodowy w dniu 2 maja.

Wspomniany sędzia nie był odpowiedzialny za zatwierdzenie tej bramki, ponieważ zasiadał na VAR-ze i zasugerował głównemu Damianowi Kosowi, że powinien go anulować. Ten po otrzymanej sugestii oraz obejrzeniu powtórki nie zmienił ostatecznie zdania.

W ostatni weekend rolę się odwróciły, ponieważ 46-latek nie dopatrzył się błędu Szymona Marciniaka w sobotnim starciu Piasta Gliwice ze Śląskiem Wrocław (2:2) i nie poinformował go o możliwym wystąpieniu faulu przy trafieniu dla zespołu gości.

Następnie sam w charakterze głównego rozjemcy w poniedziałek nie zdecydował się na ukaranie gracza Stali Mielec czerwoną kartką po ostrym wejściu w zawodnika Lecha Poznań (0:0), mimo że Wojciech Myć, zasiadający na VAR-ze, przekazał mu odmienne stanowisko.

Wpływ na tę serię pomyłek 46-latka mogły mieć wydarzenia sprzed meczu Piasta Gliwice ze Śląskiem Wrocław, kiedy to jako widz uczestniczył w spotkaniu prowadzonym przez żonę Karolinę Bojar-Stefańską pomiędzy Naprzodem Brwinów a Partyzantem Leszno w warszawskiej A-klasie.

Zakończył się on olbrzymim skandalem po wybuchu bijatyki na boisku. W konsekwencji pani sędzia pokazała sześć czerwonych kartek oraz cztery żółte, choć świadkowie twierdzą, że powinna być dużo bardziej surowsza w ocenie całego zdarzenia i wcześniej lepiej zapanować nad zapędami graczy.

Rafał Rostkowski, opisujący całe wydarzenie w Kanale Sportowym, zapewnił jednocześnie, że okoliczności wydarzenia zostały nagrane, ale w tajemniczych okolicznościach wideo zniknęło z sieci. Na spotkaniu nie było też obserwatora z ramienia związku, dlatego wnioski z tego pojedynku zostaną wyciągnięte na podstawie opisu sporządzonego przez Bojar-Stefańską.

Ekspert do spraw sędziowskich zapewnia też, na podstawie otrzymanych informacji, że do około godziny 13:30 towarzyszył jej mąż. Tym samym miał w przybliżeniu cztery godziny na to, aby dostać się do Gliwic, gdzie o 17:30 rozpoczynało się starcie Piasta ze Śląskiem.

Z jego wyliczeń wynika, że przejazd z miejsca na miejsce zgodnie z obowiązującymi przepisami w ruchu drogowym oznaczałby, że pojawiłby się w Gliwicach na około godzinę przed meczem, a gdyby jeszcze odwiózł małżonkę do domu w Warszawie, to pojawiłyby się praktycznie tuż przed jego startem.

Bez względu na powyższy scenariusz, po byciu świadkiem powyższego zdarzenia na pewno nie mógł być w pełni skoncentrowany na powierzonym mu zadaniu.

Rostkowski zaznacza również, że utrzymanie dobrej formy psychofizycznej jest problemem dla wszystkich sędziów, którzy muszą przemieszczać się pomiędzy poszczególnymi miejscowościami w przeciągu jednej kolejki, by na jednym prowadzić pojedynek i następnie na drugim (w przeciągu dnia lub dwóch) zasiadać na VAR-ze lub odwrotnie.