Boruc szczerze o swoich problemach i planach na przyszłość. „Jechałem na bajerze. Myśleć zacząłem dopiero po latach”
2019-11-18 13:09:51; Aktualizacja: 5 lat temuArtur Boruc zdradził w rozmowie z Mateuszem Skwierawskim na łamach „WP SportoweFakty”, że popełnił w swoim życiu wiele błędów i trochę zbyt późno wyciągnął z tego właściwe wnioski.
Doświadczony bramkarz uchodził swego czasu za jednego z najlepszych graczy w swoim fachu na świecie. Wielu ekspertów zarzucało mu, że przez swój sposób bycia nie wykorzystał nadarzającej się szansy na zrobienie jeszcze większej kariery.
Sam zainteresowany nie ma do siebie większych pretensji o to, że nie zdecydował się w pewnym momencie na transfer do jednego z czołowych europejskich klubów, ale wskazuje swoje najważniejsze mankamenty, które sprawiły mu w życiu zawodowym i prywatnym wiele problemów. Jedną z nich była między innymi „sodówka”, z którą Boruc mierzył się w Legii Warszawa oraz Celticu.
- Sodówka jest czymś naturalnym w sporcie wyczynowym. Zwłaszcza kiedy osiągasz sukcesy i pojawiają się duże pieniądze. Ludzie, którzy pod względem finansowym mogą pozwolić sobie na więcej, są z góry lepiej traktowani. Mają wtedy poczucie, że dzięki kasie można więcej i tak właśnie psuje się głowa. Myślę, że nie trzeba nawet wyjeżdżać z kraju, zawodnikom z naszej ligi też odbija, mają dobre kontrakty jak na polskie warunki, co później przekłada się na ich zachowanie - przyznał 39-latek, który mógł sobie szybciej poradzić z tym kłopotem, gdyby trafił na odpowiednich ludzi na tym etapie swojej kariery.Popularne
- Na pewno masz większe szanse, jeżeli otaczasz się ludźmi, którzy powiedzą ci w twarz, że przeginasz, bo w momencie, gdy dobrze sobie radzisz, widzisz się w krzywym zwierciadle. W tamtym czasie na nowo poznałem swoich przyjaciół, to była cenna lekcja. Konkretna weryfikacja nastąpiła po rozwodzie, nie zostało mi wielu znajomych z tamtego okresu. Uświadomiłem sobie wtedy, co robię dobrze, a co nie - uważa Boruc.
- Nie zadawałem sobie pytań, po co gram, do czego mnie to doprowadzi, co jest tak naprawdę ważne. Po prostu to robiłem. Jesteś młody, rozpoznawalny, co trochę łechta ego, zarabiasz pieniądze i trochę się w tym gubisz. Myśleć zaczynasz dopiero po latach i dochodzisz do wniosku, że tak naprawdę przez większy czas jechałeś na bajerze, a mogłeś zrobić coś poza piłką, albo kilka rzeczy załatwić w inny sposób - dodał 65-krotny reprezentant Polski.
Doświadczony bramkarz nie ma wątpliwości, że negatywny wpływ na jego życie miał także alkohol.
- Z jednej strony alkohol czasami pomagał, bo na przykład na rauszu starałem się dwa razy bardziej i rzeczywiście dzięki temu lepiej szło mi na boisku. Ale często przeszkadzał w życiu.Wydawało mi się wtedy, że jest mi potrzebny. Że pijąc, robię dobrze, że to słuszna decyzja. Zresztą, to był etap, w którym każdą swoją decyzję uznawałem za fajną. Młodzieżowa głupawka - to chyba dobre określenie. W Legii bardzo długo nie mogłem pić alkoholu, ponieważ się leczyłem. W Szkocji dostosowałem się do tamtejszych zwyczajów. Na Wyspach idzie się ze znajomymi do pubu, zamawia piwa i siedzi. W Glasgow było z kim, wychodziliśmy czasem z Johnem Hartsonem, Chrisem Suttonem, Stilijanem Petrowem czy Neilem Lennonem. Uczestniczyłem w tym wszystkim całym sobą. Myślałem, że tak trzeba, nie protestowałem, nie czułem, że wypadałoby coś zmienić. Zamknąłem się w czymś takim na kolejne kilka lata i w tym tkwiłem - przyznał golkiper, który jest związany z Bournemouth do końca obecnego sezonu i na razie nie wie, czy jeszcze zdecyduje się na zawarcie kontraktu z tym lub innym klubem.
- Chciałbym żeby młodsza córka skończyła szkołę w Bournemouth, odpowiednik polskiej podstawówki, to byłoby idealne rozwiązanie, Amelia potrzebuje na to półtora roku. Co później? Plan jest taki, żeby wyjechać z rodziną do Stanów Zjednoczonych pożyć sobie chwilę albo dłużej - powiedział Boruc, który nie myśli jednak o kontynuowaniu kariery w MLS.
- Po wojażach w Glasgow i Anglii chciałbym w końcu budzić się codziennie ze słońcem na twarzy. Od dawna rozmawiamy z Sarą o Los Angeles- dodał 39-latek.
Tym samym medialne spekulacje na temat możliwego zakończenia przygody z futbolem przez doświadczonego bramkarza w barwach Legii Warszawa wydają się coraz mniej realne.
- Pytanie, czy to ma sens, czy Legia byłaby w ogóle zainteresowana. Nie chcę robić klubowi pod górkę, mam swoje lata, w Legii jest młodzież, mają fajnych bramkarzy, nie wiem trochę, w jakiej roli miałbym tam trafić. Zobaczymy, jak się losy potoczą - przyznał były reprezentant Polski, który ma już parę pomysł na swoje życie po definitywnym zawieszeniu korków na kołku.
- Mam kilka pomysłów, które chciałbym zrealizować, a wcześniej nie miałem czasu. Chętnie wszedłbym do studia i nagrał kilka coverów, pośpiewał. Może coś fajnego z tego wyjdzie? Nie wiem, ale przynajmniej zrobię, co zamierzałem. Jest też kilka rzeczy, które kręcą się od paru lat, małżonka dobrze prosperuje, prowadzi firmę jubilerską, nagrywa płyty. Przede wszystkim chcemy fajnie żyć. Na pewno na dłużej odpocznę od piłki i nie wiem, czy do niej wrócę. Jeżeli już, to bardziej widziałbym się w roli trenera bramkarzy, powoli zbieram się, żeby zrobić odpowiednie papiery - powiedział Boruc.
Cały wywiad z Arturem Borucem do przeczytania na stronie SportoweFakty.WP.pl.