Było głośno, nagle cisza. Jak na razie jednorazowy wyskok Ryōyi Morishity
2025-10-21 09:08:18; Aktualizacja: 2 godziny temu
Niektórzy kibice Legii Warszawa do teraz nie mogą odżałować odejścia Ryōyi Morishity. Czy takie samo uczucie nie towarzyszy Japończykowi? Po świetnym debiucie w podstawowym składzie Blackburn Rovers 28-latek zalicza puste przeloty.
Morishita błyskawicznie zyskał uznanie fanów przy Łazienkowskiej. Do klubu przybył na początku poprzedniego roku – najpierw w formie wypożyczenia, a następnie wykupu za namową ówczesnego trenera Gonçalo Feio, który uchodził za ogromnego fana jego talentu.
Pracowitość uniwersalnego zawodnika, mogącego grać na każdej pozycji z wahadłowym włącznie, została przekuta na konkretne liczby: 15 goli i tyle samo asyst w 78 meczach.
***Popularne
Tyle Legia Warszawa otrzymała za sprzedaż Ryōyi Morishity. Michał Żewłakow potwierdził
***
Tuż przed końcem eliminacji Ligi Konferencji piłkarz nie omieszkał skorzystać z propozycji Blackburn Rovers, którego celem jest jak na razie utrzymanie w Championship. Po 10 kolejkach zespół tkwi jednak w strefie spadkowej.
W nowym otoczeniu Morishita zaliczył niemal wejście smoka. Pomijając debiut z ławki, przy następnej okazji od razu zdobył bramkę jako gracz podstawowej jedenastki.
Co było dalej? Euforia błyskawicznie topniała wraz z każdym kolejnym meldunkiem na boisku. Na przestrzeni trzech spotkań rzadko był pod grą, oddał tylko dwa strzały, posłał zaledwie jedno kluczowe podanie, a ostatni mecz w całości przesiedział na ławce rezerwowych.
Oczywiście jeszcze za wcześnie na stwierdzenie, jakoby przygoda człowieka z Kraju Kwitnącej Wiśni skazana była na niepowodzenie. Musi jednak poczekać na swoją kolejną szansę, aby swój wysiłek przełożyć na efektywność pod polem karnym rywala.
Już w poniedziałek Blackburn zmierzy się u siebie z Sheffield United. To idealna okazja na przełamanie się po czterech meczach bez zwycięstwa, bo „Szable” także tkwią w strefie spadkowej.