Były pomocnik Legii Warszawa uderza w Łukasza Gikiewicza. „Niewdzięcznik. Nie umiał grać”
2024-03-19 23:27:45; Aktualizacja: 8 miesięcy temuŁukasz Gikiewicz w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą użył ostrych słów wobec Marka Citko, jego byłego agenta. Ten nie zamierzał milczeć w tej sprawie i skontrował byłego zawodnika Śląska Wrocław w rozmowie z „Przeglądem Sportowym Onet”.
Łukasz Gikiewicz na przestrzeni swej kariery zasłynął głównie z niecodziennego wyboru klubów. Po przeciętnych latach spędzonych na polskich boiskach rozpoczął swoją podróż, biorąc za pierwszy przystanek Omonię Nikozja.
Następne lata to już gra w Kazachstanie, Bułgarii, Arabii Saudyjskiej, Tajlandii, Rumunii, Zjednoczonych Emiratach Arabskich czy Indiach.
Podczas długiej rozmowy z Tomaszem Ćwiąkała miał zatem sporo do opowiadania. Dużo uwagi poświęcił swojej relacji z dawnym agentem Markiem Citko.Popularne
- Miałem Marka Citko jako agenta w Śląsku Wrocław. On powie, że mnie nie oszukał. Ja wiem, że on mnie oszukał. Podpisałem papier in blanco. Miałem wtedy dziewiętnaście lat i byłem głupi, zaufałem, bo otwierał bagażnik i dawał buty Nike'a. Tak działają agenci, no niestety za głupotę się płaci i zapłaciłem. [...] Tam był zapis, że za każdy zmieniony klub muszę zapłacić karę. Chyba tam było za każdy klub około 20 tysięcy euro i zapłaciłem 80 tysięcy, no przegrałem - tłumaczył 36-latek związany obecnie z KTS-em Weszło.
Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź wywołanego Citko. Z jego relacji kreuje się zupełnie inny obraz sytuacji.
- Ja chciałem podpisać tylko Rafała, bramkarza, bo on miał duży potencjał. Ojciec ich wymusił na mnie, że muszę wziąć też Łukasza. On wtedy grał w Szturmie Janikowo i to było dla niego odpowiednie miejsce. Miał 21 lat, a nie 19, nie był w stanie się wybić. Ale zgodziłem się, bo zależało mi na Rafale. Załatwiłem mu umowę z Polonią Bytom. Po jakimś czasie zadzwonili do mnie z klubu, żebym go zabrał, bo on tylko chodzi i jątrzy, na wszystko narzeka. No więc go zabrałem do ŁKS i tam sobie grał - powiedział emerytowany pomocnik.
- Potem był w Śląsku Wrocław, gdzie miał dobry kontrakt, a i tak narzekał, że mało. I jeszcze jedna rzecz. On jest z października, przechodził tam, zanim skończył 23 lata, więc trzeba było zapłacić za niego ekwiwalent. 50 tys. wyłożył Śląsk a 60 tys. ja z mojej prowizji. Więc jak dziś słyszę, że go oszukałem na pieniądzach, to po prostu nie mogę uwierzyć, jak można być takim niewdzięcznikiem.
- Nie umiał grać w piłkę, ale miał dobrze ułożoną stopę i dobry „tajming” jeśli chodzi o grę w powietrzu. I to sprawiło, że jakieś bramki strzelał. Gdyby jednak ojciec na mnie tego nie wymusił, nie podpisałbym z nim umowy i nigdy by się z tej trzeciej ligi nie wygrzebał - skwitował były gracz Legii Warszawa czy Widzewa Łódź.