Cracovia zażądała za niego pięć milionów euro

2025-04-01 10:26:46; Aktualizacja: 1 dzień temu
Cracovia zażądała za niego pięć milionów euro Fot. Michal Kosc / PressFocus
Patryk Krenz
Patryk Krenz Źródło: Tomasz Ćwiąkała [YouTube]

W szeregach Cracovii przez długi czas błyszczał Michał Rakoczy. Naturalnym krokiem wydawał się więc zagraniczny transfer. Krakowski klub chciał zarobić na sprzedaży pięć milionów euro. Agent Maciej Zieliński uważa, że w tym elemencie popełniono wielki błąd, który zastopował karierę pomocnika. „To było nierealne” - powiedział na kanale Tomasza Ćwiąkały.

Michał Rakoczy w wieku 23 lat może się pochwalić rozegraniem ponad 110 spotkań w seniorskich barwach Cracovii. W dwóch poprzednich sezonach był jej czołową postacią. Wydawało się, że transfer to kwestia czasu

Ofensywny pomocnik wielokrotnie był łączony z zagraniczną przeprowadzką. Pojawiały się oferty przekraczające dwa miliony euro. Klub z Krakowa liczył jednak na zdecydowanie więcej.

Rakoczy wypadł z podstawowego składu „Pasów” na początku trwającej kampanii. Po straconej rundzie jesiennej przeniósł się na resztę rozgrywek do... drugoligowego tureckiego MKE Ankaragücü. To nie miało tak wyglądać.

Agent piłkarski Maciej Zieliński wyjaśnił na kanale Tomasza Ćwiąkały, co było przyczyną tak drastycznego regresu 23-latka. Główną winę widzi tutaj w zachowaniu Cracovii.

- Myślę, że Michał mógł być rozczarowany, że Cracovia go nie puściła, gdy był w peaku sprzedażowym i przychodziły oferty na poziomie 2 milionów z MLS i Holandii. [...] Profesor Filipiak rzucił hasło, że zacznie rozmowę od pięciu milionów. To było nierealne. Dziś wartość polskiego piłkarza ligowego, poza wyjątkowymi przypadkami, to nie jest pięć milionów. Tam został popełniony błąd. Ale nie przez nas czy Michała, tylko przez Cracovię. Dwa lata później wypchnęli go do Turcji na wypożyczenie do drugiej ligi [...]. Jego kariera nie poszła w odpowiednim kierunku, bo Cracovia nie sprzedała go w peaku. To była praprzyczyna problemów - zapewniał działacz.

- Nie chcę generalizować, ale polskie kluby nie rozumieją, kiedy powinny sprzedawać piłkarza, by jak najwięcej zarobić. Czasem dwa miliony euro to więcej niż trzy, kiedy piłkarz odejdzie w dobrym momencie, przyniesie bonusy, procenty i da klubowi znaczek, że sprzedali zawodnika, który poradził sobie na Zachodzie - dodał.

Michał Rakoczy nie robi raczej furory na tureckiej ziemi. Od momentu wypożyczenia zaliczył dziesięć występów, z czego połowa z nich miała miejsce po wejściu z ławki rezerwowych. Ankaragücü ma po swojej stronie opcję wykupu.