Cwany golas w Ekstraklasie
2014-07-28 00:15:11; Aktualizacja: 10 lat temu Fot. Transfery.info
Słyszeliście już, że dzisiaj podczas meczu Ekstraklasy na boisko wbiegł golas? Zdarzenie miało miejsce na stadionie Górnika. Dobrze ktoś ten fakt podsumował: oto symbol przeniesienia się z mundialu na polskie boiska.
Tam mieliśmy migawki pięknych kibicek, tutaj paradującego nago przed kamerą grubasa.
Nie byłoby to niczym więcej, niż zwykłą śmiesznostką, ciekawostką, ot, jednym z wielu przypadków ekstraklasowego folkloru. Trener Górnika prowadzi drużynę z trybun przez komórkę, w Bydgoszczy na stadionie jest więcej piłkarzy niż kibiców, to czemu nie golas?Właściwie normalka. Jedynie zaczęto się zastanawiać, po co to zrobił? Facet później tłumaczył, że dla dziewczyny. I tu znowu konsternacja.
Jak to dla dziewczyny? Co za dziwaczka, co wysyła swojego chłopa bez gaci na boisko, taką ma wielką fanaberię? Otóż spokojnie kobitka jest zupełnie normalna, tylko lubi dużą kasę.
Totolotek ostatnimy czasy rozpoczął sponsorować niektóre kluby Ekstraklasy, odważniej ruszył też w konsekwencji z ofertą na nasze swojskie piłkarskie rozgrywki. Wzięli tu też przykład od zagranicznych bukmacherów i zaczęli proponować nieco "dziwniejsze" zakłady. Na zachodzie normą było chociażby obstawianie kasy na to, że Suarez ugryzie rywala na mundialu, w Polsce raczej nie. Teraz to się zmieniło i Totolotek zaproponował między innymi możliwość obstawienia, że na niektórych boiskach pojawi się golas. Ciekawe w kontekście dzisiejszego zajścia, prawda?
Co do stadionu w Zabrzu, kurs wynosił 30.0. Obstawiasz tysiąc, pojawia się nagi facet, zarabiasz trzydzieści. Dajesz znać kolegom, że masz akurat wielką ochotę pobiegać nago po stadionie, oni też swoje zarabiają. Możemy teoretyzować, czy ktoś z ochrony też nie dostał cynku, by swoje zarobić, i tak dalej. Ale generalnie na jedno chyba się zgodzimy:
Trzeba być wyjątkowo naiwnym, by wierzyć tu w przypadek.
Szczególnie, że Totolotek potwierdził, iż takie zakłady, na wcale nie takie znowu małe sumy, zostały postawione. I już rozliczone.
Cóż, piłkarze i kluby tyle lat kombinowali, zakładali spółdzielnie, kręcili lody. Czemu kibice nie mieliby tego spróbować? Jeśli faktycznie coś było na rzeczy, na co wszystko wskazuje, to pamiętajmy, że biedny przecież nie stracił.
Autor: Leszek Milewski