Deco po kontuzji Joana Garcíi: Gdyby Marc-André ter Stegen był dostępny, na pewno grałby
2025-09-30 10:28:04; Aktualizacja: 2 godziny temu
Latem byliśmy świadkami telenoweli transferowej z udziałem Marca-André ter Stegena, który chciał zostać w FC Barcelonie za wszelką cenę. Deco, dyrektor sportowy katalońskiego klubu, wyznał, że piłkarz ten w rzeczywistości nie został jeszcze skreślony.
Niemiec do końcówki września 2024 roku był „jedynką” w bramce FC Barcelonie. Wówczas uszkodził kolano.
Początkowo zastępował go Iñaki Peña, ale z czasem rywalizację z nim wygrał sprowadzony z emerytury Wojciech Szczęsny.
Gdy pod koniec kampanii Marc-André ter Stegen wrócił do pełni sił, Hans-Dieter Flick podjął decyzję, że nie zaoferuje mu regularnych występów. To było punktem zapalnym.Popularne
Latem „Duma Katalonii” dokonała angażu Joana Garcíi. Z kolei gwiazda reprezentacji Niemiec miała być wypychana z klubu.
Mówiło się o propozycji wypłaty części wynagrodzenia w zamian za odejście. Sam piłkarz na to nie przystał.
Później doznał urazu pleców i byliśmy świadkami przepychanek na linii klub-zawodnik. Poszło o przesłanie dokumentacji do LaLigi, by umożliwić rejestrację innych graczy.
Obecną kampanię w roli podstawowego bramkarza rozpoczął García. Niedawno doznał on jednak kontuzji, co doprowadziło do powrotu między słupki Wojciecha Szczęsnego i natychmiastowego powrotu ze zgrupowania reprezentacji Chile do lat 20 Diego Kochena.
Deco udzielił wywiadu „Mundo Deportivo”. Okazuje się, że Ter Stegen ciągle może wrócić do jedenastki.
– Gdyby Marc był dostępny, na pewno grałby. Ma kontrakt i taka jest właśnie prawda – wyznał dyrektor sportowy.
– Mamy problemy z bramkarzami, musieliśmy sprowadzić Kochena z Chile, chociaż dla niego ważna była kwestia Mistrzostw Świata U-20. Musieliśmy zadzwonić do federacji Stanów Zjednoczonych i wyjaśnić selekcjonerowi, że jesteśmy w bardzo skomplikowanej sytuacji, ponieważ mamy Szczęsnego i Diego Kochena, a pozostali są bardzo młodzi, a ten z drużyny B nie może z nami grać – zauważył.
Portugalczyk transfer byłego golkiper Espanyolu uzasadnia chęcią dodania do składu kogoś perspektywicznego, ale jednocześnie o dużych umiejętnościach.
– Po pierwsze, Marc jest świetnym bramkarzem, kapitanem drużyny, ma swoją historię w klubie, którą szanujemy i cenimy, i wciąż może tworzyć historię, ponieważ jest bramkarzem w wieku 33 lat, a to nie jest zaawansowany wiek. Problem polega na tym, że to nie była wina Marca. Kiedy doznał kontuzji, zdaliśmy sobie sprawę, że mamy zbyt mało bramkarzy i zaczęliśmy rozglądać się za nowymi, co nie było częścią naszych planów. Chcieliśmy młodego bramkarza. Gdybyśmy szukali kogoś, kto dałby natychmiastowe rezultaty, rozglądalibyśmy się za 28- lub 30-latkiem. Dlaczego młodym? Ponieważ może zapewnić nam teraźniejszość i przyszłość. Taka była idea z Joanem – zdradził działacz.
Kontrakt 33-latka wygasa dopiero w połowie 2028 roku. Gracz ma wrócić w grudniu.