Dejan Petković - historia najbardziej brazylijskiego Europejczyka

2013-07-12 22:43:27; Aktualizacja: 11 lat temu
Dejan Petković - historia najbardziej brazylijskiego Europejczyka Fot. Transfery.info
Jarosław Matoga
Jarosław Matoga Źródło: Transfery.info| Puls

Brazylijscy „stranieri” grają w większości zawodowych lig piłkarskich na świecie. Jednak w samej Brazylii obcokrajowców jest jak na lekarstwo. Jeden z nich zrobił, jednak w "Kraju kawy" wielką karierę. Kto taki?

Mowa tutaj o Dejanie Petkoviciu, byłym reprezentancie Jugosławii, wychowanku serbskiego FK Radnički Niš. Wspomniany piłkarz przeszedł do historii nie tylko brazylijskiego futbolu, ale również rodzimego, ponieważ do dzisiaj jest najmłodszym graczem, który zadebiutował w najwyższej piłkarskiej klasie rozgrywkowej w dawnej Jugosławii. Petković w dniu debiutu nie miał skończonych 16 lat!

Zanim przejdziemy do brazylijskiej przygody Serba należy przedstawić jego początki w rodzimym oraz europejskim futbolu.

Dejan Petković na świat przyszedł 10 września 1972 roku. Niespełna 15 lat później był już zawodnikiem pierwszoligowej Radnički Niš, w barwach której zadebiutował w jugosłowiańskiej ekstraklasie. Jako dwudziestolatek przeniósł się do pierwszego wielkiego klubu w swojej karierze, Crveny Zvezdy. W barwach „Czerwonej Gwiazdy” występował tylko trzy lata, po czym los uśmiechnął się do niego w najpiękniejszy możliwy sposób i mógł zrealizować marzenia każdego młodego chłopca zza granic „bloku wschodniego”. Wyjechał grać w piłkę do Hiszpanii, do Realu Madryt. Kiedy przenosił się do „Los Blancos” hiszpański potentat był w wyraźnym dołku, zajmując miejsce w połowie stawki w lidze hiszpańskiej. „Królewscy” wyraźnie chcieli postawić na młodych i utalentowanych zawodników, stąd transfer 23-letniego rozgrywającego Crveny. Początek Petkovicia w Realu były obiecujące. Pierwsze dwa kwadranse w koszulce „Królewskich” rozegrał zastępując na placu gry legendarnego Michela. Z kolei w swoim drugim występie zanotował asystę przy bramce Zamorano.

                       

Rambo" podczas prezentacji zaraz po transferze do Realu / Fot. Real Madrid

Kilkanaście dni później pomocnik nazywany w Serbii w bardzo wymowny sposób – „Rambo”, był już graczem Sevilli, gdzie trafił na półroczne wypożyczenie. Sezon dokończył w Andaluzji, lecz kolejny rozpoczął znów w Madrycie. Po kilku występach pod wodzą nowego trenera, Fabio Capello, Serb drugi raz został wysłany na wypożyczenie. Tym razem trafił do Racingu Santander, gdzie zaliczył dokładnie taki sam bilans występów i bramek jak kilka miesięcy wcześniej w Sevilli. Osiem gier ligowych i jedno trafienie. Bilans nikogo na kolana powalać nie mógł. Zapewne Petković nie sądził wówczas, że wszystko co najlepsze w zawodowym futbolu jeszcze przed nim. Trzeci raz, jak się okazało, ostatni, „Rambo” wracał do Realu latem 1997 roku. „Królewscy”, przygotowujący się do nowego sezonu rozgrywali towarzyski turniej, w którym udział brał również Real Mallorca, Flamengo oraz Esporte Clube Vitória. Wtedy w życiu Petkovicia rozpoczął się najpiękniejszy rozdział w sportowej karierze. Postawa serbskiego rozgrywającego spodobała się działaczom ostatniej z wymienionych drużyn, biorących udział w towarzyskich rozgrywkach. Real Madryt postanowił nie robić problemów 25-letniemu Serbowi i wyraził zgodę na przenosiny swojego gracza do Brazylii.

                    

Petković w barwach Sevilli / Fot. Caberas

Na nowym kontynencie serbski pomocnik stał się podstawowym zawodnikiem swojej drużyny. Grał z wielką finezją, wspartą fantastyczną techniką i przeglądem pola. Po latach Petković w ten sposób wspominał swoje początki w „Kraju kawy”:
- Kiedy tylko przyjechał do Brazylii od razu wszystko zaczęło się układać. Natychmiast wszedłem dobrze do drużyny. Pamiętam, pierwszym mecz, bramka i zwycięstwo, drugi mecz, derbowy, bramka i zwycięstwo! Grałem świetnie, tak naprawdę to wszystko szło wtedy świetnie!

W ciągu dwóch sezonów Petković, nazywany już wtedy przez Brazylijczyków „Pet”, oraz jego Vitória dwukrotnie zdobywała mistrzostwo stanu Bahia. Serb w 29 grach, pokonał bramkarzy przeciwników 16-krotnie. Po Petkovicia zgłosiła się włoska Venezia. We Włoszech serbski pomocnik spędził tylko kilka miesięcy. Jak się później okazało, był to jego ostatni epizod na europejskich boiskach. Po latach „Rambo” stwierdził, że nie żałuje decyzji o związaniu się z brazylijskim futbolem, kosztem gry w Europie.
- Wielokrotnie zarzucałem sobie, że mogłem w Europie zrobić wielką karierę. Wszystko przeszło mi półtorej roku, wszystkie wyrzuty sumienia. Występy na brazylijskiej Maracanie i innych stadionach, moje piękne bramki i spektakularne występy pozwoliły mi zapomnieć o Europie. Jestem dumny z tego, co osiągnąłem w Brazylii – mówił w 2011 roku Petković.

   

Fot. Flamengo

Do Brazylii wrócił w wielkim stylu. Podpisał kontrakt z Flamengo, skąd rok później, z bilansem 44 spotkań i 18 bramek przeniósł się do Vasco da Gama. Kibice szkarłatno-czarnych mocno przeżyli odejście swojego nowego idola. Nazywali go zdradzieckim „psem”, jednak Petković nie miał sentymentów i stanowił o sile swojego nowego zespołu, kolejny raz notując fenomenalne wyniki, zwłaszcza indywidualnie. W 55 meczach zdobył 25 bramek, dorzucając do tego kilkanaście asyst. Po pierwszym sezonie w barwach Vasco zdecydował się na kolejny transfer. Tym razem do Azji, do chińskiego Szanghaj Shenhua, gdzie przez pół roku był gwiazdą zespołu i czołowym strzelcem. Po powrocie z Chin rozegrał jeszcze jeden sezon w Vasco i kolejny raz podjął decyzję o wyjeździe z Ameryki Południowej. Kolejny raz obrał kierunek azjatycki. Jego klubem został arabski Al-Ittihad. Serb nie potrafił, jednak zbyt długo wytrzymać bez Brazylii. Po kilku miesiącach związał się z Fluminense, gdzie został bardzo chłodno przyjęty przez kibiców, ze względu na występy w Flamengo. Fanów przekonał do siebie już w trzecim ligowym występie, kiedy to walnie przyczynił się (strzelając dwie bramki) do efektownej wygranej 6-2 z Cruzeiro. W historii Fluminense zapisał się na stałe po zdobyciu tysięcznej bramki w rozgrywkach ligowych dla klubu. Do dzisiaj w siedzibie zespołu wisi pamiątkowa tablica, przypominająca o szczególnym trafieniu Petkovicia.

                            

Krótki czas "Pet" występował w  Santosie / Fot. Santos

W 2007 roku Fluminense zanotowało drastyczny spadek formy, walcząc o utrzymanie ligowego bytu. „Pet” podjął decyzję o zmianie klubu i przeniósł się do Goiás. W kolejnych miesiącach często zmieniał otoczenie. W trakcie sezonu przeniósł się do Santosu, a później do Atlético Mineiro. W żadnym ze wspomnianych klubów nie odgrywał tak ważnej roli jak dotychczas.

  

Powrót Petkovicia do Flamengo w 2009 roku / Fot.Flamengo The Offside

W 2009 roku wrócił na „stare śmieci” do Flamengo. Jego powrotowi towarzyszyła atmosfera skandalu, ponieważ przez  wiele tygodni przed powrotem do Rio „Pet” walczył z klubem na drodze sądowej o zaległe wynagrodzenia. Obserwatorzy i kibice Flamengo uważali, że decyzja o transferze Petkovia jest błędna. 37-letni wówczas zawodnik mógł zdaniem sympatyków klubu „siać ferment” w szatni i wnosić do niej niezdrową atmosferę. Okazało się, jednak, że ostatnie lata zawodowej kariery Serba to pasmo największych sukcesów. W tym samym roku serbski pomocnik poprowadził swój zespół do szóstego mistrzostwa Brazylii. Indywidualnie, Petković zdobył nagrodę magazynu sportowegp Placar i ESPN Brasie dla najlepszego pomocnika ligi. Było to trzecie takie wyróżnienie dla Serba w karierze. Dodatkowo, jako piąty zawodnik spoza Brazylii i trzeci z Europy, Petković został wprowadzony do „Galerii Sław Mistrzostw Brazylii”. Zawodową karierę zakończył 5 czerwca 2011 roku, ogłaszając swoją decyzję w trakcie meczu z Corinthians. Na znak szacunku dla dokonań serbskiego gracza, koledzy z zespołu Petkovia w drugiej części wspomnianego meczu wystąpili w okolicznościowych koszulkach, na których widniało nazwisko Serba.

Petković zapisał się również w historii światowego futbolu jako rekordzista pod względem bramek zdobytych bezpośrednio z rzutów… rożnych. Serb zanotował osiem takich trafień! „Rambo” okazał się najlepszą możliwą reklamom serbskiego futbolu w Brazylii. Niedługo po przeprowadzce Petkovicia do Rio de Janeiro, szeregi brazylijskich klubów zasiliło pięciu innych obywateli Jugosławii. Żadnemu nie udało się osiągnąć takiej sławy jak wychowankowi FK Radnički Niš.

   

Petković był ulubieńcem fanów Flamengo / Fot. Reuters

Po zakończeniu piłkarskiej kariery „Pet” wielokrotnie zachwalał Brazylie, jako jego zdaniem, najlepsze miejsce do życia.
– Rio to być może trudne miasto. Lecz ogólnie cała Brazylia to wieczny karnawał. Grill i piłka nożna, praktycznie w każdym miejscu. Dosłownie na każdym kroku! Muzyka, plaża i futbol, wszędzie! Dla nich wszystko jest proste. Brazylijczycy nie potrzebują niczego innego, prócz słońca. W Rio spotkałem ludzi z innym podejściem do życia. Tam jest inny klimat, inne podejście do rodziny i spotkanych ludzi. Do Serbii wróciłem tylko po to, żeby dzieci mogły zobaczyć śnieg – opisuje Dejan Petković.

Spekuluje się, że „Rambo” może jeszcze wznowić karierę i występować na serbskich boiskach. Jeśli nie podejmie takiej decyzji, to na pewno znajdzie prace w swoim byłym klubie, Crvenie. Petković zapowiedział, że nie wyklucza możliwości przenosin do Brazylii na stałe. Chce zostać europejskim ambasadorem brazylijskiego Mundialu oraz Igrzysk Olimpijskich.

Z całą pewnością bardziej „brazylijskiego Europejczyka” będzie w świecie piłki nożnej bardzo trudno znaleźć.