Di Francesco: Mój syn i ja otrzymaliśmy groźby śmierci
2018-09-19 10:15:10; Aktualizacja: 6 lat temuTrener Romy, Eusebio Di Francesco, twierdzi, że incydent z Douglasem Costą wymknął się spod kontroli.
W ostatni weekend we Włoszech zrodziło się wiele kontrowersji. Juventus wygrał z Sassuolo i kontynuuje swoją passę zwycięstw, ale uwagę od wyniku odwrócił nieco incydent z końcówki spotkania. Douglas Costa, który był w tym meczu zmiennikiem, był wyraźnie zdenerwowany na Federico Di Francesco.
Najpierw panowie starli się na lewym skrzydle. Po krótkiej przepychance podirytowany Brazylijczyk uderzył rywala łokciem w twarz. Sędzia nie przerwał akcji, dzięki czemu „Neroverdi” mogli się cieszyć z bramki kontaktowej, a przed wznowieniem gry Costa został ukarany za zagranie żółtą kartką. Niedługo później skrzydłowy ponownie jednak zmierzył się z Di Francesco.
Po krótkiej wymianie zdań Costa napluł przeciwnikowi w twarz. Arbiter sprawdził sytuację w systemie VAR po czym natychmiast wyrzucił gracza Juventusu z boiska, dając mu czerwoną kartkę bez drugiej żółtej. Piłkarz zdążył przeprosić kibiców za swoje zachowanie i został ukarany zawieszeniem na cztery mecze, a prawdopodobnie czeka go również kara od klubu, lecz w mediach społecznościowych zrodziła się dyskusja, co takiego powiedział Di Francesco, że 28-latek zareagował tak impulsywnie.Popularne
Pojawiły się głosy, że piłkarz Sassuolo sprowokował Costę rasistowskimi odzywkami. Di Francesco zaprzeczał, jakoby miał to zrobić, ale to najwyraźniej nie wystarczyło. Trener Romy oraz jego ojciec, Eusebio Di Francesco, wyznał w wywiadzie, iż obaj otrzymali pogróżki.
- Mój syn został opluty, został upokorzony przez Costę. Odpowiedział na całe zajście jak mężczyzna, nie szukał żadnych wymówek. To mój syn, ale sytuacja jest bardzo klarowna. Zarówno on, jak i ja otrzymaliśmy groźby śmierci, a to nie jest w porządku... - powiedział szkoleniowiec.