Dramat byłego reprezentanta Anglii. Wstrząsająca opowieść o walce z depresją

2017-10-12 22:57:41; Aktualizacja: 7 lat temu
Dramat byłego reprezentanta Anglii. Wstrząsająca opowieść o walce z depresją Fot. Transfery.info

Były bramkarz reprezentacji Anglii, Chris Kirkland, wyjawił, że zmaga się z depresją.

W przeszłości Kirkland reprezentował barwy Wigan, ale w pewnym momencie jego kariera zaczęła bardzo szybko staczać się w dół. Anglik przyznał po latach, że odpowiada za to depresja, z którą zmaga się od dawna. 36-latek opowiedział o tym, co przeszedł, i zaapelował do innych piłkarzy w podobnej sytuacji, by nie bali się o tym mówić.

„To zaszło zbyt daleko. Nie pamiętam zbyt wiele z tego, co wydarzyło się cztery lata temu… Nie było mnie dla Lucy i Leeony [odpowiednio, córka i żona Kirklanda – przyp. red.]. Straciły ojca i męża na cztery lata, co obecnie mnie boli, bardzo boli. Dlatego wiedziałem, że muszę coś zrobić, bo nie chciałem, by moja córka dorastała bez ojca.

Ja i Leeona jesteśmy razem od osiemnastu lat, ona jest cudowną żoną i matką. Jest idealnym wzorem do naśladowania i szczęśliwie nasza córka poszła w jej ślady. Ona jest wspaniała. Wiedziałem, że muszę coś zrobić. To w jaki sposób żyłem, bałem się dokąd mnie to doprowadzi.

Moja żona była opoką. Jeszcze przed kilkoma laty ona nie miała świadomości, jaka jest tego skala. Byłem zawstydzony, nie aż tak bardzo zawstydzony, ale umysł bagatelizuje takie rzeczy. Nie myśli się zbyt racjonalnie. Do wszystkiego podchodzi się lekceważąco. Nie chciałem wychodzić na zewnątrz. 

Przestałem nawet wychodzić z psem, co zawsze robiłem. Było to dla mnie trudne, bo czułem, że każdy mi się przygląda. Chciałem tylko siedzieć w domu, zamknąć drzwi, zasłonić rolety i nikogo nie wpuszczać.

Wyciszałem telefon, nie oddzwaniałem do ludzi. Nie odpowiadałem na wiadomości. Normalne życie dla mnie nie istniało, byłem gdzieś indziej. To zupełnie inne miejsce i nie jest przyjemne do życia.

Nigdy nie chciałem opuszczać Wigan Athletic. Kochałem to miejsce i grę w tym klubie. To dla mnie rodzinne strony. Zacząłem borykać się z lękami, gdy musiałem zacząć podróżować do Sheffield Wednesday. Zawsze byłem typem domatora. Moja rodzina mieszka w Leicester, rodzina Leeony w Szkocji. Cały czas byliśmy razem.

Gdy byłem poza domem, zaczynałem panikować i niepokoić się. Jeżeli nie grałbym tam dla trenera bramkarzy Andyego Rhodesa, już dawno zdecydowałbym się na odejście. Na szczęście regularnie występowałem, co nieco poprawiało sytuację, bo na 90 minut mogłem odłożyć to na bok.

Patrząc wstecz, trudno było to zrobić, ale po prostu się udawało. Przechodzisz przez to. Naprawdę zacząłem się obawiać podczas tych trzech lat. Ostatecznie musiałem odejść. Miałem przedłużyć umowę o rok, chcieli mnie zatrzymać. Siedziałem w stroju treningowym w siłowni i byłem gotowy, by wyjść na pierwszy dzień przygotowań do sezonu, gdy pomyślałem: „Nie mogę dłużej tego robić”.

Nie powiedziałem im. Przekazałem tylko, że muszę być bliżej domu. Myślę, że Andy Rhodes wiedział, ale klub nie był pewny o co chodzi. Dali mi kilka tygodni na podjęcie decyzji. Byłem przekonany, że muszę tak postąpić. W tamtym momencie chciałem tylko wrócić do domu. Znaleźć się w domu i zamknąć drzwi.

Niestety tak się to właśnie potoczyło. Nie chciałem nic robić. Starałem się jedynie odciąć. Moja głowa… nie potrafiłem normalnie myśleć. Nie mogłem się doczekać nocy i pójścia spać, by choć trochę oczyścić umysł. Jednak, gdy się budziłem, to wszystko się powtarzało. To błędne koło.

Zgrupowania przedmeczowe starałem się ograniczyć do minimum. Ale powroty do domu w piątki, każdy wie, że piątkowe korki to prawdziwy koszmar. To wszystko się rozrastało. Nie myślisz przejrzyście. Nie jest się racjonalnym. Wszystko jest rozdmuchane. To może się wydawać głupie, ale wszystko jest wyolbrzymione, bo nie myśli się w sposób racjonalny.

Zaczynasz nad wszystkim zbyt wiele rozmyślać. Martwisz się o wszystko: „Kiedy otrzymam dzień wolnego, by móc pojechać do domu?”. Sheffield Wednesday było niesamowite. Bez Andyego Rhodesa odszedłbym, co początkowo zrobiłem.

To, co się ze mną działo… Byłem w złym, bardzo złym miejscu i zacząłem się zastanawiać, jak blisko jestem tego, co wydarzyło się z Garym Speedem [były piłkarz i selekcjoner reprezentacji Walii, który w 2011 roku popełnił samobójstwo – przyp. red.]? Jak on się czuł?

Nigdy nie próbowałem niczego podobnego, nigdy do tego nie doszło. To, co mogę powiedzieć, byłem w miejscu, gdzie nie mogłem doczekać się pójścia spać i nie chciałem rano się budzić, bo to wszystko zaczynało się wówczas od nowa. Jednak nie sądzę, że to oznaczało bym chciał zrobić cokolwiek.

Gdy straciliśmy dobrego przyjaciela, Calluma, zrozumiałem, że muszę coś zrobić. Byliśmy z nimi na wakacjach w Ameryce w 2012 roku. Pomiędzy naszymi rodzinami zawiązały się bliskie relacje.

Miał zakrzep w nodze i wszystko zaczęło się od tego miejsca. Straciliśmy go. Jechałem do York, by móc się z nim pożegnać, ale zmarł przed moim przyjazdem. Nigdy nie miałem szansy, by powiedzieć mu ostatni raz: „żegnaj”. To było trudne.

Nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak dobrymi przyjaciółmi jesteśmy, dopóki nie odszedł. Wtedy było już za późno. Widząc jak jego rodzina rozpacza po stracie, obudziłem się i zdałem sobie sprawę, że nie chcę, by moja córka i żona musiały przechodzić przez to samo.

W 2016 roku byłem w Portugalii z Bury. Po prostu musiałem wrócić do domu. Moja żona miała wizytę w szpitalu. To nie było nic poważnego, nie musiałem tam być, ale użyliśmy tego jako wymówki do ściągnięcia mnie do domu. Zadzwoniłem pewnej nocy płacząc w łóżku, mówiąc: „Muszę wrócić do domu”.

W tym momencie poznałem Simona Barkera ze Związku Zawodowego Piłkarzy (PFA), a on skierował mnie do Mickyego Bennetta, człowiek odpowiadającego za opiekę społeczną piłkarzy. Wszystko zaczęło się w tym miejscu. Teraz jest lepiej. To wciąż proces w trakcie realizacji, ale dostrzegam promyczek nadziei. 

Musisz zacząć mówić. Bez względu na to czy do kogoś z PFA, czy twojego klubu. Jesteśmy tutaj, by więcej ludzi w klubach pomagało zawodnikom. Jednak najpierw musisz zacząć mówić. Jest wielu takich piłkarzy, dlatego trzeba o tym opowiadać.

Na pewno jest jeszcze wiele osób, o których nie wiemy. Nie tylko piłkarzy, ale także zwykłych ludzi. Musicie zacząć mówić, bo widzimy, co może się wydarzyć na przykładzie osób porywających się na własne życie. Widziałem, jak to do tego prowadzi.

Jakieś 10-15 lat temu zastanawiałem się, jak możesz to zrobić? Jak można zrobić coś takiego własnej rodzinie? Po tym, co sam przeszedłem, widzę w jaki sposób do tego dochodzi.

To w porządku o tym opowiadać. Nie ma powodu do wstydu. Zawsze znajdą się osoby, które będą z ciebie drwić, ale one są tchórzami i powinny się wstydzić samych siebie. Gdy zacząłem mówić, wszystko wydało się bardziej przejrzyste i natychmiast pojawili się ludzie gotowi do pomocy.

Piłka nożna uświadamia sobie, że ma na rękach poważny problem. Niewystarczająco działano w przeszłości, PFA to potwierdza. Teraz jednak poprawiają metody tak, by być pewnym, że pomoc czeka na zawodników. Zdają sobie sprawę z tego jak wielki problem mają i starają się go naprawić na wszelkie sposoby”.
Więcej na ten temat: Anglia Chris Kirkland Depresja