Efekt Zielińskiego trwa. Cracovia daje wyraźny sygnał, że może w tej lidze namieszać
2016-02-13 20:01:03; Aktualizacja: 8 lat temu Fot. Transfery.info
W sobotni wieczór na boisku przy ulicy Kałuży istniała tylko jedna drużyna. Cracovia z bezczelną łatwością pokonała Górnik Zabrze 3:0.
Na powrót Ekstraklasy czekaliśmy długo. Życie było jakieś takie puste, w myślach nieustannie przewijało się uczucie z tęsknoty, ale z drugiej strony każda chwila przybliżała nas do pierwszej kolejki 2016 roku. I wraz z pierwszymi spotkaniami wszystko legło. Nasza własna, nowoczesna wizja szklanych domów została zmieszana z błotem. W trzech spotkaniach oglądaliśmy zaledwie jednego gola i mówiąc, że lidze brakuje rozmachu, korzystamy z eufemizmu, który ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Jednak dzisiejsza dyspozycja Cracovii wydatnie pozwoliła nam zapomnieć o początkowym marazmie 22. kolejki Ekstraklasy.
Od początku spotkania gospodarze wyszli na murawę z jasno sprecyzowanymi zadaniami. Zdominować, walczyć i nie ustępować. Wykonali je z fenomenalną precyzją i dokładnością, choć trudno oczekiwać innego efektu, gdy rywalizuje się z tak fatalnie dysponowanym Górnikiem. „Pasy” wyglądały dzisiaj, jakby mierzyły się z trampkarzami Stali Mielec, a nie klubem z najwyżej klasy rozgrywkowej w Polsce. Widać to było szczególnie w sytuacjach podbramkowych, w których gospodarze najzwyczajniej w świecie się bawili.
Podobne nastroje były na trybunach. Bycie kibicem Cracovii jest ostatnio tożsame z byciem szczęśliwym człowiekiem. Owacja, jaką dostali nie tylko Kapustka, Cetnarski czy Jendrisek, ale każdy z piłkarzy gospodarzy, po gwizdku sędziego oznaczającego przerwę, wyrażała więcej niż tysiąc słów. W drugiej połowie dużo więcej szans mieli goście, ale trudno się dziwić, że zespół z Krakowa pozwolił im na więcej, skoro wynik spotkania był już niemal rozstrzygnięty.
Kluczem do tak dobrej postawie zespołu Zielińskiego było przede wszystkim duże zagęszczanie boiska. Starali się do maksimum ograniczyć pole gry i dzięki temu, szybko odbierając piłkę gościom, mieli ogromną ilość wolnej przestrzeni, którą świetnie potrafili zagospodarować w swoich licznych kontratakach. Stan murawy przy Kałuży jak zwykle nie rozpieszczał zawodników, ale mimo to gospodarze nie mieli większych problemów z dokładnym budowaniem akcji.
Na pewno tym, który nie zaliczy tego dnia do udanych jest Dominik Sadzawicki. Cracovia zdecydowaną większość swoich groźnych ataków przeprowadzała jego stroną, a on pomimo tego, że był wspierany przez Szeweluchina, nie bardzo miał pomysł jak temu zaradzić.
Dla Górnika powrót do Zabrza będzie bardzo przygnębiający. Wszelkie logiczne przesłanki wskazywały na to, że dzisiejszym spotkaniem, może nie zaczną marszu w górę tabeli, ale przynajmniej pokażą, iż taki stan rzeczy jest dla nich krzywdzący. Prawda jest jednak taka, że na boisku nie mieli kompletnie nic do zaoferowania. Pomimo obiecujących transferów, dobrego finiszu rundy jesiennej i hucznych zapowiedzi, nastroje kibiców Górnika przed Wielkimi Derbami Śląska, które odbędą się w następnej kolejce, są dalekie od optymizmu.
Charakter. W ciemno przyporządkowalibyśmy to słowo chyba każdemu zespołowi prowadzonemu przez Ojrzyńskiego, ale po tym co dzisiaj pokazał Górnik, brzmi to raczej jak fikcja. To klub z Krakowa wykazywał się ogromną nieustępliwością, dzięki czemu górował w większości stykowych sytuacji.
Na konferencji przed spotkaniem Ruchu Chorzów z Zagłębiem, Waldemar Fornalik stwierdził, że na pewno nie ma w Polsce trenera, który powiedziałby, że jego drużyna dobrze przepracowała okres przygotowawczy, jednak dzisiaj Cracovia udowodniła, że jest to zwykła tania wymówka. Zieliński i spółka genialnie rozpoczęli rundę wiosenną i tym samym zmuszają całe środowisko piłkarskie do paru refleksji. Czy Adam Nawałka nie powinien odważniej postawić na Kapustkę, oraz przede wszystkim - dlaczego Legia lub Piast, a nie właśnie Cracovia?