FC Barcelona: Piqué przerywa milczenie i grzmi przed El Clásico

2020-10-23 08:19:58; Aktualizacja: 4 lata temu
FC Barcelona: Piqué przerywa milczenie i grzmi przed El Clásico Fot. Maxisport / Shutterstock.com
Norbert Bożejewicz
Norbert Bożejewicz Źródło: La Vanguardia

Gerard Piqué udzielił obszernego wywiadu Joanowi Josepowi Pallàsowi z „La Vanguardia”, w którym to odniósł się w negatywny sposób do działań podejmowanych przez zarząd oraz niedawnego zamieszania wokół Leo Messiego.

Doświadczony obrońca postanowił przerwać milczenie tuż przed sobotnim El Clásico i w klarowny sposób wypowiedział się na temat ostatnich wydarzeń mających miejsce w klubie.

- Koniec zeszłego roku był dramatem i potrzebowałem trochę czasu, żeby to wszystko przetrawić i przetrwać. Na wakacjach zrobiłem sobie całkowity reset, żeby zacząć wszystko od nowa - zaczął były reprezentant Hiszpanii i następnie odniósł się do swoich słów wypowiedzianych na gorąco po bolesnej porażce z Bayernem Monachium (2:8) w Lidze Mistrzów.

- Kiedy wydarzy się coś takiego, co na zawsze zapisze się w historii klubu, to liderzy muszą podjąć pewne decyzje. Muszą spojrzeć na siebie i dokonać oceny koniecznych zmian do przeprowadzenia, bo wszyscy mieliśmy jasność, że droga, którą podążaliśmy, była niewłaściwa. Zawsze możesz przegrać mecz, ale nie w taki sposób. Dlatego w dalszym ciągu podtrzymuje to, co wtedy powiedziałem - przyznał Gerard Piqué.

- Dotknęliśmy nieba w 2015 roku i od tego czasu zamiast stale rosnąć, zaczęliśmy spadać, i w efekcie dotknęliśmy dna po porażce 2:8. Wszyscy musieliśmy się zresetować po tej przegranej, aby ocenić, co byłoby teraz najlepsze dla klubu - dodał 33-latek.

Wychowanek „Dumy Katalonii” stwierdził także, że zarząd zespołu popełnił błąd, zwalniając Ernesto Valverde w trakcie sezonu, i poinformował, że piłkarze nie wywierali w tym aspekcie żadnego wpływu na przedwczesne zakończenie współpracy z trenerem.

- Łatwo wypowiadać się z perspektywy czasu na ten temat. Dla mnie zwolnienie szkoleniowca, który wywalczył dwa mistrzostwa, był liderem i miał projekt; który starał się realizować, było nielogiczne oraz bezsensowne. My, piłkarze, zostaliśmy poproszeni o wzięcie udziału w spotkaniu w tej sprawie, na którym przekazano nam wiadomość, którą mogliśmy zaakceptować lub odrzucić. Odpowiedzieliśmy jedynie zarządowi - „Panowie, tę decyzję podejmujecie wy”. Dużo mówi się o tym, że szatnia ma nadmierną władzę, ale prawda jest taka, że klub funkcjonuje dobrze, gdy jest w nim jasna hierarchia. Prezydent jest najważniejszy, a za nim trener rządzący szatnią. Kiedy łańcuch dowodzenia się zrywa, pojawiają się problemy. Jeśli my, zawodnicy, kiedyś mieliśmy władzę, to tylko dlatego, że inni nie chcieli jej mieć. W przypadku Valverde nigdy nie byliśmy uczestnikami tej decyzji - powiedział Hiszpan.

Doświadczony obrońca wypowiedział się także na temat obecnych relacji łączących go z prezydentem Josepem Marią Bartomeu.

- Nie chcę mieć z nikim złej relacji, ale... Spójrzcie na temat afery w mediach społecznościowych. Jako piłkarz Barcelony widzę, że klub wydał pieniądze, o które teraz nas prosi, na to, aby krytykować nie tylko osoby kiedyś związane z Barceloną, ale i obecnych zawodników czy innych pracowników. Przecież to szaleństwo! Poprosiłem Bartomeu o wyjaśnienia, a ten powiedział mi - „Gerard, nic o tym nie wiedziałem”. Uwierzyłem mu. Następnie widzę jednak, że osoba, która miała zakontraktować te firmy dalej pracuje w Barcelonie [Jaume Masferrer, szef gabinetu prezydenta - przyp. red.]. To bardzo mnie boli, dlatego powiedziałem o tym prezydentowi i mówię to teraz. Moja relacja z nim może być normalna, ale są rzeczy, które zostają w głowie na długo - przyznał defensor.

33-latek nie omieszkał także zabrać głosu w sprawie zawarcia nowego porozumienia z Barceloną, za co miał zostać posądzony za wyłamanie się z linii prezentowanej przez większość piłkarzy.

- Klub poinformował mnie i innych piłkarzy, że przez pandemię ma problemy finansowe, więc postanowiłem mu ułatwić funkcjonowanie. Zgodziłem się zrezygnować z pewnej sumy pieniędzy, które miałem dostać w tym roku, aby móc jest odzyskać w przyszłości dzięki przedłużeniu kontraktu. Myślę, że w ten sposób pomagam drużynie, bo trzeba tak się zachować, aby w ogóle czekała go jakaś przyszłość – powiedział Piqué.

- Oczywiście każdy zawodnik ma prawo do zaakceptowania lub odrzucenia oferty z klubu. Trzeba jednak rozróżniać negocjowanie od bycia zobligowanym do obniżenia pensji w sposób taki, w jaki zaproponował to zarząd. Takie działanie kompletnie mi się nie spodobało. Gdy trwało zgrupowanie reprezentacji, wrzucili piłkarzy do jednego worka z innymi pracownikami. Jako kapitan muszę w takiej sytuacji bronić interesów drużyny i dlatego podpisałem pismo do zarządu, w którym skrytykowaliśmy sposoby działania dyrektorów - dodał Hiszpan, który na koniec wypowiedział się także na temat niedawnego zamieszania wokół Leo Messiego.

- Pamiętam jedną rozmowę z Leo. Powiedziałem mu wówczas - „Poczekaj rok, potem przyjdą nowe władze...”. Na miejscu prezydenta zachowałbym się w tym przypadku inaczej, bo Leo po szesnastu latach na Camp Nou wywalczył sobie prawo do decydowania o własnym losie. Jeśli chce odejść, to musisz dojść z nim do porozumienia. Nie możesz pokazywać, że dwie strony tak się różnią! W tym przypadku zadałbym sobie też pytanie: dlaczego najlepszy piłkarz w historii pewnego dnia zdecydował się wysłać burofaks, bo nie czuł się wysłuchiwany? To szokujące. Leo zasługuje na wszystko, co najlepsze. Dla mnie nowy stadion powinien nosić jego imię, a potem powinna znaleźć się nazwa sponsora. FC Barcelona jako klub powinien dbać o swoje legendy, a nie je oczerniać. Wkurza mnie to i dziwi, że ludzie tacy jak Pep Guardiola, Xavi, Carles Puyol czy Victor Valdés nie są już związani z zespołem. Tak nie powinno być - zakończył 33-latek.

Cały wywiad z Gerardem Piqué dostępny jest w języku hiszpańskim na oficjalnej stronie „La Vanguardia”.