FC Barcelona po Robercie Lewandowskim chce zrobić jeszcze jeden duży transfer
2022-07-16 13:10:58; Aktualizacja: 2 lata temuManchester City w związku z pozostaniem Nathana Aké w kadrze rezygnuje tymczasowo ze starań o Julesa Koundé. To cieszy szczególnie FC Barcelonę, która po finalizacji transferu Roberta Lewandowskiego ruszy po stopera - informuje dziennik „Marca”.
Kibice FC Barcelony żyją obecnie hitową przeprowadzką Roberta Lewandowskiego, która już wkrótce stanie się faktem. Jak się okazuje, ruch ten nie zwieńczy działań transferowych „Dumy Katalonii”, gdyż ta ma być zdeterminowana do pozyskania rozchwytywanego francuskiego stopera – Julesa Koundé.
Manchester City od dłuższego czasu monitorował sytuację obecnego zawodnika Sevilli, umieszczając go na krótkiej liście życzeń. Jeszcze niedawno transfer ten wydawał się prawdopodobnym scenariuszem, gdyż z opuszczeniem Etihad Stadium łączony był wszechstronny Nathan Aké.
Finalnie Holender pozostanie w Manchesterze, co poskutkowało odsunięciem Koundé ponownie na dalszy plan transferowy Pepa Guardioli.Popularne
Sytuacja ta zadowala działaczy FC Barcelony, którzy chcą, by 23-latek stał się częścią nowej defensywy klubu wzmocnionej wcześniej Andreasem Christensenem.
Dziennik „Marca” sugeruje, że po domknięciu angażu „Lewego” Katalończycy przerzucą wszystkie siły na rozmowy z Sevillą w sprawie kupna ich młodego stopera.
Operacja nie będzie jednak łatwa, gdyż żądania Andaluzyjczyków pozostają niezmiennie wysokie – 60 milionów euro.
Dodatkowo „Duma Katalonii” ma dalej ubiegać o transfery Marcosa Alonso i Césara Azpilicuety.
Wicemistrz Hiszpanii wysuwa się na prowadzenie w walce o 11-krotnego reprezentanta Francji, aczkolwiek jego głównym rywalem jest Chelsea, która może jeszcze sporo namieszać.
Jules Koundé do Sevilli trafił w 2019 roku, opuszczając szeregi Girondins de Bordeaux. Od tego czasu defensor, mogący występować także z powodzeniem na prawej obronie, w barwach „Los Nervionenses” zgromadził łącznie 133 spotkania.
W sezonie 2019/2020 sięgnął wraz z ekipą ze Estadio Ramón Sánchez Pizjuán po trofeum Ligi Europejskiej.