Pod koniec czerwca popularny „El Niño” poinformował, że 23 sierpnia zawiesi piłkarskie obuwie na kołku. Data nie jest przypadkowa, bowiem w tym dniu przyszło mu rywalizować z wieloma znajomymi z hiszpańskich boisk i choć mecz nie ułożył się po myśli środkowego napastnika, z pewnością zapamięta ten dzień do końca życia.
Sagan Tosu z Fernando Torresem w składzie, który przywdziewał opaskę kapitańską, przegrało aż 1:6 z Vissel Kobe. W drużynie zwycięskiej znaleźli się m.in. Andrés Iniesta, David Villa czy Sergi Samper. Z dwoma pierwszymi 35-latek świętował zdobycie mistrzostwa świata (2010) oraz mistrzostwa Europy (2008), tym samym było to dla niego spotkanie niezwykle wyjątkowe.
Gdy zawody dobiegły końca, wychowanek Atlético Madrid zrobił rundę honorową wokół boiska, a wcześniej wygłosił przemowę do kibiców zgromadzonych na trybunach. W wydarzeniu uczestniczyli jego najbliżsi.
Fernando Torres to drugi najlepszy strzelec w historii „Los Rojiblancos” (121 goli w 350 meczach), z którego odszedł później do Liverpoolu. Następnie kontynuował swoją karierę kolejno w Chelsea i Milanie, aż postanowił wrócić do stolicy Hiszpanii. Ostatnie miesiące to już przygoda z japońskim Sagan Tosu, w barwach którego Hiszpan zdołał rozegrać 40 spotkań, w których siedmiokrotnie wpisał się na listę strzelców oraz zanotował dwa finalne podania.