Glik: „Aklimatyzacja” to alibi dla tych, którzy sobie nie radzą
2017-05-03 18:34:34; Aktualizacja: 7 lat temuKamil Glik udzielił bardzo ciekawego wywiadu portalowi Weszło przed pierwszym meczem półfinałowym Ligi Mistrzów, w którym jego AS Monaco zagra z Juventusem.
29-latek przeniósł się do ASM latemzeszłego roku z Torino i w zasadzie z miejsca stał się kluczowąpostacią linii defensywy klubu z księstwa. W sumie od początkusezonu rozegrał już 48 spotkań we wszystkich rozgrywkach, wktórych strzelił osiem goli i zanotował trzy asysty. Wciąż maszanse zakończyć go z mistrzostwem Francji i triumfem w ChampionsLeague.
- Nie lubię słowa „aklimatyzacja”. Piłkarzpotrzebuje roku, bla, bla, bla. Nie wiem co to znaczy, ta cała„aklimatyzacja”. Nie znam dobrze francuskiego, moich kilkukolegów też nie zna. Ale na boisku robimy co trzeba. To jest piłkanożna - jak się nadajesz to dają ci sprzęt, wychodzisz na boiskoi zapieprzasz. „Aklimatyzacja” to alibi dla tych, którzy sobienie radzą. Niemniej prawdą jest, że jak na początku cośzawalisz, to potem masz pod górkę. Mnie udało się grać odpierwszego dnia dobrze - przyznał wprost reprezentant Polski,obalając niejako mit dotyczący aklimatyzacji zawodników w nowychzespołach.
- To nie jest tak, że Monaco jest teraz super, aw poprzednim sezonie było beznadziejne. Nie, też grali super, tylkocoś tam nie stykało w obronie i potrzebowali takiej osoby jak ja,by tyły połatać - dodał doświadczony defensor.
Glikodniósł się również do samego wyboru ASM oraz potencjalnegonastępnego transferu:
- Miałem do wyboru Monaco i Besiktas.Spokój kontra fanatyzm. Zastanawiałem się, czy nie wybrać Turcji,gdzie miałbym tę presję ze strony kibiców, do której sięprzyzwyczaiłem. Ale w końcu uznałem, że przecież jako piłkarzmuszę patrzeć na co innego - na to, gdzie mam większą szansęosiągnąć sukces sportowy.
- Na pewno na wartości nie straciłem. Znając tutejsze realia,właścicieli, pewnie chcieliby za mnie ze 20 milionów, to prawda.