Historia polskich transferów - Zbigniew Boniek
2010-01-23 22:15:42; Aktualizacja: 14 lat temuJedyny Polak, który znalazł się na przygotowanej przez Pelego – w 2004 roku – liście stu najwybitniejszych zawodników w historii futbolu. Żaden z naszych piłkarzy nigdy nie osiągnął tak wiele w eu(...)
Decydującym i kluczowym momentem był dla Bońka transfer z Zawiszy Bydgoszcz – w którym to zdobywał pierwsze futbolowe szlify – do Widzewa. Był rok 1975. Łódzki klub miał spore aspiracje, i to nie tylko w aspekcie krajowego podwórka. Otwarcie bowiem mówiono o ambicjach w związku z europejskimi pucharami . W sezonie 1976/77 Widzew uplasował się na finiszu rozgrywek ligowych na drugiej pozycji, tuż za Śląskiem Wrocław, zyskując w ten sposób prawo startu w Pucharze UEFA. Tam Widzew odpadł dopiero w 1/16 finału, ulegając PSV Eindhoven. Wcześniej jednak odprawiony z kwitkiem został słynny Manchester City [2:2 na wyjeździe po dwóch trafieniach Bońka i 0:0 u siebie – przyp. red.]. To wtedy pierwszy raz Boniek dał o sobie znać futbolowemu Zachodowi. Później były Mistrzostwa Świata w Argentynie w 1978 roku, za które zebrał bardzo pochlebne recenzje. Grę „Zibiego” podziwiali dziennikarze z całego globu, a wysłannicy największych klubów poważniej zainteresowali się snajperem z Polski. Boniek stał u progu wielkiej kariery.
W latach 1979-82 Widzew zajmował dwukrotnie drugą lokatę, a dwa razy sięgał po tytuł mistrzowski. W ojczyźnie Boniek był już gwiazdą. Na Starym Kontynencie jednak ciągle pracował na swoje nazwisko. W 1980 roku w 1/16 finału Pucharu UEFA łodzianie wyeliminowali Juventus Turyn. Awans zapewnił właśnie rudowłosy napastnik, pewnie egzekwując decydującą „jedenastkę” w serii rzutów karnych (Widzew wygrał ją 4:1). Postawa Bońka nie umknęła trenerom „Starej Damy”. – Byłem zawodnikiem już w Europie znanym. Juventus interesował się mną od połowy 1981 roku, ale propozycje przejścia do któregoś z zagranicznych klubów miałem już wieku 24, a nawet 23 lat – mówi Boniek. – Jedną rzecz sobie jednak założyłem – do ukończenia 26. roku życia gram w Polsce. Chciałem skończyć studia, konkretnie AWF. Zapewnienie wykształcenia było dla mnie bardzo ważne, ponieważ nie miałem pojęcia, jak może ułożyć się kariera po wyjeździe z kraju – dodaje po chwili.
Przypadek Bońka – zważywszy na ówczesną sytuację polityczno-społeczną – był swojego rodzaju wyjątkiem od niepodważalnej i rygorystycznie przestrzeganej reguły. Po fantastycznym, zarówno dla niego jak i dla całej polskiej reprezentacji, Mundialu w Hiszpanii w 1982 roku, podpisał kontrakt ze wspomnianym Juventusem. Boniek w turnieju zdobył cztery gole, z czego trzy w potyczce z Belgami. Trafienia te pokazywały jeszcze przez długi czas telewizje z całego świata. 26-letniemu wtedy piłkarzowi władze nie robiły jednak większych problemów z wyjazdem do Włoch. Nikt transferu tego nie miał zamiaru blokować. – Był rzeczywiście przepis, który mówił, że można wyjeżdżać dopiero po trzydziestce. Jeśli jednak był wtedy klub, który chciał kupić zawodnika w wieku 26-28 lat i dałby dużo pieniędzy, to polskiego sportu nie było wówczas stać na to, by z tych pieniędzy rezygnować – wyjaśnia Boniek. Całą czyni bez wątpienia precedensową jeszcze jeden fakt. Pozycja Bońka, nie tylko w piłce, ale w całym polskim sporcie była na tyle mocna, że z jego zdaniem liczono się nawet na samej górze partyjnej hierarchii, w zaciszach gabinetów PZPR. – W moim przypadku żadnych problemów z wyjazdem nie było. Nigdy się z czymś takim nie spotkałem. Oświadczyłem, że po Mistrzostwach Świata w Hiszpanii [1982 – przyp. red.], jeśli się do nich zakwalifikujemy, chciałbym spróbować swoich sił w piłce na najwyższym poziomie. Centralny Ośrodek Sportu i władze powiedziały tylko, że musi się znaleźć poważny klient.
O pozyskanie Bońka Juventus musiał stoczyć prawdziwą batalię, bowiem chętnych na zatrudnienie tego nietuzinkowego napastnika nie brakowało. – Interesowało się mną kilka klubów angielskich, kluby hiszpańskie, wśród nich Barcelona. Propozycji nie brakowało. Zdecydowałem się jednak na Juventus – opowiada. Z drużyną „Bianconerich” podpisał trzyletni kontrakt, a kosztował, rekordowe w skali kraju, 2 miliony 300 tysięcy dolarów. – Suma, którą za mnie wyłożyło Juve, nie trafiła prosto do Widzewa. Mechanizm był następujący: pieniądze brał COS, a było to, jeśli się nie mylę, tylko 50%. Resztę dostawał klub. W złotówkach, po krajowym przeliczniku. Skorzystali zatem wszyscy – podkreśla Boniek.
Gra w Turynie przyniosła Bońkowi największe sukcesy, jakie osiągnął w piłce klubowej. Już w 1982, zaraz po transferze, w plebiscycie francuskiego magazynu France Football na Najlepszego Piłkarza Europy zajął trzecie miejsce – za kolegą klubowym Paolo Rossim i Alainem Giresse z Girondins Bordeaux. W tym samym roku głosami czytelników Przeglądu Sportowego został uznany na najlepszego sportowca Polski. To właśnie on, obok wspomnianego Paolo Rossiego i Michela Platiniego, stanowił wówczas o sile Juventusu. Ci trzej gracze byli filarami zespołu, jego niekwestionowanymi liderami. Boniek zdobył w 1984 roku Puchar Zdobywców Pucharów i Superpuchar Europy. Rok później triumfował w Pucharze Mistrzów. Pokaźny dorobek dopełniają tytuły Mistrza Włoch i triumfatora rozgrywek o Puchar kraju. Dla Juventusu w 81 spotkaniach zdobył 14 goli. Zyskał także przydomek „piękność nocy” – od fantastycznych występów w meczach rozgrywanych przy sztucznym oświetleniu.
Po trzech sezonach spędzonych w stolicy Piemontu, Boniek miał wyrobioną świetną markę. Jednak wraz z końcem kontraktu zdecydował się na zmianę klubu. – Umowę miałem podpisaną na trzy lata. Gdy czas jej trwania dobiegał końca, miałem co najmniej dziesięć ofert. Każda z nich, pod względem finansowym, była dwa razy lepsza od tego, co proponował Juventus. A pieniądze, które tam otrzymywałem, były nieporównywalnie mniejsze od tych, które na przykład mieli piłkarze przychodzący z Francji czy z Anglii – tłumaczy Boniek. –Mój kontrakt był oczywiście bardzo dobry, przyznaję. Juventus chciał go przedłużyć, rzecz jasna na korzystniejszych dla mnie warunkach, ale powiedziałem „dziękuję”. Uważałem, że przyszedł czas na zmianę otoczenia. Wybrałem najkorzystniejszą finansowo propozycję Romy. Ale ten klub mi się podobał, chciałem tam grać. Zarobki miałem trzy razy wyższe niż w Juve.
– Mogłem równie dobrze przenieść się do Interu czy do Napoli. Chciały mnie też zespoły z Anglii i z Hiszpanii, ale wówczas o wiele większą renomą cieszyli się przedstawiciele Serie A – tłumaczy Boniek. Mimo że Roma pozyskała reprezentanta Polski już po tym, jak wygasł jego kontrakt ze „Starą Damą”, za transfer musiała zapłacić. Dokładnie 500 tysięcy dolarów. Prawo Bosmana powstało wszak dopiero w 1990 roku.
W Rzymie Boniek zakończył swoją wspaniałą karierę. Tak ogromnymi sukcesami nie może pochwalić się żaden polski piłkarz. W tym momencie trudno też wierzyć, że komuś (przynajmniej w najbliższych latach) uda się jego sukcesy powtórzyć. Z dziennikarskiego obowiązku należy jeszcze dodać, iż Boniek wystąpił na trzech kolejnych mundialach – w Argentynie (78’), w Hiszpanii (82’) i w Meksyku (86’). Na rzeczonych Mistrzostwach Świata zaliczył łącznie 16 gier i zdobył sześć bramek. Był także dwukrotnie wybierany do zespołu „Reszty Świata” [w meczach przeciwko Argentynie w 1979 i Francji w 1986. To drugie spotkanie było zarazem pożegnalnym Michela Platiniego – przyp. red.]. W reprezentacji Polski zagrał 80 razy, strzelając 24 gole.
Mateusz Jaworski