A mogło być tak pięknie... Lech Poznań roztrwonił dwubramkowe prowadzenie i przegrał [WIDEO]

2025-11-06 23:02:15; Aktualizacja: 1 godzina temu
A mogło być tak pięknie... Lech Poznań roztrwonił dwubramkowe prowadzenie i przegrał [WIDEO] Fot. Polsat Sport
Piotr Różalski
Piotr Różalski Źródło: Transfery.info

Lech Poznań przegrał na wyjeździe z Rayo Vallecano w ramach trzeciej kolejki fazy zasadniczej Ligi Konferencji. Mistrzowie Polski prowadzili do przerwy dwiema bramkami, jednak w kolejnej odsłonie swoją siłę w ofensywie pokazali przedstawiciele LaLigi, strzelając trzy gole.

Zawirowania zaczęły się już w pierwszym kwadransie. Na początku nastała konsternacja w związku z potencjalnym faulem na Luisie Palmie tuż przed polem karnym Rayo. Reprezentant Hondurasu wychodził na czystą pozycję, a faulującemu zawodnikowi gospodarzy groziło nawet wykluczenie. Ukraiński arbiter Wiktor Kopijewski przyjrzał się sytuacji na monitorze VAR i ocenił, że Lechowi nie należy się rzut wolny, a początkowo pokazana żółta kartka obrońcy Rayo została anulowana.

Co się odwlecze, to nie uciecze – taka myśl przyświecała gościom przez kolejne kilkadziesiąt sekund. Joel Pereira dostrzegł wbiegającego w pole karne Palmę, a ten z dosyć sporej odległości główką skierował piłkę do siatki.

Im dalej w mecz, tym na jeszcze większą niespodziankę się zapowiadało. W 39. minucie prowadzenie dla poznanian podwyższył Antoni Kozubal, który spróbował szczęścia z pierwszego kontaktu z okolicy szesnastego metra po wyłożeniu piłki od Pablo Rodrigueza.

Po przerwie mistrzowie Polski rzadko kiedy dochodzili do głosu na połowie przeciwnika. Rayo zareagowało ze zmianami na boisku tuż przed godziną rywalizacji i po chwili zdobyło bramkę kontaktową. Jej architektami byli rezerwowi: Isaac Palazon po asyście od Pedro Diaza.

Niels Frederiksen zareagował zmianami, ściągając z placu między innymi Mikaela Ishaka czy Palmę. W ten sposób próbował zacementować środek pola i wzmocnić blok obronny, aby za wszelką cenę wyszarpać komplet punktów.

Ta sztuka się nie udała, a kolejne „wejście smoka” zaliczył Jorge de Frutos. Prawoskrzydłowy wpisał się na listę strzelców trzy minuty po wejściu z ławki. W tej sytuacji spory błąd popełnił defensor Lecha Antonio Milić.

Chwilę po wyrównaniu Pacha trafił w poprzeczkę bramki strzeżonej przez Bartosza Mrozka. Lech robił wszystko, co w jego mocy, aby wywieźć chociaż punkt z przedmieść Madrytu. Przyszedł jednak doliczony czas, w którym defensywa się kompletnie rozsypała. Wykorzystał to Alvaro Garcia.

Podopieczni Frederiksena z trzema punktami po trzech kolejkach Ligi Konferencji utrzymują się na skraju strefy play-off o 1/8 finału. Ich kolejnym przeciwnikiem będzie FC Lausanne.