Holandia w ćwierćfinale, czyli jak przegrać mecz w sześć minut

2014-06-29 20:34:52; Aktualizacja: 10 lat temu
Holandia w ćwierćfinale, czyli jak przegrać mecz w sześć minut Fot. Transfery.info
Marek Ratkiewicz
Marek Ratkiewicz Źródło: Transfery.info

Rozczarowanie. W takich kategoriach spotkanie z "Oranje" rozpatrywać może Meksyk. Do 87. minuty wydawało się, że to oni znajdą się w gronie ośmiu najlepszych drużyn świata, jednak stało się inaczej.

Trzeci mecz 1/8 finału to kolejne spotkanie fazy pucharowej z udziałem drużyn, które mają za sobą udaną fazę grupową. W kontekście imponującej postawy Meksyku w grupie, ciężko było mówić o Holandii jako faworycie. Każdy kibic przed spotkaniem mógł liczyć na kawał dobrej piłki i chyba żaden się nie zawiódł.

Obie drużyny do spotkania podeszły dosyć zachowawczo, a zamiast sytuacji podbramkowych oglądaliśmy raczej pokaz podań w środkowych sektorach boiska. Podziw budziło budowanie akcji przez Meksyk, który coraz śmielej poczynał sobie w ofensywie. Można było odnieść wrażenie, że to oni grali w ostatnim finale mundialu, bo "Oranje" praktycznie nie istnieli i coraz częściej uciekali się do bezmyślnych fauli, bezradni wobec ataków rywali. Co ciekawe, "legenda" zespołu w tej dziedzinie, Nigel De Jong przedwcześnie zakończył swój udział w spotkaniu wskutek odniesionej kontuzji. Ale jego koledzy nie zamierzali z tradycją swojego kolegi zrywać i często, zupełnie niepotrzebnie i bezpardonowo, wchodzili w interakcją z nogami czy nawet twarzami piłkarzy Herrrery.

 

Ale próby odebrania piłki "El Tri" kończyły się raczej kolejnym przewinieniem, a nie odebraniem piłki. Kiedy wydawało się, że za chwilę Cilessen będzie wyciągał piłkę z siatki, arbiter zarządził przerwę na uzupełnienie płynów.

 

 

Jednak, choć Meksykanie wrócili po niej do gry lekko zdekoncentrowani, na boisku niewiele się zmieniło.

 

Raz po raz kolejne dośrodkowania trafiały w pole karne Holendrów, zupełnie bezradnych zarówno w defensywie, jak i pod bramką przeciwnika. Los jednak często płata figle, toteż w doliczonym czasie gry swoją szansę miał Arjen Robben. Obrońcy z drużyny Herrery nie zapomnieli jednak, w porównaniu do swoich rywali z Europy, czym jest gra w defensywie. Ostatecznie, choć oba zespoły w ostatnich fragmentach rozpaczliwie usiłowały strzelić gola, pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem i sporym niedosytem. Przewagę w ofensywie mieli Meksykanie, co dobitnie pokazują statystyki tej części spotkania.

 

 

To, co nie udało się Meksykanom przed przerwą, szybko doszło do skutku o wyjściu z szatni. Po raz kolejny o swojej znakomitej formie dał znać Giovanni Dos Santos i przepięknym uderzeniem tuż zza pola karnego pokonał zupełnie bezradnego Cilessena.

 

 

 

 

 

A Holendrzy potrzebowali aż dziesięciu minut, by zagrozić bramce "El Tri". Kiedy jednak już im się to udało, to w stylu nieprzeciętnym. Po raz kolejny o swoim refleksji  dał jednak znać Ochoa i uniemożliwił De Vrijowi strzelenie swojej trzeciej bramki na brazylijskim turnieju.

 

 

Po stracie bramki nie można zapomnieć o uważnej grze w obronie i trzeba się liczyć z gwałtowną reakcją rywali. Tak też stało się i tutaj, a na ekranowym liczniku flagę Meksyku można było zastąpić podobizną Ochoi, raz po raz niewzruszonego wobec ataków Robbena i jego kolegów. Przejście do formacji ofensywnej ostatecznie się opłaciło na kilka minut przed końcem spotkania, kiedy to pięknie z powietrza uderzył Sneijder, tym razem nie dając szans bramkarzowi "El Tri" szans na jakąkolwiek interwencję.

 

Często jest tak, że szczęście sprzyja lepszym. Do tego spotkania bardziej pasuje jednak stwierdzenie "głupi ma zawsze szczęście". Meksykanie rozegrali świetne spotkanie, a wielkimi krokami zbliżała się dogrywka. Strata gola znacznie wytrąciła ich jednak z rytmu i wkrótce euforia przeistoczyła się w tragedię. Faulu na Robbenie w polu karnym dopuścił się Marquez, a jedenastkę na gola zamienił Klass-Jan Huntelaar.

 

Nie można powiedzieć, że rezultat spotkania jest sprawiedliwy. To Meksyk był stroną lepszą i, choć wicemistrzowie świata byli faworytem, można mówić o sporym rozczarowaniu. Podopieczni Louisa Van Gaala obronili honor niezwykle zawodzącej na tym turnieju Europy. W kolejnej rundzie czeka ich zwycięzca starcia Kostaryka-Grecja, jednak, biorąc pod uwagę dotychczasową postawę południowoamerykańskich piłkarzy, nie mogą spocząć na laurach i czeka ich kolejna trudna rywalizacja. Bo dziś, bodaj pierwszy raz na mundialu w Brazylii, Holendrzy zawiedli, a awans do kolejnej rundy zawdzięczają wielkiemu szczęściu.

AUTORZY: Marek Ratkiewicz i Eryk Siemianowicz