Everton spełnił przed rokiem życzenie Carlo Ancelottiego, który pragnął posiadać w prowadzonym przez siebie angielskim zespole swojego byłego podopiecznego z Realu Madryt. Cała operacja odbyła się na bardzo korzystnych warunkach dla ekipy z niebieskiej części Liverpoolu, ponieważ „Królewscy” byli do tego stopnia zdeterminowani na rozstanie z reprezentantem Kolumbii, że zgodzili się na przedwczesne zakończenie z nim współpracy na zasadzie wolnego transferu.
Nominalny ofensywny pomocnik nie miał większych kłopotów z odnalezieniem się w szeregach „The Toffees” i stosunkowo szybko zaczął odgrywać jedną z pierwszoplanowych ról w klubie. Ta sytuacja uległa później zmianie przez pojawienie się problemów zdrowotnych i następnie odejście włoskiego szkoleniowca do Realu Madryt. W ten sposób James Rodríguez stał się już zbytecznym balastem dla Evertonu, który w minionych miesiącach dążył do jego sprzedaży. Żaden z europejskich klubów nie był jednak w stanie sprostać oczekiwaniom angielskiego zespołu lub samego Kolumbijczyka.
W związku z tym wielu ekspertów przypuszczało, że ekipa z Goodison Park zostanie zmuszona do dalszego utrzymywania 30-latka przynajmniej do zimowego okna transferowego.
Na horyzoncie pojawiła się jednak dla nich nadzieja w postaci przejścia Kolumbijczyka do katarskiego Al-Rayyan, którą udało się w pełni sfinalizować.
Ofensywny gracz trafił do azjatyckiej drużyny za stosunkowo skromna opłatę w wysokości 8 milionów euro i związał z nowym pracodawcą do 30 czerwca 2024 roku.
James Rodríguez może jednak nie zagrzać zbyt długo miejsca w tej drużynie z uwagi na zapisaną klauzulę w zawartym porozumieniu, które umożliwia mu zaliczenie bezproblemowego powrotu do Europy.
Dziennikarze „AS-a”, którzy ujawnili te informację, uważają, że Kolumbijczykowi marzy się zasilenie szeregów Paris Saint-Germain. I to właśnie właściciele francuskiego zespołu mogą w każdej chwili złożyć mu ofertę, która w przypadku jego akceptacji pozwoli mu dołączyć do ekipy z Parc des Princes w ramach wolnego transferu.
Obecnie nic nie wskazuje na to, aby aktualny lider Ligue 1 był w ogóle zainteresowany nawiązaniem współpracy z 30-latkiem.