Ján Mucha w ogniu krytyki ze strony byłej żony. „On oszalał. Kiedy syn zachorował, Ján powiedział, że nie potrzebuje już rodziny ani przyjaciół”
2021-07-01 21:43:40; Aktualizacja: 3 lata temuByły bramkarz oraz trener bramkarzy Legii Warszawa, Ján Mucha, został zaatakowany przez byłą żonę. Kobieta na łamach słowackich mediów wyznała, że mężczyzna unika płacenia alimentów i nie interesuje się losem swoich dzieci.
Słowak to z pewnością jeden z najlepszych golkiperów, jacy kiedykolwiek grali w ekipie „Wojskowych”. W latach 2005-2010 wystąpił w 119 spotkaniach i zachował 60 czystych kont. W 2010 roku był podstawowym bramkarzem swojej reprezentacji na mundialu w Republice Południowej Afryki.
Później przyszła pora na transfer do Evertonu, w którym zagrał łącznie 24 razy, z czego 10 w pierwszej drużynie. W 2013 roku zawodnik zdecydował się na przenosiny do Krylji Sowietow Samara, ona została w Anglii i od tego czasu, jak relacjonuje była żona gracza, ich stosunki zaczęły się psuć.
– Byliśmy szczęśliwą rodziną, dopóki nie wyjechał do Rosji. Po roku odwiedziłam go ze starszymi dziećmi, ale pewnego dnia podszedł do mnie i wręczył mi czasopismo, informując, że chciałby wykorzystać to podczas seksu. A tam impreza swingersów i tym podobne. Odmówiłam, byłam przerażona. Potem powiedział mi, że znalazł już kogoś innego w Rosji. To było mniej więcej w maju 2014 roku – wyznała Simona Mucha w rozmowie z tygodnikiem „Plus 7 Dní”.Popularne
Kilka miesięcy później ciężko zachorował syn pary.
– Miał raka węzłów chłonnych. Myślałam, że mój mąż się obudzi, ale nie, z nim było jeszcze gorzej. On oszalał. Powiedział, że nie potrzebuje już rodziny ani przyjaciół, że zrobimy to we trójkę. Chodzi o to, że chciał mieć dwie kobiety! – oświadczyła.
Kobieta wystąpiła o rozwód, a problemy, jak przekonuje, zaczęły się piętrzyć. Związek małżeński oficjalnie zakończył się w 2018 roku.
– Zaczął mnie szantażować, mówiąc, że jeśli nie zrobię tego, co chce, nie da mi pieniędzy i tak było – zauważyła.
– Ułożył sobie życie na nowo. Myślałem, że po rozwodzie dojdziemy do porozumienia, ponieważ łączy nas czworo dzieci, które na dodatek nie mają końskiego zdrowia. Dziewczyny mają dysleksję i muszę z nimi chodzić na korepetycje. I chociaż mój syn wyszedł z raka, nadal musi wykonywać badania, musi brać witaminy. Ján? W ogóle o nich nie myśli w święta czy inne uroczystości. Urodziny? Absolutnie, nie otrzymują żadnych prezentów. W zeszłym roku nosili trampki. Nie mówią mi o wycieczkach szkolnych tylko dlatego, że wiedzą, iż nie mam pieniędzy. (...) Byliśmy na tyle źle, że sprzedałem wszystko, co mogłam. Najlepsze torebki, których nie było znowuż aż tak wiele, buty, sprzęt do nurkowania i rowery, wszystko, co mieliśmy – relacjonowała.
– Nadal toczą się rozprawy sądowe - na Słowacji i w Anglii. Sąd słowacki orzekł, że do czasu wydania orzeczenia w sprawie alimentów przez sąd angielski powinien płacić 900 euro miesięcznie za czwórkę dzieci. Policja również go ścigała, aby uregulował zobowiązania. A teraz znowu jest mi winien alimenty. Zażądałem tysiąca funtów na dziecko, które obejmuje czesne, jedzenie, korepetycje, ubrania i inne wydatki, a także hipotekę – przekazała.
– Kiedy urodzili się nasi bliźniacy, a Ján był już w Rosji, zaczęliśmy remont domu. Nie dzwonił do mnie przez dwa tygodnie. Tylko wtedy, gdy mieliśmy pracowników, a ja nie miałam im nic do zapłacenia. Pożyczyłam więc pieniądze od znanego piłkarza, z którym Ján grał w reprezentacji Słowacji. Nie powiem kto to, mieszkał obok nas. Jak tylko się o tym dowiedział, od razu zwróciłam mu pieniądze – zakończyła.
38-latek karierę zakończył zimą 2019 roku. Sześć miesięcy później został trenerem bramkarzy warszawskiej Legii, ale w marcu tego roku jego praca dobiegła końca.