Jeden z „bohaterów” afery alkoholowej w reprezentacji Polski U-17 wyznał żal za grzechy. „Wyglądaliśmy jak bohaterowie z filmu Kac Vegas”

2023-12-14 11:00:15; Aktualizacja: 11 miesięcy temu
Jeden z „bohaterów” afery alkoholowej w reprezentacji Polski U-17 wyznał żal za grzechy. „Wyglądaliśmy jak bohaterowie z filmu Kac Vegas” Fot. Artur Kraszewski / APPA / PressFocus
Piotr Różalski
Piotr Różalski Źródło: Piłka Nożna

Jan Łabędzki to jeden z czwórki niechlubnych niedoszłych uczestników na Mistrzostwach Świata do lat 17, które niedawno odbyły się w Indonezji. Juniorski reprezentant Polski w rozmowie dla „Piłki Nożnej” podzielił się nadzwyczajną wstydliwą historią z drugiego końca świata.

W dniach 10 listopada – 2 grudnia odbył się mundial, na który awans wywalczyli również „Biało-Czerwoni”. Niestety, zostali oni zapamiętani nie tylko pod kątem jednego z najgorszych występów w fazie grupowej, ale także z afery alkoholowej z udziałem czterech zawodników.

Jan Łabędzki, Filip Rózga, Oskar Tomczyk i Filip Wolski stanowili grono „urwisów”, którzy natychmiast po urządzeniu sobie upojnej nocy zostali oddelegowani do ojczyzny.

Ich zachowanie mocno osłabiło kadrę Marcina Włodarskiego, gdyż FIFA nie pozwoliła na awaryjne powołanie zmienników. Jak wskazuje regulamin, ten proces jest możliwy tylko w medycznych przypadkach.

Wychowanek ŁKS-u Łódź zdobył się na odwagę i jako pierwszy z niegodziwców wyspowiadał się z traumatycznej sprawy.

– Trudno powiedzieć, by cała sytuacja miała jednego prowodyra. Naprawdę trudno mi zrozumieć, jak taka głupota mogła nam przyjść do głowy, żeby wychodzić z pokoju hotelowego. Przecież na początku mieliśmy obejrzeć tylko film, odpocząć po towarzyskim meczu z USA. (...) Przestaliśmy myśleć – ujawnił Łabędzki.

– W ogóle nie dopuszczałem do siebie, że za ten występek zostaniemy wyrzuceni z mistrzostw. Trudno mi było sobie wyobrazić, że cała czwórka zostanie wykluczona z turnieju, który odbywa się na drugim końcu świata. Dopiero rano dowiedzieliśmy się, że wracamy do Polski i nie ma odwrotu od tej decyzji. Wróciliśmy do pokoju i płacz. Tylko tyle nam zostało.

– Do Polski wracaliśmy sami, choć nikt o tym wówczas nie myślał. Przede wszystkim byliśmy wystraszeni, że na lotnisku będą czekać na nas dziennikarze. Byłem w kontakcie z mamą, ale mówiła, że nikogo nie ma. Wie pan, jak wyglądaliśmy? Jak bohaterowie filmu "Kac Vegas". I nie mówię tego, żeby żartować z naszego incydentu.

– Jeden w kąpielówkach, drugi w koszulce na lewą stronę, bo nie mieliśmy odzieży na zmianę, wszystkie reprezentacyjne stroje musieliśmy zostawić w Indonezji. Trzeci z klapkami w ręku. Itd. Podczas przesiadek ludzie zwracali nam uwagę, żebyśmy przerzucili koszulkę na właściwą stronę, a ona była po prostu brudna – uszczegółowił 17-latek.

Więcej fragmentów z wywiadu przeprowadzonego dla tygodnika „Piłka Nożna” można przeczytać TUTAJ.