Reprezentant Polski, który niedawno odrzucił ofertę z Bordeaux, powrócił do Legii Warszawa na początku zimowego okienka. Mistrzowie Polski, którzy rok temu wypożyczyli go z Krasnodaru, zapłacili za niego milion euro. Decydując się na taki ruch, 29-latek stał się najlepiej zarabiającym piłkarzem w Ekstraklasie. „Super Express” poinformował niedawno, że doświadczony defensor może liczyć na 600 tysięcy euro rocznie. Wcześniej Roman Kołtoń pisał o 800 tysiącach. To oczywiście i tak o wiele mniej niż zarabiał w Rosji.
- Ze mną zawsze można się szybko dogadać. Akurat z prezesem
Leśnodorskim cały czas miałem dobre relacje i to też jest fajne.
(…) Gdy otrzymałem propozycję powrotu, to chwilę się
zastanawiałem, ale szybko podjąłem decyzję, że chcę wrócić.
Nikt mnie nie zmuszał, mogłem nadal grać w Krasnodarze. Wróciłem
jednak do domu, do Warszawy gdzie zawsze mi było dobrze - przyznał
w rozmowie z Legia.net Jędrzejczyk.
Co głównie skłoniło
go do powrotu? - Brakowało mi już wielu rzeczy, brakowało mi
„Kuchego”. To moja pocieszna mordeczka, razem świetnie się
rozumiemy. Czasem jak złapiemy fazę, to chyba tylko my się
rozumiemy, a ktoś inny mógłby odnieść wrażenie, że jest na
planie jakiegoś filmu, komedii. Jesteśmy jak duet idealny. Ale co
zdecydowało? To, że Legia mnie chciała sprowadzić - powiedział
wprost reprezentant Polski, który wrócił również do tematu
wspomnianego transferu do Francji:
- Miałem
ofertę z Bordeaux i to naprawdę dobrą. Gdybym miał 10 lat mniej
to pewniej bym myślał o tym, że z Bordeaux łatwiej jest trafić
do takiego PSG czy czołowego klubu z innych lig. Ale bliżej mi do
30-tki, a mój Krasnodar nie był gorszym klubem.