Reprezentant Portugalii trafił do hiszpańskiego klubu za rekordowe 126 milionów euro z Benfiki w lipcu 2019 roku z zamiarem wypełnienia luki po odejściu Antoine'a Griezmanna do Barcelony.
Ofensywny zawodnik nie odnalazł się jednak w taktyce preferowanej przez trenera Diego Simeone. Początkowo starał się zrobić wszystko, żeby dopasować do wymogów argentyńskiego szkoleniowca.
W minionym sezonie uznał, że dalsza ich współpraca nie przynosi żadnych spodziewanych rezultatów. Dlatego zapragnął zmienić otoczenie. Atlético Madryt nie wyraziło początkowo na to zgody, ale po wypadnięciu z Ligi Mistrzów otworzyło się na jego wypożyczenie do Chelsea w połowie poprzednich rozgrywek.
João Félix nie zaliczył udanego epizodu na angielskich boiskach i po powrocie na Półwysep Iberyjski zakomunikował otwarcie, że chciałby tego lata dołączyć do Barcelony.
Wygłoszone przez niego stanowisko nie wpłynęło na razie w oczekiwany sposób na przybliżenie go do zaliczenia wewnętrznej przeprowadzki w LaLidze.
Przysporzyło mu za to kolejnych problemów, o czym przekonał się przed inauguracyjnym starciem z Granadą, które rozpoczął na ławce rezerwowych.
🔥 Graves insultos a @joaofelix70 cuando se ejercitaba tras el partido
— Directo Gol (@DirectoGol) August 14, 2023
❌"Ese portugués, hijo p*** es"
📺 #DirectoGol pic.twitter.com/KEA7XndOy5
Portugalczyk w trakcie wyczytania jego nazwiska przez spikera został wygwizdany i obrażany przez fanów Atlético Madryt.
To zdarzenie wpłynęło zapewne na decyzję trenera Simeone o pozostawieniu go na ławce przez całe spotkanie.
Z kolei po jego zakończeniu nie było mu dane wykonać pomeczowego rozruchu, ponieważ kibice obecni jeszcze na stadionie zaczęli go ponownie obrażać - „Portugalczyk, który jest sukinsynem”.
Członkowie sztabu, w obawie przed ewentualną eskalacją, nakazali piłkarzowi zejść do szatni.
W takich okolicznościach trudno sobie wyobrazić, by João Félix mógł liczyć na powrót do łask w przypadku ostatecznego pozostania w klubie.