José Mourinho z wizyty w Polsce w 2002 roku prawie wrócił z... podbitym okiem
2024-11-12 10:00:03; Aktualizacja: 3 tygodnie temuGrzegorz Mielcarski, dzięki swojej grze w FC Porto, zna się z José Mourinho. W rozmowie z TVP Sport 53-latek wspomniał kulisy oryginalnej wizyty „The Special One” w naszym kraju, do której doszło na początku XXI wieku.
Latem 1995 roku Grzegorz Mielcarski zamienił Widzew Łódź na FC Porto, przez co poznał kilka naprawdę wybitnych postaci portugalskiego futbolu. Można tutaj wymienić, chociażby kultowego prezydenta „Smoków” Jorge Nuno de Lima Pinto Coste, Fernando Santosa, Riccardo Carvalho czy... José Mourinho.
Kontrowersyjny szkoleniowiec, który aktualnie odpowiada za wyniki tureckiego Fenerbahçe, kiedy Mielcarski dołączył do FC Porto, pełnił funkcję asystenta i tłumacza szkoleniowca zespołu, Bobby'ego Robsona.
Ta znajomości sprawiła, że gdy w 2002 roku, na samym początku swojej przygody trenerskiej za sterami „Smoków”, zespół „The Special One” w I rundzie eliminacji Pucharu UEFA trafił na Polonię Warszawa, to Portugalczyk spotkał się z Mielcarskim przy okazji swojej wizyty w stolicy, która, jak się okazuje, nie była dla niego zbyt udana, co dziesięciokrotny reprezentant Polski wspomina w rozmowie z TVP Sport.Popularne
- Mourinho przyjechał do Warszawy na obserwację któregoś z meczów „Czarnych Koszul” i wieczorem zaproponował wyjście do klubu, niekoniecznie piłkarskiego. Nie znałem Warszawy, wsiedliśmy w taksówkę w centrum i mówię kierowcy, żeby nas gdzieś zawiózł. Pojechaliśmy za Warszawę, ale niekoniecznie był to klub, o który nam chodziło. Przed wejściem stał ochroniarz z kijem bejsbolowym, Mourinho zrobił wielkie oczy i postanowiliśmy wrócić. Powiedziałem kierowcy, żeby wiózł nas do jakiejś dyskoteki. Podjeżdżamy pod lokal, a tu z niego wytacza się dwóch gości i zaczynają się bić i szarpać. José znowu przerażony: „Nie mogę ryzykować i wrócić do Porto z podbitym okiem”. Pojechaliśmy więc do hotelu, w którym mieszkał, posiedzieć w lobby. Chciał wyjąć pieniądze z bankomatu, ale... maszyna zatrzymała jego kartę. Była niedziela i nie miał kto jej wyjąć. „Nie martw się, już zadzwoniłem do banku i ją zablokowałem”. Być może do dziś w hotelowej recepcji gdzieś leży karta José Mourinho - opowiada 53-latek.
Warto zauważyć, że tamta edycja Pucharu UEFA, która rozpoczęła się dla Portugalczyka pechową wizytą w Warszawie, końcowo okazała się być dla niego bardzo szczęśliwa - FC Porto triumfowało w tym turnieju.