Hit 32. kolejki Premier League na Old Trafford zakończył się podziałem punktów. Manchester United nie przerwał serii meczów bez zwycięstwa ciągnącej się od końcówki marca, ale i tak może być zadowolony. Odmienne nastroje panują w obozie przyjezdnych z Liverpoolu.
Ekipa z Merseyside na wskutek podziału punktów straciła miejsce lidera na rzecz Arsenalu, który pewnie poradził sobie z Brighton & Hove Albion.
Niedzielna konfrontacja w Teatrze Marzeń przebiegła pod dyktando gości. Ci oddali prawie 30 strzałów na bramkę Andre Onany, ale tylko siedem z nich dotarło do celu. Przez znacznie dłuższy czas utrzymywali się również przy piłce - 62 procent całego spotkania.
Mimo to po obydwu stronach znalazły się po dwa trafienia. W dodatku to Liverpool musiał gonić w drugiej połowie wynik, doprowadzając do wyrównania na 2:2 dopiero po rzucie karnym Mohameda Salaha z 84. minuty.
- Odczucia są oczywiście mieszane. Jestem zadowolony z wielu momentów meczu, prowadzenia 1:0 na Old Trafford, posiadania piłki, statystyki strzałów - to coś niesamowitego. W pewnym momencie powinniśmy i mogliśmy zachować się spokojniej i jaśniej. Nie przeszkadza nam nasza sytuacja. Chciałbym, żebyśmy mieli więcej punktów, ale nie mam się czego obawiać i jestem wniebowzięty, że ci chłopcy doprowadzili nas do takiej sytuacji. Ci sami chłopcy, którzy zmarnowali dzisiaj kilka szans, to chłopcy, którzy przynieśli nam 71 punktów - zaczął na pomeczowej konferencji Klopp.
- Zdominowaliśmy Manchester na Old Trafford, co może nie jest największym osiągnięciem. Prawdopodobnie gdybyśmy nadal grali, byłoby wspaniale, ale Arsenal to dobry zespół. Jeśli Manchester zagra pod koniec sezonu z nim tak jak dzisiaj, to wygra to spotkanie, jestem tego w 100% pewien. Przykro mi to mówić. Powinniśmy wygrać z Manchesterem obydwa mecze, ale tego nie zrobiliśmy - dodał już w nieco chłodniejszym tonie Niemiec.
„Czerwone Diabły” podejmą Arsenal na własnym obiekcie już 11 maja.