Kiedy „Bianconeri” sprowadzali na Allianz Stadium Walijczyka, zewsząd spływały głosy, iż jest to świetny ruch, zwłaszcza, iż transakcja odbyła się na zasadzie wolnego transferu. Turyńczycy przyzwyczajali w tamtym czasie swoich kibiców, że potrafią zapolować na tego typu okazje, dlatego operacja nie wzbudzała większych obaw. Z czasem okazała się być wielkim niewypałem.
Były pomocnik Arsenalu zupełnie nie odnalazł się w nowym zespole, o czym świadczyć może nawet fakt, że wśród przeciętnych występów na poziomie klubowym cały czas notował te udane - w drużynie narodowej. Szansą na zmianę sytuacji był powrót Massimiliano Allegriego na stanowisko trenera, ale i on nie znalazł w Ramseyu oparcia dla swoich zamysłów taktycznych.
„Tuttosport” informuje, że Juventus znalazł się pod ścianą. Gracz inkasuje ponad siedem milionów euro rocznie, co znacząco obciążą budżet płacowy i utrudnia jakiekolwiek ruchy na rynku. Klub chciały się pozbyć tego balastu, jest jednak zdany „na łaskę” innych ekip.
W ostatnich tygodniach pojawiło się sporo spekulacji, łączących niespełna 31-latka przede wszystkim z powrotem do angielskiej Premier League. Zainteresowanie miały wykazywać West Ham United, Everton czy nawet Arsenal i Tottenham, trudno jednak nazwać to konkretnymi staraniami.
Najpewniejsze w woli pozyskania Aarona Ramseya jest Newcastle United i turyński dziennik twierdzi, że to właśnie w klubie z St. James' Park największa nadzieja „Starej Damy”. Jeśli rozmowy przebiegną sprawnie, być może uda się dojść do porozumienia już w styczniu. „Juve” stanie jednak przed trudnym zadaniem, ponieważ „Sroki” potrzebują klasowych zawodników na tu i teraz, by utrzymać się w lidze i móc kontynuować ambitny projekt. Tymczasem przy wysokich zarobkach oraz niepewnej kondycji fizycznej Ramsey może się zdawać nie najlepszym kandydatem do pomocy w walce o utrzymanie.