„Już te 4-4 przyjąłbym z ulgą”. Wojciech Szczęsny po pierwszym występie w Lidze Mistrzów w barwach FC Barcelony

2025-01-22 06:40:41; Aktualizacja: 2 godziny temu
„Już te 4-4 przyjąłbym z ulgą”. Wojciech Szczęsny po pierwszym występie w Lidze Mistrzów w barwach FC Barcelony Fot. Christian Bertrand / Shutterstock.com
Piotr Różalski
Piotr Różalski Źródło: Canal+ Sport

Wojciech Szczęsny przemówił po szalonym meczu w Lizbonie, w którym FC Barcelona w niezwykłych okolicznościach pokonała Benficę, zapewniając sobie bezpośredni awans do 1/8 finału.

Od zera do bohatera - z pewnością takie sformułowania kojarzą się najczęściej obserwatorom spotkania na Estádio da Luz po wyczynach byłego reprezentanta Polski.

Najpierw w pierwszej połowie nie znalazł wspólnego boiskowego języka z Alejandro Balde, a następnie sam sprokurował rzut karny, faulując jednego z zawodników gospodarzy. W efekcie wicemistrzowie Hiszpanii stracili dwie bramki. Vangelis Pavlidis wpisał się na listę strzelców jako autor hat-tricka, a w ogólnym rozrachunku „Orły” prowadziły już nawet 4-2.

– Timing wyjścia był dobry, tylko Balde po prostu mnie nie usłyszał. Szkoda, zdarza się to. Na szczęście konsekwencja to jedna stracona bramka, a nie stracone punkty. Takie nieprzyjemnie nieporozumienie, ale mające prawo się zdarzyć, bo obaj zdążyliśmy od piłki i mieliśmy prawo się nie słyszeć – wyjaśnił bramkarz w wywiadzie z Tomaszem Ćwiąkałą dla Canal+ Sport.

Kompletny zwrot akcji zaczął następować dopiero w ostatnim kwadransie plus doliczonym czasie gry. Robert Lewandowski i Eric García przyczynili się do wyrównania, aby w końcówce ostateczny cios zadał Raphinha. Gol Brazylijczyka to przede wszystkim skuteczna interwencja Szczęsnego po szarży Ángela Di Maríi.

***

Raphinha bohaterem szalonego meczu. Dziewięć goli w Lizbonie [WIDEO]

***

– Generalnie czułem frustrację, że odrabialiśmy tak dużą stratę, a cały czas graliśmy dwójką z tyłu i myśleliśmy tylko o tym, żeby ten mecz wygrać. Jest to piękne, wpisane w kulturę gry Barcelony, ale już te 4-4 przyjąłbym z uśmiechem i ulgą – dodał z humorem.

– Nigdy żaden trener nie wymagał ode mnie tak wysokiej gry na przedpolu. W wieku 34 lat człowiek jeszcze czegoś się może nauczyć i coś poprawić, choć się wydawało, że jest na sportowej emeryturze – uśmiechnął się „Szczena”.

– Stałe miejsce w podstawowym składzie Ligi Mistrzów? Nie mam pojęcia. Nie spodziewałem się, że dzisiaj zagram. ie przyszedłem tutaj z jakimiś wymaganiami. Cieszę się, że mogę pomagać z boiska – podsumował.

Barça utrzymała drugie miejsce i teoretycznie wciąż może wygrać fazę ligową. Stanie się tak, jeżeli w ostatniej kolejce pokona Atalantę, a Liverpool ulegnie PSV Eindhoven.