Kewin Komar wraca do sprawy pobicia: Ruszyło na mnie 20 osób. Słyszałem przyśpiewki Wisły Kraków
2023-08-31 13:56:22; Aktualizacja: 1 rok temuKewin Komar przerwał milczenie i przedstawił swoją wersję wydarzeń w sprawie pobicia na festynie.
Sprawa Kewina Komara po artykule dziennikarza śledczego, Szymona Jadczaka, rozgrzała całą Polskę.
Według pierwotnej wersji opublikowanej na łamach „WP Sportowe Fakty” bramkarz Puszczy Niepołomice miał zostać zaatakowany w Wiśniczu Małym przez pseudokibiców Wisły Kraków.
Komar na wskutek obrażeń musiał udać się do szpitala, gdzie stwierdzono u niego złamanie kciuka. Po powrocie mieli czekać na niego uzbrojeni w maczety bojówkarze „Młodej ferajny”.Popularne
Dopiero później w internecie pojawiły się nowe fakty w tej sprawie, które podważyły wersję Jadczaka.
Kewin Komar zdecydował się przerwać milczenie i w rozmowie z portalem Meczyki.pl podzielił się swoją wersją zdarzeń.
- Miałem wrażenie, że kiedy szedłem z dziewczyną do znajomych, to właśnie dopiero w tym momencie zaczęły się te przyśpiewki. Spojrzałem w ich stronę, ale w żaden sposób nie zareagowałem. Były, że Wisła to jest potęga i tak dalej, a potem zaczęli śpiewać, że „je**ć Puszczę i Cracovię” - opowiadał Dawidowi Dobraszowi młody golkiper.
- Siedziałem z prawej strony ławki. Właściwie na jej brzegu. Jeden z nich stanął przede mną, drugi od prawej ręki. Tak jakby mnie otoczyli. Jeden z nich, ten po prawej stronie, trzymał w ręce piwo. Na pewno był pod wpływem alkoholu. On zapytał mnie: "Co ku**o teraz?". Dostałem od niego cios z prawej ręki i obaj zaczęli mnie atakować. Wstałem i zacząłem się bronić, zasłaniając twarz. Trwało to może kilkanaście-kilkadziesiąt sekund. Zacząłem wymachiwać lewą i prawą ręką, żeby ich odgonić. Wtedy reszta tej grupki, z której oni przyszli przyglądała się temu wszystkiemu. Nagle nastąpiła mobilizacja w tamtej grupce, bo usłyszałem: "Dobra k***a dawaj, jazda z nim". No i wszyscy ruszyli na mnie. Około 20 osób.
- Kolejni napastnicy podbiegali do mnie, wyprowadzając ciosy i kopnięcia we mnie. Próbowałem zasłaniać twarz i zacząłem wyprowadzać ciosy, żeby ich odgonić. Po chwili dalej uciekając, poślizgnąłem się lub przewróciłem po ciosie i przewróciłem się na plecy. Wtedy doskoczyli do mnie i zaczęli mnie kopać oraz obijać.
Następnie 20-latek opowiedział o sytuacji, która wydarzyła się przed jego domem.
- Wyszliśmy i pojechaliśmy wszyscy do domu. Podjechaliśmy, weszliśmy, spokojnie układaliśmy się już do snu. I nagle przez uchylone okno usłyszałem, że pod pokój mojej dziewczyny podchodzą jakieś osoby i po cichu między sobą rozmawiają. I nagle jeden z nich krzyknął: „Dobra ku**a, wjeżdżamy mu na chatę”. Nie jestem w stanie powiedzieć, ilu ich było, było ciemno. Szybko wstałem z łóżka i po domu biegłem do wszystkich mieszkańców, żeby zapalili światła w pokojach i na zewnątrz. Zapaliliśmy i wtedy ci goście, którzy byli pod domem, uciekli w las. Było wtedy widać ich sylwetki i znikli. Wtedy mama mojej dziewczyny zadzwoniła po policję.
Cały wywiad dostępny do przeczytania TUTAJ.