Kocioł bałkański, kontuzje i szokujący brak powołania dla legendy, czyli najlepsi piłkarze, którzy nie zagrają na EURO 2020

2021-06-03 18:41:14; Aktualizacja: 3 lata temu
Kocioł bałkański, kontuzje i szokujący brak powołania dla legendy, czyli najlepsi piłkarze, którzy nie zagrają na EURO 2020 Fot. ph.FAB / Shutterstock.com
Michał Niklas
Michał Niklas Źródło: Transfery.info

Mimo, iż udział na EURO 2020 zapewniło sobie prawie pół Europy, jest grono kilku dobrych zawodników, którzy, z różnych powodów, opuszczą tę imprezę.

Brak kwalifikacji

Terenem, który zawiera największą liczbę niezłych piłkarzy, zmuszonych oglądać Mistrzostwa Europy jedynie w telewizji, są Bałkany. Mowa tu oczywiście głównie o zawodnikach z Serbii i Bośni i Hercegowiny. Te reprezentacje znane są z tego, że w ostatnich latach były niczym Napoli, tylko, że w wersji reprezentacyjnej. Innymi słowy - w ważnych meczach zawodziły w najważniejszym momencie i nie osiągały swojego celu. Tym razem Serbowie i Bośniacy ulegli na etapie barażów. Lepsi w walce o EURO 2020 okazali się od nich kolejno Szkoci i Irlandczycy z Północy.

Oznacza to, że na nadchodzących Mistrzostwach Europy nie zobaczymy między innymi Dušana Vlahovicia, Filipa Kosticia, Dušana Tadicia czy Sergeja Milinkovicia - Savicia z serbskiej drużyny oraz Edina Džeko i Miralema Pjanicia. Na uwagę zasługuje także brak awansu reprezentacji Albanii, która, choć żadną potęgą piłkarską nie jest, ma w swoim składzie piłkarzy ogranych na poziomie Serie A. Elseid Hysaj i Thomas Strakosha nie mają co prawda za sobą zbyt udanego sezonu, ale nie przez przypadek obaj występują już dziewięć lat na włoskiej ziemi.

Poza tym regionem w oczy rzuca się też brak graczy z pozostałej części Europy. W tym przypadku mowa jest między innymi o Erlingu Hålandzie, Martin Ødegaard (obaj Norwegia), Janie Oblaku (Słowenia), Gylfim Sigurðssonie (Islandia) czy Henrikhu Mkhitaryanie (Armenia).

Brak powołania

Selekcjonerzy za bardzo nie zaskoczyli, jeśli chodzi o powołania, i próżno doszukiwać się jakiś wielkich sensacji wśród kadr uczestników EURO 2020. Niespodzianka jest w zasadzie tylko jedna, ale za to jakiego kalibru! Sergio Ramos, wielka postać w historii Realu Madryt i reprezentacji Hiszpanii, dla której rozegrał aż 180 meczów, nie jedzie na Mistrzostwa Europy. Legenda Realu, niepowołana na EURO przez selekcjonera o imieniu Luis. To wszystko działo się już w 2008 roku, kiedy Luis Aragonés nie znalazł miejsca w kadrze dla Raúla. Koniec końców Hiszpanie zostali wówczas Mistrzami Europy, ale trudno podejrzewać, aby Luis Enrique był na tyle przesądnym człowiekiem, że uznał, że należy powtórzyć ten manewr, podczas wysyłania powołań, aby znowu sięgnąć po tytuł najlepszej reprezentacji na Starym Kontynencie.

Selekcjoner reprezentacji Hiszpanii ewidentnie uznał, że czas Ramosa w kadrze dobiegł końca. Fakt, faktem 35-latek nie ma za sobą jakiegoś wybitnie udanego sezonu. Rozegrał jedynie 21 meczów we wszystkich rozgrywkach, ale to i tak dużo więcej niż, powołany na turniej, Eric Garcia. 20-latek wystąpił tylko w dwunastu meczach w minionej kampanii. Jednak Enrique pragnął odmłodzić kadrę i postanowił zrobić to nawet kosztem niepowołania takiego lidera jak Ramos. Jeśli Hiszpania zawiedzie na turnieju, były trener Barcelony może spodziewać się, że ta decyzja będzie mu wypominana.

Z naszego punktu widzenia za zaskoczenie można uznać brak w kadrze Polski miejsca dla Sebastiana Szymańskiego, który rozegrał wyśmienity sezon na rosyjskich boiskach. Mimo to nie zdołał przekonać do siebie Paulo Sousy.

Na EURO 2020 nie zobaczymy także Marco Reus. Gwiazdor Borussii Dortmund był przewidziany do wyjazdu na mistrzostwa, ale postanowił zrezygnować z tego zaszczytu, aby odpocząć po wyczerpującym sezonie.

Kontuzje

Poważnych urazów, które zmusiłyby selekcjonerów do niepowołania jakiegoś zawodnika na EURO 2020 na szczęście nie ma zbyt dużo. Jednak, jak przed każdą imprezą, kilka takich przypadków niestety wystąpiło. Można tu wspomnieć, choćby o przykładzie, którym my jako Polacy, jesteśmy najbardziej zainteresowani, czyli o urazie Krzysztofa Piątka, który z pewnością znalazłby się w kadrze Paulo Sousy, gdyby nie problemy zdrowotne. W podobny sposób może powiedzieć także o Krystianie Bieliku, Arkadiuszu Recy czy Jacku Góralskim. W ekipie naszych grupowych rywali, Szwecji, również doszło do podobnego przypadku i lewy obrońca, Martin Olsson, ze względu na kontuzję został zastąpiony przez Pierre'a Bengtssona.

Aczkolwiek, nie czarujmy się, o powyższych zdarzeniach było głośno jedynie w krajach, których dotyczyły. Tym, co wzbudziło znacznie większe zainteresowanie w całej Europie, były kontuzje Virgila van Dijka i Zlatana Ibrahimovicia. Holender, swojej poważnej kontuzji naderwania więzadła krzyżowego, doznał 17 października zeszłego roku, kiedy to został bezpardonowo zaatakowany przez bramkarza Evertonu, Jordana Pickforda. Zawodnik, wybrany przez UEFA najlepszym piłkarzem w Europie w 2019 roku, długo walczył z czasem, ale nie zdążył dojść do pełnej sprawności przed startem EURO 2020 i selekcjoner Frank de Boer był zmuszony zrezygnować z jego usług.

Nie tak EURO 2020 wyobrażał sobie także Zlatan Ibrahimović. Miał wrócić do reprezentacji Szwecji, na ten jeden ostatni turniej. To miał być jego „ostatni taniec" w szwedzkich barwach. Szwedzi cieszyli się z powrotu swojej legendy, tym bardziej, że sportowo wciąż dawał sporo Milanowi, mimo 39 lat na karku. 15 strzelonych goli w Serie A w ciągu 19 rozegranych meczów mówi samo za siebie. Jednak wszystko zaprzepaściła kontuzja kolana odniesiona w starciu przeciwko Juventusowi pod koniec sezonu. Jednak znając Zlatana, będzie chciał zakończyć karierę w kadrze na swoich zasadach, więc nie należy wykluczać, że zobaczymy go na mundialu w Katarze, o ile oczywiście Szwedzi awansują na tę imprezę.

Do grona nieobecnych na Mistrzostwach Europy ze względu na kontuzję dołączył w ostatniej chwili także Trent Alexander-Arnold, który nabawił się urazu mięśniowego w końcowym fragmencie pojedynku towarzyskiego z Austrią i przez to stracił szansę wyjazdu na turniej wraz z reprezentacją Anglii.