Komedii w Sportingu ciąg dalszy. Bruno de Carvalho nadal prezydentem?!
2018-08-17 17:53:13; Aktualizacja: 6 lat temuDziś w Lizbonie odgrywa się kolejny odcinek sagi z Bruno de Carvalho w roli głównej.
Wyrzucenie Bruno de Calvalho z posady prezydenta Sportingu miało wprowadzić w klubie ład, nic jednak bardziej mylnego. Były prezydent jest bowiem przekonany, że wciąż powinien pełnić swoje obowiązki i co więcej - twierdzi, że posiada na to dowody.
Dziś po południu działacz pojawił się w siedzibie klubu i zażądał spotkania z kierownictwem „Lwów”. „TSF Rádio Notícias” informuje, iż de Carvalho przekonywał, że ma przy sobie dokumenty, które potwierdzają, iż zawieszenie go w funkcji prezydenta jest nieważne. Jego zdaniem taki wyrok miał ogłosić Sąd Okręgowy w Lizbonie. Jeśli dokument okazałby się prawdziwy, Portugalczyk jeszcze dziś mógłby wrócić na swoje byłe stanowisko.
Zarząd Sportingu zgodził się na spotkanie, ale na nim okazało się, że de Carvalho wprowadził wszystkich w błąd i w rzeczywistości nie ma przy sobie ważnego orzeczenia sądu. „SIC Notícias” skontaktowało się ze swoimi źródłami w lizbońskim sądzie i te zapewniły, że żadne środki w sprawie portugalskiego biznesmena nie zostały jeszcze podjęte.Popularne
Na ten moment nie wiadomo jak rozwinie się sytuacja, ale powrót 46-latka z pewnością wywoła niemałe zamieszanie w szeregach klubu. Przypomnijmy, że pod koniec poprzedniego sezonu komentarze de Carvalho doprowadziły do otwartego konfliktu między nim a piłkarzami oraz trenerem. Biznesmen miał nawet wynająć bandytów, którzy zaatakowali niektórych zawodników.
Całe zamieszenie doprowadziło do pożegnania z trenerem Jorge Jesusem, a także kilkoma piłkarzami, którzy zdecydowali się zerwać kontrakty z winy klubu, choć Sporting nie zaakceptował ich decyzji. W miejsce Jesusa zatrudniono de Carbalho, wbrew woli sprzeciwiającego się mu zarządu, zatrudnił Sinišę Mihajlovicia. Niedługo po tym prezydent został jednak wyrzucony ze stanowiska, a Serb po kilku dniach od zatrudnienia pożegnał się z posadą na rzecz José Peseiro. Gdyby de Carvalho wrócił na stanowisko, może zechcieć przeprowadzić swoje porządki, co zapewne nie ułatwi i tak trudnej sytuacji zespołu, który stracił swoje największe gwiazdy.