Konkurs "Zostań dyrektorem sportowym" rozstrzygnięty
2015-09-13 01:17:49; Aktualizacja: 9 lat temu Fot. Transfery.info
Czas na zakończenie konkursu, w którym można było zdobyć wartościowe nagrody sponsorowane przez Betsson.
Przypomnijmy - rozgrywki zostały podzielone na cztery etapy, w których ustaliliśmy trzy proste zasady:
1. Wcielasz się w dyrektora sportowego.
2. Dostajesz od prezesa kwotę na transfer zawodnika o określonych parametrach.
3. Decyzję merytorycznie uzasadniasz.
W konkursie należało wybrać: lewego obrońcę dla Legii, napastnika dla Manchesteru United, stopera dla Evertonu i rozgrywającego dla Ekstraklasy.
Do naszej redakcji wpłynęło sporo zgłoszeń, z czego wiele stało na bardzo wysokim poziomie. Ostatecznie udało nam się wyłonić dziesiątkę zwycięzców, z którymi skontaktujemy się mailowo.
Wszystkim innym dziękujemy za udział. Z pewnością niebawem pojawią się kolejne konkursy: na naszym fanpage'u, ale też na samej stronie.
Zgodnie z zapowiedzią, prezentujemy zwycięskie prace z każdego etapu:
ODCINEK PIERWSZY Z CZTERECH [Manchester United]:
"Imię i nazwisko piłkarza: Pierre - Emeric Aubameyang
Wartość zawodnika: € 25 M
Obecny klub: Borussia Dortmund
Uzasadnienie:
Na przestrzeni ostatnich kilku lat niemal rytuałem naszego zespołu
stało się sprowadzenie latem w jego szeregi napastnika. Spośród nich na dobrą sprawę jedynie Robin van Persie zdołał udźwignąć odpowiedzialność inotował przyzwoite wyniki w koszulce United, podczas gdy Wilfried Zaha iRadamel Falcao postrzegani są jako transferowe niewypały. Mając w pamięci ostatnie rozczarowujące sezony, tym razem jeśli nie chcemy pozostać daleko w tyle za ligową czołówką nie możemy pozwolić sobie na podobne nietrafione transakcje. Na Old Trafford zawitał co prawda król strzelców ligi holenderskiej Memphis Depay, jednak trener van Gaal preferuje ustawianie go jako klasycznej dziewiątki występującej za plecami napastników. W tej sytuacji do jego dyspozycji pozostają wciąż bezkonkurencyjny Wayne Rooney, powracający z wypożyczenia Javier Hernandez, który w sparingach nie prezentował się zbyt okazale, a także młokos James Wilson pozostający nadal melodią przyszłości. To zdecydowanie za mało, jak na aspiracje drużyny pragnącej ponownie zawalczyć o Ligę Mistrzów, jak również włączyć się do batalii o mistrzostwo Anglii. Z tego też powodu kupno atakującego o uznanej w świecie marce, za którego usługi należy wyłożyć rozsądną cenę wydaje się być wręcz obowiązkiem. Jestem zdania, iż nie ma sensu brać na poważnie kandydatur Lionela Messiego, Garetha Bale'a, czy rzekomo pragnącego powrócić na Old Trafford Cristiano Ronaldo. Takie spekulacje nie mają związku z rzeczywistością i są jedynie pożywką dla pragnących sensacji dziennikarzy. Manchester United potrzebuje dziś nie gwiazdora klasy światowej, a gracza będącego w wieku gwarantującym co najmniej pięć lat występów na wysokim poziomie. Kluczową rolę powinno jednak odegrać również doświadczenie zebrane zarówno w czołowych ligach Europy, jak i na arenie międzynarodowej. Przechodząc do sedna sprawy, idealną kandydaturą jest w mojej opinii Pierre-Emerick Aubameyang. Zawodnik ten kilka tygodni temu świętował dopiero 26. urodziny, jednak ma już za sobą grę w lidze francuskiej, a także walkę o najwyższe cele w Borussii Dortmund. Począwszy od 2009 roku, kiedy to zaczął regularnie występować w koszulce Lille, reprezentant Gabonu skompletował od tamtej pory aż sześćdziesiąt trafień na boiskach Ligue 1 i Bundesligi. O jego strzeleckich predyspozycjach zdążył przekonać się m.in. londyński Arsenal, co stanowi dobry prognostyk przed ewentualnymi pojedynkami z najgroźniejszymi przeciwnikami naszego zespołu. Przenosiny do tak wielkiej marki, jaką jest Manchester United nie powinny również stanowić dlań szoku, bowiem w młodości terminował on we włoskim Milanie, gdzie zbierał szlify u boku tak wielkich napastników, jak Filippo Iznaghi czy Ronaldo. Aubameyang po dwuletnim pobycie na Signal-Iduna Park nabrał krzepy w pojedynkach z silnymi niemieckimi obrońcami i nie przypomina już tego samego zawodnika, którego z łatwością powalali na ziemię rywale z ligi francuskiej. Atutem Gabończyka jest również wzrost, dzięki któremu jest w stanie wygrywać pojedynki główkowe. Choć Jurgen Klopp w
większości meczów posyłał go do boju jako wysuniętego napastnika, wychowanek Milanu okazał się bardzo wszechstronną postacią, bowiem wielokrotnie asystował przy trafieniach kolegów, co bez wątpienia stanowiłoby jego atut w przypadku występów u boku Rooneya. Co więcej - wątpliwe wydaje się to, ażeby miał jakiekolwiek problemy a adaptacją, gdyż biegle porozumiewa się w języku angielskim, jak również francuskim i niemieckim, co przyda się w występach w jednym zespole z Morganem Schneiderlinem oraz Bastianem Schweinsteigerem. W przeciwieństwie do naszych rywali w wyścigu po tytuł, którzy za transfery napastników pokroju Diego Costy, Roberto Firmino czy Christiana Benteke wyłożyli kwoty przekraczające czterdzieści milionów euro, my mamy okazję pozyskać znakomitego strzelca po wręcz promocyjnej cenie. Dwadzieścia pięć milionów euro to prawdopodobne minimum, jakie zażąda za niego Borussia,
jednak nie sądzę, by kwota ta mogła urosnąć powyżej trzydziestu pięciu milionów. Jego pojawienie się na Old Trafford znacznie odciążyłoby z obowiązków Rooneya, który w osobie Afrykanina w końcu zyskałby partnera do gry w ataku, a może i także ostatecznego następcę. Dobrym prognostykiem dla samego Aubameyanga niech pozostanie fakt, iż w podobnym wieku do naszego klubu dołączyli w przeszłości m.in. Ruud van Nistelrooy i Dwight Yorke."
MICHAŁ FLIS
ODCINEK DRUGI Z CZTERECH [Legia Warszawa]:
"Imię i nazwisko piłkarza: Mário Camora
Wartość zawodnika: € 500 tys. - 1 mln.
Obecny klub: CFR 1907 Cluj
Uzasadnienie:
Nie ma wątpliwości, iż wzmocnienie konkurencji na pozycji lewego
obrońcy jest naszym priorytetem podczas trwającego okienka
transferowego. Wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że Tomasz Brzyski nie należy już do najmłodszych zawodników, a ponadto jego postawa w pierwszych spotkaniach sezonu 2015-16 nie wygląda najlepiej. Wzeszłym sezonie Henning Berg próbował wystawiać na tej pozycji Brazylijczyka Guilherme, jednak 24-latek zdecydowanie lepiej spisuje sięw ofensywie. W sytuacji, gdy pragniemy odzyskać utracone mistrzostwo Polski, a także z dobrej strony pokazać się w Europie, ryzykiem byłoby także posłanie do boju juniora, który mógłby nie udźwignąć ciążącej nań presji. Dlatego też na naszym celowniku powinien znaleźć się zawodnik, który z powodzeniem radził już sobie w lidze zbliżonej poziomem do Ekstraklasy, a także zyskał cenne doświadczenie w europejskich pucharach. Po długich obserwacjach jestem przekonany, iż właśnie kogoś takiego odnalazłem w Rumunii. Mario Jorge Malino Paulino, szerzej znany jako po prostu Camora, to pochodzący z Portugalii piłkarz występujący od czterech sezonów w ekipie CFR Cluj. Wysłannicy rumuńskiego zespołu jego potencjał dostrzegli, gdy ten występował jeszcze w szeregach średniaka ligi portugalskiej, Naval de Maio. Camora z miejsca wywalczył sobie miejsce na lewej stronie defensywy klubu z Transylwanii, którego nie oddał po dziś dzień, choć przez te wszystkie lata przez drużynę Cluj przewinął się tabun potencjalnych konkurentów do gry w podstawowym składzie. Portugalczyk w Rumunii pracował z aż ośmioma różnymi szkoleniowcami i każdy z nich w trakcie swojej kadencji bez wahania posyłał do boju 28-letniego zawodnika. Camora już w pierwszym sezonie swojego pobytu na stadionie im. Constantina Radulescu walnie przyczynił się do wywalczenia przez swój klub trzeciego w historii mistrzostwa kraju. Kilka miesięcy później wraz z drużyną awansował do fazy grupowej Ligi Mistrzów, gdzie Cluj do ostatniej chwili walczył o awans do fazy finałowej z Manchesterem United i Galatasaray. Zawodnik ten szczególnie dobre oceny zebrał w spotkaniu z Czerwonymi Diabłami na Old Trafford, w którym to mistrzowie Rumunii sensacyjnie pokonali podopiecznych Alexa Fergusona. W tym samym sezonie, już w rozgrywkach Ligi Europy, Camora stawił czoła innemu potężnemu zespołowi w postaci Interu Mediolan. W owych czasach 28-latek występował na przemian na lewej obronie i na lewym skrzydle. Dzięki temu zasmakował gry w ofensywie, a szukając zawodnika zbliżonego klasą do Brzyskiego musimy oczekiwać z jego strony także angażowania się w akcje z przodu. Jak wspomniałem, Portugalczyk liczy sobie 28 lat, co gwarantuje kilka sezonów gry na wysokim poziomie, a w przyszłości może również gotówkowy transfer do krajów Zatoki Perskiej lub Chin. Niedawno Camora w nagrodę za swoją postawę uhonorowany został opaską kapitańską ekipy z Kluż-Napoki, jednak mimo tojestem przekonany, iż na naszą korzyść działają znacznie bardziej przekonujące argumenty, które mogą poskutkować wykupieniem go z Rumunii.Otóż jego klub znajduje się w poważnych finansowych tarapatach, przez co UEFA wykluczyła go z gry w europejskich pucharach przez najbliższe trzy sezony, natomiast w minionym sezonie krajowa federacja odjęła mu aż 24 punkty w ligowej tabeli. Fakt, iż z obecnym pracodawcą nie zasmakuje gry na arenie międzynarodowej, podczas gdy Legia rokrocznie bierze udział w eliminacjach, może skłonić go do przyjęcia oferty z Warszawy. Kłopotów nie powinien robić też sam Cluj, bowiem z racji wspomnianych zaległości finansowych, klub ten próbuje ratować się sprzedażą swoich czołowych zawodników. Wielkim atutem Camory jest również jego pochodzenie. Jako Portugalczyk jest on obywatelem Unii Europejskiej, a jak wiemy na boiskach Ekstraklasy może występować tylko trzech zawodników z krajów nienależących do tego sojuszu. Chcąc sprowadzić lewego obrońcę nie spełniającego owych wymagań, w składzie Legii nie mogliby zagrać obok siebie Guilherme, Pablo Dyego, Aleksandar Prijović oraz świeżo sprowadzony Ivan Trickovski, co stworzyłoby niemały bałagan i problem w głowie Henninga Berga. Nie sądzę także, by kwota, jaką należy wyłożyć za jego usługi stanowiła jakikolwiek problem, gdyż w obecnej sytuacji władze Cluj gotowe są rozważyć każdą ofertę. Jako Portugalczyk zawodnik ten nie miałby problemów z komunikacją w ojczystym języku z Guilherme i Pablo Dyego, jeśli oczywiście ten drugi dostanie szansę gry w pierwszym zespole. Cztery lata pobytu w Rumunii wystarczyły mu także, by nauczyć się tamtejszej mowy, co zdaje się być dobrym prognostykiem przed jego szybką nauką języka polskiego. Wszystkie wymienione powyżej argumenty są w mojej opinii wystarczającym powodem, by podjąć rozmowy z Camorą, a następnie sprowadzić go do Warszawy jako alternatywę dla
wspomnianego Brzyskiego."
MICHAŁ FLIS
ODCINEK TRZECI Z CZTERECH [Everton]:
"Imię i nazwisko piłkarza: Virgil van Dijk
Wartość zawodnika: £ 4m
Obecny klub: Celtic FC
Uzasadnienie:
Myślę, że nie powinniśmy łudzić się i liczyć na to, iż John Stones jednak pozostanie na Goodison Park. Jak wiemy, nasz młody obrońca został wręcz zalany ofertami z klubów ligowej czołówki i sam chętnie przeniósłby się do Londynu lub Manchesteru. Nawet jeśli uda nam się zatrzymać go w Evertonie w bieżącym okienku transferowym, najprawdopodobniej odejdzie przy najbliższej możliwej okazji, a więc w najgorszym wypadku już w styczniu. Oznacza to, że już dziś musimy rozejrzeć się za stoperem, którego obecność w klubie załatałaby dziurę powstałą po odejściu Stonesa w linii defensywy. Przyznam, że miałem spory dylemat i dość długo zastanawiałem się kogo polecić z ostatecznie wytypowanej przeze mnie dwójki. Na mojej liście znajdował się bowiem defensor amsterdamskiego Ajaksu, Joel Veltman, którego moglibyśmy pozyskać za nieco ponad trzy miliony funtów. Dwukrotny mistrz Holandii ze swoim aktualnym pracodawcą ma przed sobą świetlaną karierę, jednak koniec końców uznałem, iż w naszej sytuacji nie warto podejmować ryzyka i wiązać tak duże nadzieje z piłkarzem, który nie występował dotychczas nigdzie indziej, aniżeli w holenderskiej Eredivisie. Dlatego też jestem zdania, iż lukę po Stonesie musi wypełnić piłkarz obeznany z brytyjskim stylem gry, który zadomowił się już na wyspach. Taką postacią jest rodak Veltmana - Virgil van Dijk. 24-latek od dwóch lat z powodzeniem występuje w szkockim Celticu, w barwach którego zbiera znakomite recenzje, a niedawno otrzymał nawet powołanie do holenderskiej kadry narodowej. Aktualny mistrz Szkocji ze swoim klubem jest znacznie bardziej kreatywnym piłkarzem niż Veltman, bowiem oprócz środka defensywy jest w stanie wystąpić także na prawej stronie owej formacji, co byłoby sporym udogodnieniem zważywszy na podatność na kontuzje Seamusa Colemana. Wychowanek Groningen zdaje się być wręcz stworzony do gry w Premier League. Dysponując wzrostem przekraczającym 190 cm stałby się istną skałą w defensywie naszego zespołu, która wraz z niemniej silnym Philem Jagielką stałaby się zaporą nie do przejścia dla naszych ligowych rywali. Dzięki grze w Szkocji van Dijk biegle porozumiewa się w języku angielskim, czego nie moglibyśmy być pewni przy ewentualnym zainteresowaniu Veltmanem. Sam piłkarz twierdzi, iż jest już gotowy na opuszczenie Celticu i wyruszenie na podbój ligi angielskiej. Jego usługami są zainteresowani co prawda przedstawiciele Arsenalu i Southampton, jednak należy podkreślić, iż sporo czynników działa na naszą korzyść. W Londynie musiałby bowiem zmierzyć się z konkurencją w osobach Mertesackera, Koscielnego i innych stoperów, podczas gdy w Evertonie miałby praktycznie otwartą drogę do pierwszego składu, a co za tym idzie - szansę na rozwój. Dotychczas faworytem w wyścigu o jego usługi zdawała się być ekipa Southampton, jednak klub ten wyeliminowany został niedawno z rozgrywek Ligi Europy przez duńskie Midtjylland, zaś wtabeli ligi angielskiej znajduje się w strefie spadkowej, co może skutecznie zniechęcić van Dijka do przenosin na południe Anglii. W Evertonie występują Steven Pienaar i Arouna Kone, którzy grali już wcześniej w Holandii i pomogliby mu zaaklimatyzować się w zespole. W języku holenderskim porozumiewają się także Belgowie: Kevin Mirallas, David Henen i Romelu Lukaku, dlatego w każdym momencie miałby możliwość porozmawiania w ojczystym języku. Problemu nie powinna stanowić również cena, jakiej zażądaliby zań szefowie mistrzów Szkocji. Nieoficjalnie Celtic wycenił go bowiem na około cztery miliony funtów, co jak na tak młodego piłkarza będącego melodią przyszłości nie jest zbyt wygórowaną kwotą. Ważne także, iż jako Holender jest on obywatelem Unii Europejskiej i dzięki temu od dwóch lat występuje na wyspach bez problemów z pozwoleniem na pracę. Jestem więc zdania, iż van Dijk bez problemu zastąpiłby Stonesa, a w przyszłości znacznie zasiliłby też klubowe konto, bowiem nie ulega wątpliwościom fakt, iż kiedyś przeprowadzi się on do czołowego zespołu Europy. Wspomnienia z piłkarzami o holenderskim rodowodzie mamy w Evertonie bardzo pozytywne, dlatego van Dijk czym prędzej powinien zameldować się na Goodison Park."
MICHAŁ FLIS
ODCINEK CZWARTY Z CZTERECH [rozgrywający do Ekstraklasy]:
"Cześć, szefie. To znowu ja. Tak, tak, wiem, że załatwiłem tego świetnego obrońcę Leśnodorskiemu. Nie czuję się najlepiej z faktem, że przyczyniłem się do waszej porażki z Legią, możesz mi wierzyć. Taka moja praca. Co? Czy załatwiłem sobie już konto na betssonie? Nie żartuj, wiesz, że nie bawię się w bukmacherkę. Wolę uczciwe sposoby na zarobienie pieniążków. A ty pomożesz mi je zarobić, co? Jak już zatrudnisz mojego klienta, to i z Legią wygracie, i z każdym innym. Mistrzostwo na wyciągnięcie ręki, szefie. A i mi wtedy skapnie jakaś prowizja. I wszyscy będą zadowoleni, tak?
To mówisz, że szukasz dziesiątki, szefie? A pamiętasz, jak Lech grał z tymi Azerami? Chazarem? Co to ma wspólnego z twoją dziesiątką? Nic, oczywiście. Ot tak mi się zebrało na wspominki. Nie bądź śmieszny, co mnie Bóg opuścił? Miałem do Azerbejdżanu jechać, żeby ci załatwić pomocnika? Poza tym, bez obrazy, szefie, ale nie stać by cię było na takiego Armenterosa. To za wysoka półka, oni tam dobrze płacą zawodnikom. Polska nie ma podbitki.
Sam wiesz, jak niewiele potrzeba, żeby błysnąć w Ekstraklasie. Przecież taki Quintana był niechciany w Hiszpanii. I to w trzeciej lidze! A zobacz, u nas miał swoje "więcej-niż-pięć minut". A gdyby tak wyrwać perełkę, takiego Vassiljeva... Marzenie, co? Niekoniecznie. Mam dla ciebie kogoś lepszego niż Vassiljev. Śmiej się, śmiej. Ja wiem, też mi szczęka opadła, jak wtedy zapakował bramę Irlandczykom. Trudno, było, minęło. Teraz ty będziesz mieć swojego Vassiljeva. Swojego Quintanę.
Ha, właśnie dlatego lubię cię tak długo trzymać w niepewności, szefuńciu. Zawsze emocje muszą sięgać zenitu. Tak, jak na boisku. Wiesz, że umiem to zagwarantować. Ten gość też.
Przedstawiam ci Barreto. Masz, wytrzyj. Nieładnie pluć przy gościach. Nie mówię o tym gościu z Sampdorii. Zresztą, co tu dużo mówić, on nawet nie dorasta mojemu klientowi do pięt.
Tak z pięć lat temu, jeśli sięgniesz pamięcią wstecz, w Serie A grało Bari. A tam, tuż obok Meggioriniego, na ataku, hulał sobie taki mały Brazylijczyk. I ładował bramy na prawo i lewo. Nie patrzył komu strzela, bo kiedyś puknął też brameczkę swojemu byłemu klubowi. Ale go musieli po tym znienawidzić w Udine...
Dobrze słyszysz. Barreto to produkt szkółki rodziny Pozzo. To samo w sobie powinno sugerować, z jak wielkim talentem masz do czynienia. To prawda, umiejętności może nie osiągnęły takiego pułapu, jaki mogły. Pewnie dlatego w Udine pozbyli się go za pięć milionów, a nie za dwadzieścia.
Świetny gość. Jeszcze w Bari grał na ataku, ale już potem, w Torino, był ustawiany za Meggiorinim. Razem zresztą grali i w Bari, i w Torino. Grali świetnie. I dużo strzelali. Meggiorini teraz dużo strzela dla wielkiego Chievo, ale od Barreto fortuna się odwróciła. Na chwilę. Bo zaraz zaproponujesz mu kontrakt, prawda? I zostanie gwiazdą Ekstraklasy, to pewne.
Jeszcze w poprzednim sezonie grał w Torino. Chociaż "grał" to może za dużo powiedziane. Miał ważny kontrakt i chciał go wypełnić. Troszkę trapiły go kontuzję. To przykre, nie powiem, ale we Włoszech grają dużo twardziej. Mają ostrzejsze treningi. Taki mały gnojek na meczu może być bardzo łatwo połamany. W Polsce jest inaczej. Nikt go nie dogoni, to i nikt go nie poobija, nie?
W ogóle do czego to doszło, że gość z '85 ma już trzydziestkę na karku. Boże drogi, pamiętam czasy, że jak wchodził do klubu gość urodzony w osiemdziesiątych, to się patrzyło czy czasem nie pobije rekordu, że najmłodszy zawodnik, czy coś. Trochę się pozmieniało.
Szefie, ja jestem specem od tej ligi. I wielkim kibicem Udinese, wiesz o tym. I Barreto znałem zanim poznał go świat. A o jego umiejętnościach nie trzeba mnie przekonywać. Ciebie też się nie powinno. To diamencik, taki mały, ale i tak warty fortunę. A teraz jest bez kontraktu i czeka, aż się do niego uśmiechniesz.
Potrzebujesz go, wiesz o tym. A on potrzebuje ciebie. I jak do niego wyciągniesz pomocną dłoń, to on ci się odpłaci double-double w lidze. Nie widzę innej opcji. Jest świetny, a najlepsze w nim jest to, że wcale nie musi grać na dziesiątce. Grał jako napadzior, mówiłem ci. Ale na skrzydłach też grał. Właśnie w Bari. Jak się rozpędził przy linii, to mało kto umiał go ścignąć. Trochę stracił na szybkości, to prawda, ale dalej ma motorek w... No, nie bądźmy wulgarni. Wiesz, gdzie ma ten motorek.
On potrzebuje regularnej gry. To niby Brazylijczyk, ale nigdy nie grał w innym klubie niż włoski. A grał dużo, bo prawie 150 meczów w Serie A piechotą nie chodzi. Zagrał też setkę spotkań na zapleczu ekstraklasy i dołożył do tego doświadczenie pucharowe. Z Pucharu UEFA i Ligi Mistrzów. Grał przeciwko Barcelonie. Dobre, co? No i co z tego, że Grzelczak też grał przeciwko Barcelonie? A ile Grzelczak ma bramek w lidze, co? Bo Barreto dziewięćdziesiąt. I to nie w marnej Ekstraklasie, tylko w Serie A i Serie B. Strzelec wyborowy, a do tego dołożył też trzydzieści asyst. W Polsce te trzydzieści to mógłby puknąć w sezon, a Grzelczak tylko by wspominał tę swoją jedną, przeciwko Barcelonie.
To jak będzie, szefie? Widzę, że cię zainteresowałem. I słusznie, bo przed tobą otworem stoją drzwi do mistrzostwa ligi. I Barreto ma do nich klucz. A nie powinien kosztować zbyt wiele. Dasz mu kontrakt na dwa latka z możliwością przedłużenia i zobaczysz, że nawet jeszcze z zyskiem go sprzedasz, do jakichś Chin, czy jak Quintanę, do Azerbejdżanu. Zastanów się jeszcze. Dasz mi znać za parę dni, ale nie myśl za długo. Wiesz, że dobry towar na rynku rozchodzi się jak ciepłe bułeczki. Będę go trzymał dla ciebie, ale dłużej niż dwa tygodnie nie utrzymam. On chce mieć pewność. A ja chcę mieć odpowiedź. Wiesz, gdzie mnie szukać.
Do zobaczenia, szefie. I miłego marszu po mistrzostwo!"
SZYMON JANIEC
***
Wszystkie prace zamieściliśmy w formie "surowej", bez nanoszenia poprawek.