Wczoraj „Portowcy” poinformowali o rozwiązaniu za porozumieniem kontraktów z dwoma piłkarzami – Soufianem Benyaminą oraz właśnie Kožuljem. O ile niemiecki napastnik przez półtora roku strzelił zaledwie dwa gole w 17 meczach, o tyle Bośniak był jedną z gwiazd szczecińskiego zespołu.
Kožulj do Pogoni trafił latem 2018 roku z Hajduka Split. Od tego momentu rozegrał dla zespołu z północy Polski w Ekstraklasie 56 meczów, w których strzelił 12 goli i zanotował 11 asyst. Nic więc dziwnego, że akurat decyzja o rozstaniu z ofensywnym pomocnikiem została przyjęta z dużym zaskoczeniem.
- Jestem zaskoczony, ale nic nie mogę zrobić - przyznał sam zawodnik na łamach „Super Expressu”. - Muszę przemyśleć, co dalej, ale wiem, że piłka nożna może przynieść i takie zaskakujące sytuacje, dlatego trzeba być gotowym na wszystko - dodał.
Kontrakt Bośniaka z „Portowcami”, który w
związku z panującą epidemią koronawirusa zgodził się na 50-procentową obniżkę
pensji, wygasłby wraz z końcem tego sezonu. W umowie była zawarta opcja przedłużenia
o kolejny rok. Pogoń już jednak tydzień temu poinformowała piłkarza o tym, że z
tej możliwości nie skorzysta.
- Informację
przekazał mi trener Kosta Runjaic. W sytuacji gdy liga nie gra, będzie lepiej
dla mnie, jeśli opuszczę klub i wrócę do rodziny w Mostarze – przyznaje w „SE”.
Kožulj wraca teraz do ojczyzny, ale nie wyklucza swojego powrotu do Ekstraklasy w najbliższej przyszłości.
- Moja dotychczasowa kariera pokazuje, że nigdy nie mów nigdy. Sytuacja, która mnie dotknęła, jest dla mnie świeża i muszę wszystko przemyśleć. Na razie mogę podziękować trenerowi Runjaicowi, że dał mi szansę gry w Pogoni i stawiał na mnie. Współpracowało nam się ze sobą znakomicie, i jestem pewien, że gdyby to zależało od niego, to na pewno zostałbym w Pogoni.