LaLiga: Real Madryt nie wykorzystał szansy. Atlético Madryt o czubek nosa przed grupą pościgową

2021-05-10 08:36:48; Aktualizacja: 3 lata temu
LaLiga: Real Madryt nie wykorzystał szansy. Atlético Madryt o czubek nosa przed grupą pościgową Fot. charnsitr / Shutterstock.com
Karol Brandt
Karol Brandt Źródło: Transfery.info

W 35. kolejce LaLigi Real Madryt mierzył się z podrażnioną Sevillą i finalnie zgarnął jeden punkt. To nie pozwoliło mu na objęcie pozycji lidera. Tym samym losy mistrzostwa Hiszpanii nadal są w rękach trzech ekip, przy czym dużą niesprawiedliwością byłoby również skreślanie „Los Palanganas”.

Sobota przyniosła nam pierwszy hitowo zapowiadający się pojedynek. FC Barcelona podejmowała na Camp Nou Atlético Madryt, ale poza kapitalną, indywidualną akcją Lionela Messiegio, niewiele się działo. Ten sam zawodnik w końcówce zawodów był bliski dania prowadzenia swojej drużynie po strzale z rzutu wolnego, a swojej okazji nie wykorzystał także Ousmane Dembélé. W efekcie byliśmy świadkami bezbramkowego remisu.

Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. To powiedzenie idealnie pasuje do sytuacji sprzed kolejnego szlagieru, tym razem niedzielnego. Przed Realem Madryt otworzyła się furtka na objęcie prowadzenia w tabeli, a to za sprawą lepszego bilansu w bezpośrednich starciach z „Los Rojiblancos” i „Blaugraną”.

„Los Blancos” stanęli naprzeciw mającej wiele do udowodnienia swoim kibicom po przegranej z Athletikiem Sevilli. Wszystko zaczęło się od kapitalnej akcji dwójki Álvaro Odriozola-Karim Benzema. Pierwszy centrował, drugi główkował, a piłka wylądowała w siatce.

Kiedy prawy defensor zbierał gratulacje od kolegów, sędzia otrzymał znak od kolegów z wozu VAR, że Hiszpan mógł znajdować się na pozycji spalonej. Powtórki potwierdziły przypuszczenia i gol nie został uznany.

10 minut później padła bramka dla gości, której autorem był Fernando. Brazylijczyk wykazał się ogromną przytomnością w polu karnym, dlatego mógł świętować trafienie dla Andaluzyjczyków. Jak się jednak okazało, był to dopiero przedsmak tego, co się miało wydarzyć.

Po przerwie niezwykle precyzyjnym strzałem w prawy róg bramki do wyrównania doprowadził Marco Asensio, a zaraz potem miejsce miała chyba najbardziej dziwaczna sytuacja tego sezonu na hiszpańskich boiskach.

„Los Sevillistas” mieli rzut rożny, po którym w sprytny sposób futbolówkę przejął Vinícius Júnior i zagrał ją do Karima Benzemy. Francuz postanowił minąć Bono, ale Marokańczyk mu na to nie pozwolił, ewidentnie popełniając faul.

Wówczas „Coco” pewny siebie zaczął przygotowywać się do wykonania rzutu karnego, ale wstrzymać się z tym nakazał mu arbiter główny. Sędziowie VAR dostrzegli pewne nieprawidłowości we wcześniej akcji, a rozjemca zawodów, po obejrzeniu materiału wideo, podyktował rzut karny dla gości. Jak pokazały powtórki, Eder Militão zagrał piłkę ręką, przy czym wcześniej uderzyła go ona w bark. Czy zatem nie doszło tutaj do błędu sędziowskiego? Eksperci w Hiszpanii są w tej sprawie podzieleni, a niektórzy z nich mówią wprost o „nie stuprocentowej jedenastce”, zwracając jednak uwagę na fakt, że sędzia miał spore pole manewru odnośnie interpretacji przepisów.

Koniec końców Ivan Rakitić pokonał Thibaut Courtois i było 2:1. „Królewscy” do ostatnich chwil nie dawali za wygraną i ich upór przyniósł efekty w doliczonym czasie gry. W tej sytuacji Toni Kroos uderzył sprzed pola karnego, a futbolówka po drodze odbiła się jeszcze od Edena Hazarda i wpadła do siatki. Wynik końcowy? 2:2

Gdyby Real Madryt wygrał, byłby kowalem swojego losu i w przypadku zwycięstw w trzech ostatnich kolejkach, sięgnąłby po tytuł mistrzowski. Tak się jednak nie stało, dlatego faworytem pozostaje Atlético.

Czołówka tabeli LaLiga po 35. kolejkach:

1. Atlético Madryt (77 punktów)

2. Real Madryt (75 punktów)

3. FC Barcelona (75 punktów)

4. Sevilla (71 punktów)

***

Real Madryt: Zidane po meczu z Sevillą. „Nigdy nie mówię o sędziach, ale teraz jestem naprawdę wściekły”