Legia Warszawa: Czesław Michniewicz pożegnał się z zespołem zaskakującą i płomienną przemową

2021-12-01 19:18:21; Aktualizacja: 2 lata temu
Legia Warszawa: Czesław Michniewicz pożegnał się z zespołem zaskakującą i płomienną przemową Fot. FotoPyK
Kamil Freliga
Kamil Freliga Źródło: Przegląd Sportowy

Czesław Michniewicz próbował przed meczem z Piastem Gliwice zmotywować piłkarzy Legii Warszawa płomienną przemową. Jej treść na łamach „Przeglądu Sportowego” przytoczył Łukasz Olkowicz.

Spotkanie z Piastem okazało się ostatnim, w którym szkoleniowiec poprowadził stołeczny zespół. Po porażce 1:3 został zwolniony, a na wyjazd na Górny Śląsk nie zabrał sześciu piłkarzy, którzy według mediów tworzyli tak zwaną grupę imprezową. Okazuje się, że Michniewicz uważał, że ci zawodnicy chcą wbić mu nóż w plecy.

On zaś potrzebuje tylko tych, którzy pójdę z nim na wojnę. Z obszernego, składającego się z trzech części tekstu wynika, że większość piłkarzy do końca ufało trenerowi i chciało kontynuować z nim współpracę. Tymi, którym były selekcjoner reprezentacji Polski do lat 21 nie odpowiadał, byli pozyskani najpóźniej obcokrajowcy, którym ten nie dawał wielu szans na grę.

Podczas ostatniej odprawy, zwolniony ostatecznie szkoleniowiec starał się dotrzeć do swoich podopiecznych, przypominając im o mieście, które reprezentują, grając w Legii. Nie zabrakło odwołań do jego tragicznej historii.

– Warszawa kocha zwycięzców, Warszawa kocha bohaterów! Poczytajcie sobie, czym jest Warszawa, poznajcie jej historię. Mówię do nowych zawodników. Idźcie do muzeum Powstania Warszawskiego, zobaczycie kilka historycznych miejsc, zobaczycie, czym jest Warszawa. Warszawa kocha piłkarzy, Warszawa uwielbia Legię, ale Legię zwycięską. Warszawa nie kocha przegranych.

– Warszawa jest duża dla małych ludzi, którzy normalnie żyją. Ale jest mała dla takich jak wy, których wszyscy znają. Wasze twarze są rozpoznawalne. Nie tylko telewizja, billboardy. Was wszyscy znają. Macie tego świadomość czy nie? Wszyscy was znają i jeśli ktoś słabo zagra, to Warszawa żyje waszą grą. Wiecie, ile osób martwi się naszymi słabymi wynikami? Nie tylko my, którzy tutaj siedzimy, nie tylko nasze rodziny. To są setki tysięcy ludzi. I my zadajemy im ból swoją grą – mówił Michniewicz.

Szkoleniowiec, będący już wtedy bardzo blisko utraty pracy, postawił wszystko na jedną kartę i zwrócił się bezpośrednio do tych, którzy mu nie ufali, a może nawet próbowali doprowadzić do jego dymisji.

– Żaden piłkarz mnie nie zwolni! Nie pozwolę, żeby ktoś wbijał mi nóż w plecy. Do Gliwic zabieram tych, którzy pójdą ze mną na wojnę. Bo to będzie wojna. Wszyscy mają mieć wycelowane karabiny w stronę przeciwnika, a nie w moje plecy. Tylko takich biorę. Ci, którzy celują w plecy, zostają na miejscu.

Ostatecznie w Warszawie została grupa piłkarzy. Byli wśród nich Lirim Kastrati, Mattias Johanson, Lindsay Rose i Jurgen Çelhaka. Po odejściu Michniewicza wszyscy wrócili do pierwszej drużyny.