Raków Częstochowa wykonał plan minimum i pokonał Aris Limassol na własnym obiekcie. Po spotkaniu mistrzów Polski można odczuwać pewien niedosyt.
Cypryjczycy nie stworzyli sobie zbyt wiele sytuacji. Jedyny celny strzał zakończył się kontaktową bramką, która daje im szanse w rewanżu.
Ostatecznie „Medaliki” wygrały 2:1 po golach Władysława Koczerhina i Fabiana Piaseckiego.
Raków z pewnością myśli, co dalej. W przypadku awansu trafi do czwartej rundy, po której czeka awans do Ligi Mistrzów. W tej musiałby jednak pokonać Spartę Praga lub FC Kopenhagę.
Obydwa zespoły toczyły równolegle swój bój. Ten zakończył się bezbramkowym remisem, ale pokazał wyraźnie, że to Duńczycy uchodzą za faworyta.
Zespół Kamila Grabary (rozegrał całe spotkanie) przeważał, kreując dwanaście sytuacji bramkowych. Na bramkę oddał jednak tylko pięć celnych strzałów - o cztery więcej niż Czesi.
Przedstawiciel Superligaen przeważał również pod kątem posiadania piłki. Druga strona nastawiała się głównie na kontrataki, którym brakowało polotu.
Po starciu na Parken to Kopenhaga jawi się jako mocniejsza ekipa. Kwestia awansu nadal jest otwarta - zarówno w przypadku Rakowa, jak i FC Kopenhagi.