Luis Suárez szczerze o odejściu z FC Barcelony, Lionelu Messim i Ronaldzie Koemanie. „Jeśli chodzi o trenera, to myślę, że nie ma takiego autorytetu, o jakim się mówi”
2021-10-01 14:03:20; Aktualizacja: 3 lata temuLuis Suárez nie ukrywa, że ma pewien żal do Ronalda Koemana oraz Josepa Marii Bartomeu. Z drugiej jednak strony żal mu byłego klubu oraz jego przyjaciela, Lionela Messiego.
Urugwajczyk odszedł z FC Barcelony w zeszłym roku i choć od tamtej pory zmienił się zarząd klubu, niektóre rzeczy trudno jest naprawić. Ucierpiał na tym choćby Lionel Messi, który mimo chęci pozostania, nie mógł tego zrobić ze względów formalnych. Aktualnie drużyna ma problemy z odzyskaniem swoje tożsamości, a napastnik Atlético Madryt nie ukrywa, że trudno mu na to patrzeć.
- „Barça” to klub, który dał mi wszystko, gra z nimi jest zawsze wyjątkowa. Podpisali ze mną kontrakt w trudnym dla mnie czasie i zawsze będę im za to wdzięczny - powiedział w obszernym wywiadzie dla redakcji katalońskiego „Sportu” przy okazji zbliżającego się meczu jego zespołu właśnie z FC Barceloną.
- To drużyna, której z miejsca stajesz się kibicem i cierpisz, kiedy coś idzie nie tak. Ale teraz gram dla Atlético Madryt, czuję się tutaj kochany i chcę zachować profesjonalizm, zagrać jak najlepiej. Barcelona ma teraz problemy, ale nie może dać się ponieść emocjom. Jej piłkarze wciąż mają w sobie dumę i pokażą charakter w trudnych chwilach.Popularne
- Barcelona wciąż może być lepsza, trzeba jednak wydobyć to coś z piłkarzy. Mają przecież ter Stegena, Sergiego Roberto, Busquetsa, Lengleta, Piqué, Araujo, Mingeuza, Albę, Pedriego, Depaya, de Jonga... To zawodnicy, którzy potrzebują pewności siebie, żeby iść naprzód. Są te Gavi, Demir, Ansu Fati czy Coutinho. Barcelona ma dobry skład, musi zatem wierzyć i przeć do przodu. Jak jesteś w tym klubie, musisz zrobić wszystko, by wygrywać. Przynajmniej tego wymagano, gdy ja tam grałem.
- W każdej drużynie potrzeba gracza z charakterem. Na boisku jesteśmy kolegami, w szatni przyjaciółmi, ale potrzeba też kogoś, kto zaraża zaangażowaniem. Tutaj nie ma jednak nikogo, kto chciałby być kimś takim. Łatwo jest klaskać i krzyczeć „naprzód”, ale za takim motywowaniem muszą iść konkretne działania na boisku, a nie tylko krzyczenie na innych.
Suárez został zapytany czy to nie dziwne, że Ronaldo Koeman jest niechciany przez zarząd, lecz mimo to pozostaje na stanowisku, ponieważ klub nie ma dla niego następcy.
- To zaskakujące, bo wszyscy powinni grać do tej samej bramki. Tu rodzi się osobny konflikt, który szkodzi piłkarzom. To nie jest tak, że zawodnicy są odcięci od doniesień prasowych, wiedzą co mówi trener, a co prezydent. To wszystko da się odczuć i można na tym cierpieć. To jest zaraźliwe. Piłkarz zaczyna się zastanawiać: „a co jeśli trenerowi zostały dwa mecze w klubie? Przecież prezydent go tu nie chce”. To wszystko ma wpływ na wyniki. To wojna, która odbija się na wydajności zespołu.
Dalej napastnik został zapytany o swoje odejście. Przyznaje, że jego relacja z Koemanem, choć krótka, nie należała do najlepszych, spory żal ma jednak również do ówczesnego prezydenta, Josepa Marii Bartomeu.
- Koeman nie chciał mnie w zespole? Takie było przeznaczenie, nawet jeśli było naznaczone pewnymi okolicznościami. Po prostu miałem trafić do Atlético Madryt i zostać mistrzem Hiszpanii. Taki los. Cieszę się z tej decyzji, choć wielu wątpiło czy utrzymam się na takim poziomie, ale ja nie potrafię nie walczyć o istotne cele. Co jeśli strzelę gola Barcelonie? Nie, nie będę się cieszyć. Mam dużo szacunku dla tego klubu.
- Kto był winien mojego odejścia? To była mieszanka. Jeśli chodzi o trenera, to myślę, że nie ma takiego autorytetu, o jakim się mówi. Jeśli stwierdziłby po prostu, że nie mieszczę się w jego planach, to okej, rozumiem to. Ale niech nie mówi mi, że nie znajduję się w jego planach, a kiedy okazuje się, że są jakieś komplikacje przy transferze, uznaje, że weźmie mnie na następcy mecz... Skoro nie mieszczę się w twoich planach, to jak chcesz mnie brać pod uwagę do gry? To mnie najbardziej uderzyło.
- Wysyłał mnie na treningi na bocznym boisku, jakbym miał 15 lat. Bolało mnie to, wracałem do domu i płakałem z upokorzenia. Nigdy go nie lekceważyłem, trenowałem mimo wszystko. Szukałem jednak najlepszego rozwiązania. Ale mówię, że to była mieszanka, ponieważ prezydent twierdził, że rozmawiam z innymi klubami, a w szatni zachowuję się źle, że robię to czy tamto... Mówił tak na tydzień przed powrotem do treningów. Dopiero później porozmawiałem z Koemanem.
Suárez skomentował również odejście Lionela Messiego do Paris Saint-Germain i przyznaje, że był równie zaskoczony, co Argentyńczyk.
- Messi? Jako przyjaciel chciałem działać, żeby nie czuł się w dniu odejścia przygnębiony. On był szczęśliwy, spędziłem z nim wakacje i był zachwycony. Mówił, że zakończy karierę w Barcelonie, że zawsze tego chciał, w klubie, który dał mu wszystko, w mieście, w którym jego dzieci są szczęśliwe. Z godziny na godzinę wszystko się zmieniło. Nawet dla mnie to był bardzo ciężki cios. Leo kocha Barceloną, wiele jej zawdzięcza. Pożegnał się jak król, bo na to zasłużył. To najlepszy zawodnik w historii klubu. Był pewien, że zostanie, lecz w jednej chwili wszystko się zmieniło.
- Laporta oszukał Messiego? Szczerze mówiąc - nie wiem. Nawet jeśli bym wiedział, nie mógłbym powiedzieć. Wiem, że pewne sprawy niepokoiły Leo, ale odszedł taki, jaki jest, jak wielki człowiek. Zawsze mówił, że oddał klubowi wszystko, a klub zrobił to samo dla niego.