Marcin Bułka może robić za tłumacza. „To spory kapitał”

Marcin Bułka od wielu lat uchodził za utalentowanego bramkarza, czego efektem były transfery do Chelsea oraz Paris Saint-Germain. Golkiper mógł wiele wyciągnąć z treningów w wielkich klubach, ale z czasem zaczęło brakować mu występów wśród seniorów na wysokim poziomie. Początkowo w Nice też nie miał o to łatwo, bo grali Walter Benítez i Kasper Schmeichel, ale w tym sezonie wskoczył do bramki.

Polak od początku rozgrywek błyszczy. W 13 dotychczasowych występach w Ligue 1 zanotował 10 czystych kont. W jego kierunku już spoglądają kluby o wiele większe od jego obecnego zespołu. Mateusz Borek wymienił w tym kontekście AC Milan, Juventus, Manchester United oraz Real Madryt.

Dłuższy wywiad z 24-latkiem przeprowadził „Przegląd Sportowy”. Bułka opowiedział w nim między innymi o nauce języków. Jego mama jest nauczycielką niemieckiego i kiedyś się go uczył, ale finalnie postawił na inne.

- Angielski, francuski, włoski i dogadam się po hiszpańsku. To dobra inwestycja w siebie, która pomaga w życiu codziennym. Angielski i francuski poznałem, bo w tych krajach grałem. Moja dziewczyna jest Włoszką, złapałem więc motywację, by się nauczyć jej języka i zapisałem na miesięczny kurs, a potem już konwersacje. Dziś mówię biegle, z trenerem Nicei Francesco Fariolim rozmawiam po włosku. Zabawne, ale czasem w szatni pełnię rolę tłumacza. Oczywiście mamy kogoś takiego w Nicei, ale czasem żartujemy, że dopóki jestem w klubie, to mogą zaoszczędzić - przyzał bramkarz.

- Znajomość języków obcych daje komfort w szatni i w życiu codziennym. Miejscowi doceniają, kiedy obcokrajowiec mówi albo stara się mówić w ich języku. Jestem samodzielny, nauczyłem się tego w wieku 16 lat od wyjazdu do Anglii. (...) Mam głowę na karku, wiem, czego chcę w życiu, i zdaję sobie sprawę, że języki obce to spory kapitał - dodał Bułka (cały wywiad TUTAJ).