Marek Papszun opatentował swoją metodę na „zabijanie” meczów. „Wcześniej strzelaliśmy gole za szybko”

2024-12-01 08:05:15; Aktualizacja: 2 miesiące temu
Marek Papszun opatentował swoją metodę na „zabijanie” meczów. „Wcześniej strzelaliśmy gole za szybko” Fot. PressFocus
Piotr Różalski
Piotr Różalski Źródło: Raków Częstochowa

Raków Częstochowa z kolejki na kolejkę stara się „przepychać” mecze do ostatnich minut spotkania. Wychodzi to dotychczas z różnym skutkiem, lecz na tle Widzewa Łódź zakończyło się pozytywnie. Trener Marek Papszun nie ukrywa, że buduje mentalność, na bazie której walczenie o wygraną do końcowego gwizdka ma być normą.

Sześć na ostatnich siedem pojedynków w Ekstraklasie z udziałem „Medalików” zawsze rozstrzygało się w doliczonym czasie drugiej połowy. Proporcje rozkładają się z większą korzyścią na szczęśliwe dla nich zakończenie. W czterech przypadkach zapewniły sobie zwycięstwa, lecz dwukrotnie komplet punktów wymknął im się z rąk.

Wydarzyło się to w spotkaniach z Jagiellonią Białystok oraz Koroną Kielce. Gdyby Raków nie stracił bramek na remis, zostałby mistrzem jesieni z punktem przewagi na Lechem Poznań.

Mimo wszystko zespół w bardzo udany sposób przebył półmetek Ekstraklasy 2024/2025. Znakiem firmującym jego jakość jest najmniejsza liczba straconych goli (9), ale także odwrotny niż powszechnie znany trend „zabijania” meczów.

Teraz taki efekt miał miejsce z Widzewem Łódź, gdy decydującą o zwycięstwie bramkę na 3-2 dla gości zdobył Jonatan Braut Brunes. Szkoleniowiec opisał szerzej zagadnienie, jakie stara się opanować do perfekcji w praktyce.

– Może zabrzmi to głupio, ale na podstawie dwóch wcześniejszych spotkań wydaje mi się, że za szybko strzeliliśmy te gole. Przestawaliśmy grać, bo już mieliśmy ten wynik. Zależało nam na zwycięstwie, wynik był w głowie, więc piłka zeszła trochę na bok – zdiagnozował były kandydat na selekcjonera reprezentacji Polski.

– Po straconej bramce byłem wyjątkowo spokojny. Widzew strzelić, więc nie odczuwaliśmy presji, że znowu przestaniemy grać. Szybko wyrównaliśmy, mecz zaczął się od nowa. Wcześniej braliśmy tak ogromną odpowiedzialność za dowożenie wyników, że traciliśmy kontrolę z piłką w sposób irracjonalny – nadmienił.

***

Marek Papszun: Wydaje mi się, że on jest w lekkim szoku

***

– Cieszy, że to my częściej przechylamy szalę zwycięstwa na naszą korzyść w ostatnich minutach. To świadczy o tym, że jesteśmy już na odpowiednim poziomie mentalnym, fizycznym, ale też piłkarskim. Żadna z tych bramek nie była przypadkowa. To istotny aspekt. Dążenie do zwycięstwa u tych chłopaków jest na wysokim poziomie – ocenił.

– Chcę budować taką mentalność, kiedy zespół nie kalkuluje i gra o pełną pulę. Dla nas w środku tego futbolu to jest nagroda za konsekwentne dążenie do celu i świadomość, że przeciwnik nie ma czasu tego odrobić. Wówczas nie jest to dla nas nerwowa sytuacja, bo mecz jest praktycznie pod kontrolą – podsumował.

W przyszły weekend ostatnia seria gier w polskiej elicie przed przerwą zimową. Na zakończenie Raków podejmie Motor. Na inaugurację częstochowianie pokonali lublinian 2-0.